Pociągami wieźli krowy
- Kiedyś krowa to był prawdziwy skarb. Gdy w 1945 r. osadnicy przyjeżdżali do Witnicy, to prawie każdy miał ze sobą krowę. Jechali w wagonach. To nawet nie były wagony towarowe, tylko zwykłe węglarki. Wieźli ze sobą krowy, bo trzeba było wyżywić rodzinę. Szczególnie dzieci. Pamiętam, że jedna pani ze Wschodu też przywiozła krowę. Miała na imię Karolcia. Rogi miała jak najprawdziwszy diabeł - mówi M. Maślanka.
Wspomina, że na ul. Żwirowej, na której mieszka, wszyscy sąsiedzi mieli bydło. Teraz została tylko Malina. - O, tu na łąkę przy Biedronce ją prowadzam. To prywatny teren, ale nikt się jeszcze nie skarżył. No bo na co ma się skarżyć? Nic tu nie ma, tylko trawa. Zwierzak pójdzie, trawy się naje, to i kosić później nie trzeba - mówi nasz rozmówca.
Chciał ją sprzedać
Pan Marek nosił się z zamiarem, żeby Malinę jeszcze w tym roku sprzedać. Ale jak ludzie się o tym dowiedzieli, to poprosili, żeby tego nie robił. - W życiu bym nie przypuszczał, że przez moją Malinę takie zamieszanie się zrobi. No i z tego wszystkiego chyba tak ze mną zostanie ten zwierzak. Może to i racja, niech dożyje swoich dni tu, w swoim miejscu. Po co Malinie fundować taki duży stres na stare lata. Poza tym nie wiadomo jak kto inny będzie się nią zajmował - mówi M. Maślanka i delikatnie klepie Malinę po pysku.
Malina uwielbia chleb
Jest początek tygodnia, przy sklepie spożywczym duży ruch. Witnica tętni życiem. Ludzie spieszą się do pracy, na zakupy. W pewnym momencie w pobliskiej remizie rozbrzmiewa syrena alarmowa. Na miejsce przyjeżdżają strażacy ochotnicy, jadą gasić pożar trawy na obwodnicy miasta. Nikt nie zwraca uwagi na pasącą się kilkaset metrów dalej Malinę. Jej właściciel podchodzi do niej z paczką chleba. Krowa od razu zauważa, że ktoś zmierz a jej stronę. Przestaje jeść trawę, unosi łeb i patrzy. - Ona wcale nie jest taka głupia, jakby się mogło wydawać. No, chodź Malina! Chodź, dostaniesz chleba - krzyczy pan Marek. Zwierzę niechętnie, ale podchodzi. Liże swojego właściciela po rękach, później chwyta pokrojony w kromki chleb.
Prawdziwa atrakcja
Krowa to spora atrakcja dla najmłodszych. - Często ludzie z dziećmi wychodzą z zakupami z Biedronki i idą pokazać swojej pociesze krowę. To co innego, niż na obrazku czy w telewizji. Tu można jej nawet dotknąć. Ona nikomu krzywdy nie zrobi - zapewnia M. Maślanka. Są nawet dzieci, które przyjeżdżają do swoich rodzin w Witnicy aż ze Szczecina i nie mogą się doczekać, kiedy pójdą na łąkę zobaczyć Malinę. - Takie czasy. W dużym mieście krowy się już nie uraczy. A mleko od Maliny smakuje zupełnie inaczej, niż takie ze sklepowej półki - komentuje nasz rozmówca
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?