Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Sługocki i długo nikt... Tak parlamentarzystów oceniają samorządowcy i eksperci

Jakub Nowak, (jm) 68 387 52 87 [email protected]
Waldemar Sługocki jest najlepiej ocenianym posłem. - Zawsze można na niego liczyć - mówią samorządowcy z południa i północy.
Waldemar Sługocki jest najlepiej ocenianym posłem. - Zawsze można na niego liczyć - mówią samorządowcy z południa i północy. Mariusz Kapała
- Parlamentarzyści? Nie wykazali się niczym! - mówi ostro przedsiębiorca. - Nie są widoczni, bo nie liczą się zbytnio w swoich partiach - ocenia politolog. - Jest Waldek. A za nim przepaść - mówią samorządowcy.

Niech mnie pan nie ciągnie za język. I tak zrobiłem sobie już wystarczająco dużo wrogów - mówi Wadim Tyszkiewicz, gdy dopytuję go o to, jak ocenia współpracę z lubuskimi parlamentarzystami. Prezydent Nowej Soli i prezes Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego oraz członek zarządu Związku Miast Polskich w rozmowie ze mną ciepło wyraża się w zasadzie tylko o jednej osobie.

- Waldek Sługocki. Jako jedyny nigdy nie zlekceważył ani jednej naszej prośby, zawsze jest do dyspozycji. Śmiało mogę powiedzieć, że przez ostatnie 13 lat, bo tyle czasu jestem prezydentem Nowej Soli, najlepiej współpracowało mi się właśnie z nim. Za nim jest już jednak przepaść... - dodaje. Podkreśla przy tym, że chodzi o realne dokonania, konkrety, a nie puste rozmowy czy obietnice. - Serio, nikt inny? - dopytuję. - Jeśli już mam stworzyć podium, to drugie miejsce pozostawiam puste, a na trzecim minimalnie mogę wyróżnić Jerzego Maternę za jego ostatnie działania wokół kopalni miedzi - odpowiada.

W piątek 12 czerwca startuje nasz plebiscyt. Internauci będą mogli sami ocenić pracę lubuskich parlamentarzystów

Dramat, dramat dramat...

Dzwonię dalej.
- Dramat, dramat i jeszcze raz dramat - mówi mi krótko prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki. Bez zbędnych ceregieli stawia sprawę jasno: wielu parlamentarzystów, choć są w polityce od lat, nie ma się absolutnie czym pochwalić.
- Wie pan, planuję niedługo każdemu z posłów i senatorów wręczyć kartkę papieru z prośbą, aby zapisali na niej, co konkretnego zrobili dla mojej Zielonej Góry. Wielu jest w polityce od lat, więc powinni mi co najmniej książkę napisać. Mimo wszystko mam obawy, że i tak ta kartka pozostanie pusta - mówi ironicznie włodarz Winnego Grodu. - Czuć rozgoryczenie w pana słowach... - komentuję. - A jak mam się czuć? Jestem rozżalony, bo nie widzę żadnej pomocy z ich strony. Organizowałem spotkania, na które nawet nie raczyli przyjść. Większość mami nas jedynie pustymi frazesami. Posłowie Zych i Wontor obiecywali mi m.in. uratowanie zielonogórskiego Diamentu. I co? - pyta retorycznie. - Gdzie byli parlamentarzyści, gdy trwało łączenie Zielonej Góry? Włączyli się aktywnie, roznieśli choć jedną ulotkę? Przykładów takich mam mnóstwo, dlatego uważam, że chyba jednak warto przewietrzyć cały obecny układ polityczny, zmniejszyć liczbę posłów - dodaje ostro.

- A sukcesy? - dopytuję.
- Miarą sukcesu posła czy senatora jest to, że przechodząc się po Zielonej Górze może wskazać np. budynek, który dzięki niemu powstał. Zrobić to mogą dziś tylko trzy osoby: Bukiewicz, Iwan i Sługocki - odpowiada krótko Kubicki. - Generalnie jednak większość posłów, gdyby była w szkole, nie zdałaby do następnej klasy - kwituje.
- To czego pan oczekuje od lubuskich parlamentarzystów?
- Tego, że będą reprezentować interes województwa, a nie partii, tego, że będą realnie działać, tak, aby za jakiś czas pochwalić się konkretnymi osiągnięciami. Bo, sorry, ale jeśli ktoś za swój sukces uważa wydanie książki o jego spotkaniach z papieżem, to ja dziękuję bardzo za taką pracę parlamentarną - mówi na koniec prezydent Zielonej Góry.

Nieco bardziej "łaskawy" dla pracy naszych polityków jest prezydent Gorzowa Wlkp., Jacek Wójcicki. - Wierzę w to, że swoje obowiązki parlamentarne wypełniali dobrze. Jeśli chodzi o północ regionu, mogę dobrze ocenić posłankę Sibińską oraz Rafalską, to dwie kobiety, które silnie reprezentują Gorzów, poza tym podziękować też trzeba posłowi Pahlowi, który pomagał nam w sprawach legislacyjnych - mówi. Wyróżnia także mocno posła z południa, Waldemara Sługockiego. - Śmiało mogę powiedzieć, że to nasz człowiek, pomaga bez podziałów na północ i południe - mówi J. Wójcicki.

W każdym magazynie "GL" będziemy oceniać lubuskich parlamentarzystów. W najbliższym wydaniu 13-14 czerwca teksty o Marku Aście, Bożennie Bukiewicz, Jerzym Maternie i Macieju Mroczku

Pionek w politycznej grze

- Nie mogę mieć do żadnego parlamentarzysty pretensji, bo nie miałem wobec nich żadnych oczekiwań - mówi mi z kolei Jacek Sauter, prawdziwy samorządowy "weteran", który rządzi niewielkim Bytomiem Odrzańskim od blisko ćwierć wieku. - A wie pan dlaczego nie miałem? Bo wiem, że jeden poseł nie może tak naprawdę za wiele zrobić. I nie mówię tu o załatwieniu kapci do szpitala, ale o tworzeniu dobrego prawa, od którego tak naprawdę wszystko zależy - zaznacza.

Sauter przypomina mi przy okazji akcję samorządowców, którzy przedstawili kilka lat temu lubuskim parlamentarzystom konkretne sprawy ustawowe do rozwiązania. - Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że poseł to, z całym szacunkiem, pionek w tej wielkiej politycznej grze. Jak rząd nie da na coś przysłowiowej pieczątki to dana rzecz i tak zginie w przedbiegach. Wówczas żaden z parlamentarzystów nie skorzystał z naszej propozycji, choć mieli podane na tacy problemy do rozwiązania - tłumaczy burmistrz. - Dlatego dziś nie mam już żadnych oczekiwań, "wyleczyłem się" z tego, że w obecnym systemie parlamentarnym jeden poseł może coś zmienić - mówi wprost J. Sauter.
- Zresztą niech pan zobaczy: jeśli poproszę o coś posła koalicji, a rząd takich zmian nie chce, to i tak nic z tego nie będzie. Z kolei jeśli poproszę posła opozycji, to można jeszcze więcej szkód narobić - śmieje się włodarz. Po chwili dodaje jednak poważnie: posłów powinno się rozliczać nie z przysłowiowych kapci w szpitalu i ciepłej wody, ale właśnie z tworzenia dobrego prawa. - A tu to cienko wygląda - mówi J. Sauter.
- Czyli nie oceni pan nikogo? - pytam na koniec wprost.
- Mogę jedynie ocenić aktywność. Tu bez dwóch zdań najlepszy jest poseł Waldemar Sługocki - odpowiada Sauter.

W podobnym tonie odpowiada mi burmistrz Gubina, Bartłomiej Bartczak, który jest także członkiem zarządu Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego. Jak zaznacza w rozmowie ze mną, o wiele istotniejsza i mająca realny wpływ na zmiany jest współpraca z samorządami wyższego szczebla niż pomoc z Warszawy.
- Nie zwracałem się do posłów nie wiadomo z czym, w większości problemy rozwiązujemy sami lub razem z powiatem czy Urzędem Marszałkowskim, ewentualnie jeszcze z wojewodą - zaznacza. Pochwalić, podobnie jak jego koledzy samorządowcy, może jednak Waldemara Sługockiego. - Pomagałem mu kilka lat temu w kampanii do Sejmu. I dziś oczywiście się tego nie wstydzę. Zrobił dużo, zawsze odbiera telefony, można po prostu na niego liczyć - kwituje na koniec w rozmowie ze mną burmistrz Gubina.

"Gwiazd" nie mamy

Pytamy dalej, tym razem przedstawicieli biznesu. - Nasi parlamentarzyści? Nie wykazali się dosłownie niczym. Na arenie ogólnopolskiej "lubuski parlamentarzysta" to pojęcie martwe - uważa Andrzej Szyjkowski, były kierowca rajdowy, a od 40 lat znany gorzowski przedsiębiorca. - Czy jest jakaś ogólnopolska inicjatywa zainicjowana przez któregokolwiek z naszych posłów czy senatorów? Nie! Polska bardziej zna Wadima Tyszkiewicza, prezydenta miasta powiatowego, a nie któregoś z nich. Nie kojarzę, by zapisali się czymś w Polsce. Ja przynajmniej o niczym takim nie wiem. Jeśli jednak się czymś zapisali, a ja o tym nie wiem, to znaczy, że marketingowo są bardzo słabi. Jeśli natomiast któryś z nich udowodni mi, że zrobił coś bardzo ważnego, o czym ja nie wiedziałem, to go przeproszę - kończy Szyjkowski.

Według politologa Tomasza Marcinkowskiego z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie, nasi przedstawiciele w Sejmie i Senacie są zauważalni sporadycznie, jedynie przez parę chwil. Tak było choćby w przypadku Krystyny Sibińskiej w przypadku procedowania ustawy o ogródkach działkowych czy w przypadku Witolda Pahla przy projektach dotyczących prawa. Tak też było w przypadku Bożeny Sławiak. Polska słyszała o naszej posłance jedynie wtedy, gdy napisała list o rzekomej korupcji w lokalnej PO do premiera Donalda Tuska. - Nie licząc posła Niesiołowskiego, który z naszego regionu nie pochodzi, a stąd jedynie startuje, to wyróżniających się na skalę ogólnopolską "gwiazd" nie mamy - mówi.

Jak dodaje, parlamentarzyści koalicji rządowej mają nieco więcej możliwości, żeby się pokazać, niż opozycyjni. Według niego jedynym politykiem, który w ostatniej kadencji stał się bardziej widoczny to Waldemar Sługocki. Dlaczego? - Sługocki w tej kadencji został wiceministrem rozwoju regionalnego - przypomina Marcinkowski.
Zdaniem politologa fakt, iż nasi parlamentarzyści nie są zbyt widoczni, to oznaka, że... zbytnio nie liczą się w swoich partiach. - Ugrupowania polityczne stają się coraz bardziej scentralizowane. Widoczni są więc ci, którzy funkcjonują w większych ośrodkach oraz sprawują istotne funkcje w parlamencie czy partii - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska