Co może wyróżniać maleńką wieś Konin, liczącą sobie zaledwie pół setki mieszkańców? Wieś, którą zza szyb jadącego samochodu można wręcz przeoczyć? Ale wystarczy się zatrzymać i wysiąść na chwilę, by poznać odpowiedź. To wiatr. W położonym na pagórkowatym terenie Koninie cały czas wieje. Podobnie zresztą jak w sąsiednich wioskach. W Borowie Polskim czy Borowie Wielkim. To idealne miejsce, by zacząć ,,przerabiać” wiatr na energię elektryczną.
Trzy lata temu okolicami Nowego Miasteczka zainteresował się portugalski inwestor, który zamierza na południu gminy postawić ponad dwudziestu farm wiatrowych. W Koninie też.
- Przyszedł facet, pokazał mapkę, co i gdzie ma stać. Jakiś miesiąc temu dali nam umowy do przeczytania - mówi Zdzisław Lemberger, mieszkaniec wsi. To m.in. na jego polu wieje najbardziej - I co, podpisze pan? - pytamy. - No pewnie! Dwoma ręcami i jeszcze nogami! - śmieje się.
Pan Zdzisław protestować nie zamierza, bo taki wiatrak to wymierne korzyści.
- Z tego są same profity. Pieniądze, które można wręcz podnieść z ziemi, nie zarobić, bo zarobić to nie sztuka - mówi. - Płacić będą co roku, przez 30 lat. A potem ten kawałek ziemi przejdzie na ich własność - wyjaśnia. - Poza tym u nas nie ma problemu, że te wiatraki będą stały gdzieś pod oknami i będą robić szum. Ja mam żonę z Wolina. Tam blisko stały, to dali ludziom żaluzje do okien. Tutaj nie ma się do czego przyczepić - dodaje Z. Lemberger.
A co z tego będzie miała gmina?
- Podatek - odpowiada krótko burmistrz Wiesław Szkondziak i szacuje, że będzie tego ok. 500-800 tys. zł rocznie. - Mam tu takiego Portugalczyka, który działa w tym temacie. Na początku była mowa o ponad 20 wiatrakach, ale przy takiej ilości droga przez wszystkie zezwolenia znacznie się wydłuża. Stwierdził, że to podzieli. Najpierw postawi dziesięć wiatraków, potem kolejne dziesięć - wyjaśnia.
Farmy wiatrowe miałyby stanąć za mniej więcej trzy lata. Od półtora roku działa też specjalny maszt badający wiatr w tej okolicy.
Warto tez wspomnieć, że ceny prądu dla okolicznych mieszkańców pozostałyby bez zmian. Farmy wiatrowe sprzedawałyby prąd konkretnemu dostawcy energii. I choć tego typu firmy często kręcą nosem na takie rozwiązania, to ich niechęć na niewiele się zda, bo Unia Europejska od dawna wymusza na nas stosowanie odnawialnych źródeł energii.
Cel, jaki postawiła sobie Unia to 20-procentowy udział energii odnawialnej w ostatecznym jej zużyciu do roku 2020. Dla Polski ustanowiono nieco niższy, bo 15-procentowy próg, bo ten temat przez wiele lat był w naszym kraju zaniedbywany.
W ubiegłym roku ponad 10,5 proc. wytworzonej w Polsce energii była "zielona”, podczas gdy pięć lat wcześniej stanowiło to zaledwie 2,5 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?