- To moi pracodawcy, z tego żyję. A oni są zadowoleni, że ktoś o nich pamięta, że ich nie odpycha - stwierdził w sobotę Leopold Ryczaj, właściciel skupu.
Festyn robi od siedmiu lat. Jest ognisko, kiełbasa, piwo. I nagrody, wcale nie byle jakie. Może je wygrać każdy, kto choć raz przyniósł złom. W tym roku, jak i poprzednim, główną był rower górski.
W losowaniu szczęście uśmiechnęło się do Jerzego Okonia. - Liczyłem na wędkę - zażartował, bo nazwisko ma odpowiednie do wędki właśnie. I już na poważnie dodał: - Mam 52 lata, jestem bez pracy. 17 lat przepracowałem w Ursusie i się rozpadł. Nie myślałem, że kiedyś przyjdzie mi żyć ze zbierania złomu.
Takich ludzi jest tu więcej. Życie ich zmusiło. - Bogaci, miliardy mają, władza p..., a ja 380 zł renty. Za co mam żyć?! To ściągam złom. Nie, puszki nie, za 3 zł, pierdzielę. Lodówki, pralki, jak gładko-składko ze 100 zł w tydzień mam - mówi Aniela, 60 lat.
W najbliższą sobotę w Magazynie "GL" reportaż Henryki Bednarskiej z festynu złomiarzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?