Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakaz handlu, czyli w co się obraca niedzielna praca? Komentarz red. Aleksandry Gajewskiej-Ruc

Redakcja
Aleksandra Gajewska-Ruc
Aleksandra Gajewska-Ruc archiwum
Znajomy powiedział mi kiedyś w przypływie filozoficznej weny, że w naszym niewielkim Międzyrzeczu wszystkie drogi prowadzą do... stacji paliw.

Coś w tym jest, bo w - dajmy na to - piątkowy wieczór, gdy zgasną już światła marketów i zamkną się drzwi sklepów spożywczo-monopolowych, na stacji paliw ruch się robi jak na przysłowiowym dworcu. Tankując tam ostatnio, zauważyłam, że trwa wielka rewolucja. Cały sklep musiał przenieść się do tymczasowego baraku, bo rozpoczęła się rozbudowa stacji. Po co? Ano po to, by było więcej miejsca na „chleb” i inne towary, którym sieć będzie handlowała w niedziele. Podejrzewam, że powstanie tam taki mały market ze wszystkim, czego tylko dusza zapragnie. A przecież właśnie o nasze dusze i ich spokój chodziło rządzącym, którzy kazali zamykać sklepy w „dzień święty”. Mieliśmy wyrzec się „marności” i zaniechać przyziemnych zakupów, dzieląc ten radosny dzień pomiędzy Boga a rodzinę...

Wizja spokojnej niedzieli, bez pracy i zakupów, dla jednych jest wręcz rajska, innych zaś mierzi. Decyzja rządu budziła ogromne emocje, ale co z tego - klamka zapadła. Ustawa ograniczająca handel w niedziele już obowiązuje. I już w ten weekend czeka nas pierwsza niedziela bez zakupów. Wcale nie cieszą się z tego moje koleżanki, które na zakupy wybierają się do większych miast, zazwyczaj w dzień wolny od pracy, czyli właśnie w niedzielę. Dla wielu z nich to jedyny dzień, w którym mogą kupić nie tylko nową bluzkę, buty czy torebkę, ale i biurko dla dziecka, zasłony do sypialni czy legowisko dla kota (na stacji paliw chyba tego nie dostaną). Sześć dni w tygodniu ciężko pracują (między innymi właśnie w handlu) i zwyczajnie nie mają czasu na większe zakupy poza miastem. Czas dla rodziny wcale nie musi przecież oznaczać wspólnego siedzenia przed telewizorem. Wybieranie razem nowej tapety do przedpokoju też może być formą rodzinnej integracji. Czy żal im tych, którzy im tę tapetę sprzedają? Nie. Przecież wszyscy mamy wolną wolę...

Mój tata mawia, że niedzielna praca w g... się obraca i tę zasadę konsekwentnie wyznaje od wielu lat. Może, bo pracuje sam dla siebie. Uciśnieni przez „złych szefów” sprzedawcy nie mają tej możliwości. Czy ustawa przyniesie im ulgę? Wątpię, bo każdą „wolną” niedzielę i tak odpracują. Choćby po to, by nie dostać jeszcze niższej niż dotychczas wypłaty. Czy nie lepiej byłoby dla nich, gdyby rządzący zamiast zakazywać, nakazali płacić za dobrowolną pracę w niedziele dużo więcej niż za pozostałe dni? Pewnie tak. Kto więc cieszy się z wejścia w życie ustawy? Moja znajoma, która sama ma niewielki sklepik i chętnie otworzy go w niedzielę, gdy konkurencja będzie zamknięta. No i kler, który liczy na to, że (z tego samego powodu) na mszę przyjdzie więcej wiernych.

Czytaj też: Kto będzie mógł handlować w niedzielę?

Zobacz: "Cieszę się z wolnego", "Będę miała problem z dojazdami". Podzielone opinie sprzedawców ws. ograniczenia handlu w niedzielę

Źródło:
TVN 24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska