MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Woda w usta

TOMASZ NIECIECKI [email protected]
Wtorek po południu. Stary Rynek. Na widok reporterów mężczyzna sprzedający krzyżówki i malowanki salwuje się ucieczką między samochody.
Wtorek po południu. Stary Rynek. Na widok reporterów mężczyzna sprzedający krzyżówki i malowanki salwuje się ucieczką między samochody. PAWEŁ SIARKIEWICZ
Trudno się od nich opędzić. Są wszędzie. Często nie sposób sprawdzić, czy rzeczywiście zbierają na zbożny cel. Wojnę ulicznym sprzedawcom krzyżówek wydaje Komenda Miejska Policji. - Nie może być tak, żeby gorzowianie bali się chodzić po mieście, bo ciągle ich ktoś zaczepia! - mówi komendant Czesław Matuszak.

Popołudnie. Wełniany Rynek. - Cudowne kadzidełka! Tylko dla pięknych pań! - młody mężczyzna rozdaje towar. Wiele kobiet wyciąga ręce. Kiedy ,,połykają haczyk'', młodzieniec błyskawicznie żąda kilkuzłotowej zapłaty. Niektóre ,,obdarowane'' sięgają po portfel, inne reagują złością i zwracają ,,prezent''.
- Proszę dać mi spokój! - wypala zaskoczona ofertą 24-letnia nauczycielka.
- Nie cieszy się pani, że należy do tych pięknych? - próbuje łagodzić zażywny jegomość, który obok handluje krzyżówkami i malowankami.
- Mam dość ciągłego i nachalnego nagabywania mnie na ulicy! - jeszcze bardziej denerwuje się gorzowianka.

Woda w usta

Trudno się od nich opędzić. Są wszędzie. Na giełdzie samochodowej, przed sklepami. Każdego dnia mniej lub bardziej uprzejmie zaczepiają przechodniów na ul. Wełniany Rynek, koło apteki Strywald w centrum i po drugiej stronie ul. Sikorskiego. Często goszczą także przy katedrze i na deptaku wzdłuż ul. Chrobrego. ,,GL'' wielokrotnie interweniowała w ich sprawie. - Zbieramy na szczytny cel - mówią zawsze. Raz jest to niezwykle kosztowna operacja chorego dziecka, kiedy indziej chodzi o protezę albo wózek dla kaleki. Dlaczego jednak co drugi kwestujący z krzyżówkami nabiera wody w usta, gdy reporterzy proszą go o wylegitymowanie się albo namiary instytucji, w której można by sprawdzić jego wiarygodność?
Wyjątkiem jest bydgoszczanin Arkadiusz Florczak, bardzo skromnie ubrany czterdziestolatek. Na deptaku przed księgarnią obserwujemy go przez kwadrans. Nie jest zbyt nachalny, ale udaje mu się sprzedać trzy krzyżówki po 3,8 zł sztuka. - Dlaczego pani odmówiła kupna? - pytamy pięćdziesięcioletnią Raisę. Ma wschodni akcent, ale w Gorzowie mieszka od 12 lat. - Bo parę kroków wcześniej wrzuciłam datek do puszki... - odpowiada nieco wystraszona. Nie odmawia pomocy potrzebującym, bo jej też kiedyś podano pomocną dłoń. Ufa, że kwestujący nigdy nie oszukują.
Trudno jednak o stuprocentową pewność.

Dlaczego zarabiają

Arkadiusz Florczak ma przypiętą plakietkę ze zdjęciem i danymi osobowymi. Ochoczo podaje reporterowi dane fundacji, dla której pracuje. Pokazuje pozwolenie. - Wszystko jest w największym porządku. Papiery wystawiło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - zapewnia gorąco. Daje jednak reporterowi jedynie zalaminowane upoważnienie do sprzedaży krzyżówek i malowanek. Wystawiły je Składnica Lubelska i Stowarzyszenie Charytatywne Dobromir. Po drugiej stronie zaświadczenia wpis do ewidencji gospodarczej. Dokumenty wydają się wiarygodne, tak samo jak sam kwestujący. Bez wizyty w Bydgoszczy trudno jednak stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że istnieje chłopiec, na którego operację zorganizowano zbiórkę. Ogromne wątpliwości budzi także fakt, że prowadzący akcję ,,charytatywną'' czerpią z tego zyski. - Na leczenie 12-letniego Damiana potrzeba piętnaście tysięcy euro. Dwudziestu takich wolontariuszy jak ja jest w stanie uzbierać tę kwotę w ciągu dwóch miesięcy. Jeździmy po całym kraju, w każdym mieście pracujemy dwa dni. Dostajemy po 160 zł na miesiąc - tłumaczy bydgoszczanin.

Ograniczone zaufanie

Nasz rozmówca przyznaje, że wśród sprzedawców krzyżówek jest wielu naciągaczy. Kilkakrotnie widział, jak w Częstochowie, Świnoujściu czy Poznaniu policja zwijała podejrzane ekipy. - Nie przypominam sobie, żebyśmy w ostatnim czasie zatrzymali oszustów. Jednak bardzo często legitymujemy ulicznych sprzedawców krzyżówek. Niedawno dzięki systemowi kamer zrobiliśmy trzy takie kontrole - mówi rzeczniczka KMP podkom. Katarzyna Sokołowska.
Do ograniczonego zaufania wobec ulicznych ,,wolontariuszy'' namawia rzeczniczka Urzędu Miasta Jolanta Cieśla: - Nie podlegają ustawie o kwestach publicznych. Nie możemy więc sprawdzać ich wiarygodności, bo nie muszą prosić prezydenta o pozwolenie na sprzedaż w naszym mieście. Niestety, wiarygodność ta bardzo często jest wątpliwa. Poza tym jak sprawdzić, ile z tych kilku złotych, które dajemy za krzyżówkę wartą złotówkę, trafia do potrzebującego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska