- Obostrzenia wynikające z ustaw - odpowiada od ręki Paweł Jagasek, burmistrz Kożuchowa, gdy pytamy o to, co mu najbardziej przeszkadza w pracy samorządowca. - Chcielibyśmy zrobić coś sprawnie, ale przepisy nie pozwalają. Przykładowo: zgłasza się do nas inwestor, chce kupić działkę i zostawić u nas kilka milionów złotych. Chętnie byśmy mu nieba przychylili, ale musimy iść krok po kroku zgodnie z długotrwałymi procedurami: zrobić wycenę, ogłoszenie o przetargu, choć nie ma innych zainteresowanych, potem pozwolenia, zezwolenia i inne papiery. Tak mijają trzy-cztery miesiące, inwestor się zniechęca i tyle.
Przy okazji prosi on swoich mieszkańców o... wyrozumiałość. - Z tych samych powodów: burmistrza obowiązują przepisy i procedury. Mieszkańcy zwykle zakładają, że burmistrz ma władzę i wszystko może, a ja nie mogę niczego przyspieszyć, podgonić i załatwić, jak to mawiają nasi mieszkańcy, o ile prawo mi na to nie pozwala.
Wójt podgorzowskiej Kłodawy Anna Mołodciak też złości się, że „od pomysłu do przemysłu” mijają samorządom nawet 2-3 lata. - Mnóstwo czasu zabierają starania o projekty, pozwolenia, uzgodnienia itd. - mówi wójt. Przykład? Proszę bardzo: - Chcemy utworzyć podstrefę ekonomiczną - opowiada wójt Mołodciak. - Mamy działkę 25 ha koło Wojcieszyc. Jest dobrze skomunikowana. Chcemy ją uzbroić za fundusze unijne. Ale wciąż nie mamy zgody ministerstwa gospodarki. Proszę sobie wyobrazić, że czekamy ponad 2 lata! Władze Kostrzyńsko - Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej wystąpiły już o nią trzeci raz. I nic! Prace dotyczące projektów i finansowania tego przedsięwzięcia wykonaliśmy, a efektów jak nie było, tak nie ma, bo sprawa ugrzęzła w ministerialnych szufladach.
- Postuluję, żeby doba zamiast 24 miała 48 godzin, człowiek by spokojniej pracował - śmieje się Janusz Dudojć, starosta żarski. Gdy go dopytujemy, co mu jako samorządowcowi doskwiera oprócz braku czasu, też twierdzi, że przepisy. - Skomplikowane i czasem trudne do interpretacji. Bywa, że „wyjściowa” ustawa jest dobra, ale potem pod wpływem różnych grup interesów tak obudowują ją rozporządzeniami, że nie przystaje już do rzeczywistości - mówi Janusz Dudojć. Jego zdaniem sporo tych przepisów jest pisanych pod wpływowe metropolie, a nie słabsze samorządy. Starosta żarski ma dość jednej rzeczy: gadania o zrównoważonym rozwoju. Dlaczego?
Więcej dziś, 16 listopada, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Sprawdź: kto prowadzi w plebiscycie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?