Był miejskim radnym, regionalistą - gawędziarzem, wykładowcą Uniwersytetu Trzeciego Wieku, prezesem Towarzystwa Przyjaciół Żagania. - Był to człowiek bardzo wrażliwy, z wizją. Nigdy nie odmawiał pomocy - wspomina swojego przyjaciela Stanisław Piniuta, który jako wieloletni dyrektor szkoły muzycznej przypomina także o współpracy w tworzeniu m.in. Letniej Akademii Muzycznej, czy też Międzynarodowego Forum Perkusyjnego.
Na pogrzebie w Lesznie Górnym znajomi przypominali o wschowskim domu dziecka, epizodzie nowosolskim, szefowaniu w domu kultury w Lubsku. Jednak A. Stawczyk najbardziej zapisał się w pamięci jako budowniczy Żagańskiego Pałacu Kultury. A było co odbudowywać. W czasie II wojny światowej wyposażenie pałacu wywieźli Niemcy, dewastacji dopuścili się Rosjanie. Dzieła zniszczenia dopełnili okoliczni mieszkańcy.
Gdy w 1956 r. zielonogórzanin Jan Muszyński zaczął pracować w biurze wojewódzkiego konserwatora zabytków, został wydelegowany, aby obejrzeć pałac. Zastał wybite szyby okienne, powyłamywane drzwi, wydartą miejscami klepkę podłogową.
Ucierpiała rodzina
Jak zabierano się za odbudowę wspaniałego dzieła Birorów i Talleyrandów, na przełomie lat 60 i 70 ub. wieku? Okazuje się, że ówczesne władze były zdania, żeby zlikwidować pomnik burżuazji i obcego obszarnictwa… jednak nikt nie dał kredytu na rozbiórkę.
Tej doktrynie opierali się konserwatorzy i miejscowi działacze, w tym Marian Fajfer ze "Społecznym Komitetem odbudowy Pałacu". W 1975 r. do akcji wkroczył Adam Stawczyk. Jak to się stało, że został szefem zdewastowanego obiektu, o większej kubaturze niż Wawel? A. Stawczyk w monografii o pałacu wspominał: "Marian Fajfer i kochana Kazia Glanc we wrześniu 1974 r. upijają mnie koszmarnym koniakiem i wymuszają na ignorancie ochrony zabytków, autorze powiedzenia "zamek w Brodach wyremontować za pomocą kostki trotylu", deklaracji przejęcia pałacu w Żaganiu od 1 stycznia 1975 r."
Bliscy byłego dyrektora opowiadają, że to jest żartobliwa interpretacja byłego dyrektora. - Adam Stawczyk wcześniej był szefem domu kultury w Lubsku. Na tyle się wyróżniał w pracy, że został wybrany na odpowiedzialne stanowisko szefa żagańskiej placówki. Bardzo zaangażował się w odrestaurowanie pałacu - przypominał Andrzej Blaurok, który od początku towarzyszył dyrektorowi, był kierownikiem pionu technicznego.
Weksel bez pokrycia
Poznaliśmy się w 1975 roku. Od razu polubiliśmy - wspominał żagański plastyk Gustaw Lis, który ciepło zapamiętał swojego szefa. - Czasem mylono nas ze sobą, Adam śmiał się z tego. Był sympatyczny i… zdeterminowany, żeby przywrócić pałac do świetności.
- Już wówczas nazwano mnie megalomanem o prowincjonalnym zacięciu - wspominał w połowie lat dziewięćdziesiątych A. Stawczyk. Podczas ratowania obiektu, zabytek nazwał "dobrem kultury", do tego z powodzeniem przekonał władze, żeby nie budować nowego domu kultury, tylko powołać Żagański Pałac Kultury. Na dziedzińcu miała być trylinka, a wszystkie posadzki pokryte wykładziną PCV, teraz są granity i marmury. Materiały zostały zakupione za podpisany weksel… Wojewoda pozytywnie ocenił renowację, przyznawał pieniądze na odbudowę. Pierwszy bal odbył się w 1976 r., a odbiór nastąpił 3 października 1983 r.
Budowniczy pałacu robił wszystko, aby spacerowicze uszanowali jego dorobek. Przejawem tego były np. tablice z napisem: "Witam w zabytkowym zespole pałacowo-parkowym. Proszę uszanować historię i przyrodę. Życzę miłego pobytu. Dyrektor". - Moja dewiza życiowa to: pracuj jak byś miał umrzeć za 100 lat, żyj jak byś miał umrzeć jutro - opowiadał niegdyś A. Stawczyk, który w pałacu dyrektorował do 2003 r.
- Pozostała teraz po tym człowieku wielka szkoda i wielka pustka - podsumował krótko ale dobitnie S. Piniuta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?