- Kilka dni temu synek upadł w domu i rozciął sobie "na wylot" brodę - opowiada mama Kacpra. - Pojechaliśmy na żarski SOR, lekarz obejrzał ranę i kazał jechać do szpitala w Zielonej Górze. Tłumaczył, że nic nie zrobi, bo w Żarach nie ma chirurga dziecięcego. Do Zielonej Góry jest prawie 50 km, przez całą drogę dziecko marudziło, płakało, a ja nie mogłam pojąć tej idiotycznej decyzji. Przecież chodziło o prosty zabieg. Naprawdę zdenerwowałam się, gdy na miejscu w zielonogórskim SOR zażądano ode mnie skierowania. A, że mama chłopca jest wyjątkowo rezolutną osobą, natychmiast zażądała udzielenia dziecku pomocy. Dopiero wtedy zaczęto szyć ranę.
Sprawdziliśmy i faktycznie okazało się, że lekarze w Żarach mają zakaz wykonywania zabiegów chirurgicznych u dzieci. I wcale nie dlatego, że nie potrafią, czy nie chcą. To nie żart, a nieodwołalna decyzja wojewódzkiego konsultanta ds. chirurgii dziecięcej, który motywuje zalecenie dobrem najmłodszych pacjentów.
Niestety taki stan trwa od lat. Rodzice, biorą to na zdrowy rozsądek i zastanawiają się jak to możliwe, by przy dwu lecznicach, w niespełna 40 tys. mieście, zmuszać ich do wożenia chorych pociech do Zielonej Góry.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (20-21 lipca) papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?