Kamil G., zdaniem śledczych, wypuszczając amstaffa bez kagańca naraził dzieci "na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia". Oskarżony wycofał się z wcześniejszego przyznania się do winy.
W trakcie rozprawy prokurator szczegółowo opisywał obrażenia, jakich doznały dzieci, głównie głowy, szyi i ramion. Z aktu oskarżenia wynika, że stan dziewczynki był ciężki. Po tragedii rodzeństwo było leczone w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dziewczynka w dalszym ciągu przechodzi rehabilitację.
Sam oskarżony przyznaje, że żałuje, że postanowił wziąć psa do domu. Pies trafił do rodziny dzień przed tragedią. Jak ustalili śledczy, po zdarzeniu pies został uśmiercony przez Kamila G. Ciało zwierzęcia zostało zabezpieczone na potrzeby prokuratury i służb weterynaryjnych. Badania wykazały, że pies nie był chory na wściekliznę.
Obrońca Kamila G. nie kwestionuje, że doszło do tragicznego zdarzenia, ale jest przekonany o braku winy oskarżonego.
- Prawno-karna ocena sytuacji pozostaje otwarta. Trudno powiedzieć, czy zostały naruszone jakieś reguły bezpieczeństwa, ponieważ pies nie jest wpisany na listę ras agresywnych – stwierdził Bartłomiej Jagaczewski, obrońca oskarżonego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?