[galeria_glowna]
W garażu słychać stukanie. - Budkę dla sowy buduję - mówi pan Władysław, który wyłania się w fartuchu pomazanym farbą i z ptasim domkiem z napisem N. - To będzie budka mojej wnuczki Natalii. Robię taką samą dla drugiej wnuczki Kaludii i dla siebie. Zobaczymy, którą sowa wybierze najpierw - wyjaśnia W. Jakubcewicz.
Nie ma lipy
Całe życie pracował jako kierowca szkolnego autobusu. - Kiedyś dzieci zrobiły na zajęciach z techniki karmnik dla ptaków i mi go dały. Tak się zaczęło - relacjonuje pasjonat. Teraz na drzewach w lesie nieopodal jego domu wisi już ponad sto budek. Są różne: wydrążone w pniu, zrobione z kawałków rur PCV, piętrowe, "czteropokojowe" (pan Władysław nazywa je hotelami). Każda dla innego ptaka. - Czytam o nich i wiem, że dla każdego gatunku wejście musi mieć inną średnicę. Żeby inny się w niej nie zadomowił - tłumaczy.
To jednak nie wszystko. - Budki muszą być trwałe, dlatego każda ma dach kryty papą - podkreśla W. Jakubcewicz. Akurat wieszał domki dla sów. - Muszą być wysoko. Może tam? - głośno zastanawiał się z drabiną w ręku. Po chwili był jakieś siedem metrów nad ziemią i wieszał ptasi dom. - Tak będzie idealnie - skwitował po zejściu z drabiny.
Bywa niebezpiecznie
- Pan Władysław ma piękną pasję. Ostatnio podczas naszej wycieczki karnawałowej odwiedziliśmy go i nazwaliśmy to miejsce "ptasim rajem" - tłumaczy Katarzyna Milcarek z Centrum Informacji Turystycznej. Ptaki mają tu nie tylko domy, ale też jedzenie. - Daję im słoninę, zboże, proso. Chcę, żeby chciały wracać - mówi W. Jakubcewicz.
Pytany o to, czy nie boi się wchodzić tak wysoko po drabinie mówi, że o tym nie myśli. - Kiedyś miałem drewnianą, a nie taką elegancką aluminiową jak teraz. No i kiedy byłem sześć metrów nad ziemią rozpadła się w trzech miejscach - opowiada. Spadł na ziemię, wylądował na plecach i trafił do szpitala z urazem kręgosłupa. - Wylądowałem w gorsecie. I co? Dalej buduję - mówi pan Władysław. Na drzewach wokół swojego domu chce powiesić 200 budek.
- Wtedy przestanę je budować i będę tylko słuchał trelei - mówi. Niektórzy żartują, że w barlineckich lasach nie ma ptaków, bo wszystkie są u pana Władysława. - Może kiedyś, jak umrę, zaniosą mnie na skrzydłach do nieba - mówi W. Jakubcewicz i znika w garażu, by tam budować kolejną budkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?