MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z gazetą na dziki

(mich)
Państwo Szulcowie walczą nie tylko z dzikami, ale i z biurokracją. Mówią, że do tej pory pomogła im tylko interwencja „GL”.
Państwo Szulcowie walczą nie tylko z dzikami, ale i z biurokracją. Mówią, że do tej pory pomogła im tylko interwencja „GL”. fot. Ryszard Poprawski
Po naszej interwencji, wokół pola państwa Szulców z Mirocina Dolnego, myśliwi z koła łowieckiego postawili ogrodzenie.

- Doprosić się tego nie mogłem, a jedynie "GL" mi pomogła - mówi pan Lucjan.

O sprawie napisaliśmy w maju w tekście "Na dziki bezradny". Przypomnijmy, że pan Lucjan z Mirocina Dolnego uprawia ziemniaki. A to przysmak dzika. Watahy już kilkakrotnie wchodziły mu w szkodę. I za każdym razem rolnik przechodził biurokratyczną gehennę. Za szkody spowodowane przez dziką zwierzynę, odszkodowanie płaci koło łowieckie z danego terenu. Pan Lucjan skarżył się, że przedstawiciele koła "Tur" nie przyjechali na oględziny pola i pomimo wezwań, nie chcieli widzieć strat. Na oględzinach byli tylko przedstawiciele rady sołeckiej, którzy orzekli, że zniszczeniu uległo sto proc. upraw.

W rozmowie z nami myśliwi twierdzili, że pan Lucjan samowolnie zaorał swoje pole przed ostatecznym szacowaniem szkód, przez co nie mogli ustalić strat.

- Artykuł w gazecie od razu zadziałał: po kilku dniach przyjechali, ogrodzili pole drucianym płotem - cieszy się rolnik. Ale zaraz dodaje: - Niestety kilka dni temu wataha dzików sforsowała ogrodzenie i znów mam zniszczenia.

A za zniszczeniami - znowu problemy. Tym razem z urzędem gminy. Szulcowie chcieli, by na szacowaniu szkód był przedstawiciel gminy. Żeby uniknąć nieporozumień. - Ale wszyscy nas odsyłają z kwitkiem: w gminie mówią, że takiego człowieka nie ma, a Izba Rolnicza nic nie może na to poradzić - mówi Janina Szulc. - I znów tylko gazeta zainteresowała się naszym problemem.
Burmistrz Kożuchowa Andrzej Ogrodnik zapewnia, że zna problem państwa Szulców. - Ale gmina nie bierze udziału w szacowaniu szkód spowodowanych przez zwierzynę, a jedynie spowodowanych przez klęski żywiołowe - podkreśla.

Inaczej sprawę przedstawia dyrektor Lubuskiej Izby Rolniczej Małgorzata Pałys: - Przy szacowaniu szkód powinien uczestniczyć przedstawiciel koła łowieckiego oraz poszkodowany rolnik. A jeśli nie ma między nimi porozumienia co do rozmiaru szkód, to mediacji powinien podjąć się pracownik urzędu gminy. Gmina musi taką osobę wyznaczyć.

W podobnej sytuacji jak państwo Szulcowie jest coraz więcej rolników. Bo myśliwi przyznają, że w regionie mamy plagę dzików. Co więc mogą zrobić rolnicy, którym dziki wejdą w szkodę, a myśliwi nie chcą zapłacić odszkodowania? - Rolnicy powinni zwracać się do Lubuskiej Izby Rolniczej o wydelegowanie naszego przedstawiciela do szacowania szkód - radzi dyrektor Pałys. - Wiadomo, że my staniemy po stronie rolnika zawsze wtedy, gdy ma on rację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska