Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielonogórska firma LfC chce dorównać naturze...

Leszek Kalinowski
Nie robimy czegoś, co już jest. Idziemy krok do przodu - mówi Lechosław F. Ciupik, prezes LfC.
Nie robimy czegoś, co już jest. Idziemy krok do przodu - mówi Lechosław F. Ciupik, prezes LfC. Mariusz Kapała
Wyroby medyczne zielonogórskiej firmy LfC stosowane są na całym świecie w szpitalach, wykonujących zabiegi operacyjne z zastosowaniem implantów kręgosłupowych.

W sali konferencyjnej w siedzibie firmy w Czerwieńsku makieta - plaster miodu. A na niej zdjęcia pracowników pracowitych jak pszczoły. Spokojnie, bez fleszy aparatów i kamer, starają się jak najlepiej zadbać o nasze zdrowie. Bo cóż jest w życiu najważniejsze?! Dlatego cenią ich na całym świecie. Także w Ameryce, która w medycynie wyprzedza Europę.
Wiedzą, że na sukces trzeba długo pracować. Czasem sześć, a nawet i dziewięć lat. Pracownicy firmy LfC od 26 lat robią wszystko, by sprostać naturze, by ludzie odczuwali radość zdrowienia... Dziś mogą poszczycić się blisko 50 tysiącami wyleczonych pacjentów na całym świecie, 44 uzyskanymi patentami, ponad 300 rozwiązań jest w trakcie patentowania... Logo tej firmy to... plaster miodu.

Szkielet na rowerze
-Byłem w szoku. Już 34 lata mieszkam w Zielonej Górze i nie słyszałem, że mamy tutaj tak świetną firmę - przyznaje Krzysztof Bączyński, informatyk. - Dopiero dzięki wystawie, zorganizowanej podczas Dni Województwa Lubuskiego, dowiedziałem się, jakie cuda u nas powstają. To moje dzieci mnie na nią wyciągnęły, bo zaciekawił je... kościotrup na rowerze.
Nie tylko pan Krzysztof miał więc okazję zapoznać się z budową kręgosłupa i jego schorzeniami, i przede wszystkim nowoczesnymi, „kosmicznymi” metodami produkcji i leczenia oferowanymi przez LfC. Na stoisku firmy można było zobaczyć implanty kręgosłupowe oraz ich modele wykonane w technologii „3D-Frame”, instrumentarium chirurgiczne, symulację naukowych badań, a nawet zabiegu chirurgicznego.

Ów szkielet na rowerze wita nas w siedzibie firmy. Więcej tu ciekawych eksponatów, kolorowe implanty, statuetki, dyplomy, obrazy... Jest też model rozbudowanej siedziby. To plany odsuwane z roku na rok. Bo jak mówi prezes i twórca firmy LfC Lechosław Franciszek Ciupik - na szklane domy przyjdzie czas. My inwestujemy w ludzi i sprzęt. Teraz najważniejsze są badania, rozwój, zdrowie. Dlatego mówię członkom zespołu, że mają tak pracować, jakby każdy ten implant miał być dla ich matki czy żony.

Byłem biednym naukowcem
Skąd się wziął pomysł na firmę? To był 1989 rok. Runął berliński mur. Wałęsa nawoływał, by ludzie brali los w swoje ręce. - Byłem wtedy biednym pracownikiem naukowym. Na początku pracy na uczelni zarabiałem 950 zł - opowiada L.F. Ciupik. - Postanowiłem zaryzykować. Choć właściwie niewiele miałem do stracenia. Wszystko trzeba było zacząć od zera. Byłem inżynierem, murarzem, sprzątaczem i jednocześnie naukowcem...
Ze starego budynku powstała siedziba firmy. I ciągle jej adres to Zielona Góra. - W 2003 roku zaadaptowaliśmy do naszej działalności obiekt w Czerwieńsku - przypomina prezes. - W Zielonej Górze nadal jest siedziba i laboratorium do subtelniejszej działalności badawczej, bo są małe pomieszczenia, a w Czerwieńsku jest oddział administracyjno-produkcyjny.
Zatrudnienie wciąż jednak nie przekracza 49 osób. Daje to preferencje w zabieganiu o dotacje na badania, które są przecież bardzo kosztowne.
- Ale trochę się dławimy tą małością, dlatego współpracujemy też z osobami z zewnątrz, na zasadzie umowy, tworzymy konsorcjum, dążymy do tego, żeby tworzyć firmy siostrzane i w Polsce, i poza jej granicami. To pozwala nam na rozwój - podkreśla L.F. Ciupik.

Tak jak na początku swojej działalności, tak i teraz LfC nie tworzy czegoś, co już jest. - Cokolwiek zrobimy, musi to być lepsze od poprzedniego. Właśnie to dążenie do doskonałości sprawiło, że jesteśmy firmą innowacyjną - mówi Izabela Cęcek, wicedyrektor do spraw projektów i PR.
Z czasem pojawiło się kolejne hasło: Sprostać naturze. Co ono oznacza?
- Chcemy dawać człowiekowi takie środki, które będą odpowiadały jego naturalnym potrzebom - tłumaczy prezes. - Żeby jak najmniej odczuwał on deficyt, który jest związany z jego schorzeniem i jego leczeniem.
By coś wymyślić, trzeba posiadać ogromną wiedzę...
- Byłem inżynierem, stałem się bioinżynierem. Na początku bardzo słuchałem lekarzy, przyglądałem się ich pracy. Poznawałem schorzenia i myślenie o sposobie naprawy tych chorób - opowiada Lechosław Franciszek Ciupik, który brał udział w wielu operacjach jako asystent techniczny. W pewnym momencie usłyszał od lekarzy:
- Nie jesteśmy w stanie zrobić więcej, tu już nie pomożemy...
Trzeba więc było wymyślić coś, by można jednak było pomóc. I tak od lat. Dziś 15-osobowy zespół znający się na anatomii, fizjologii, biochemii wciąż podnosi poprzeczkę. A zapotrzebowanie jest coraz większe. Społeczeństwo się starzeje. Układ kostno-mięśniowy nie nadąża z dostosowaniem do wydłużającego się okresu życia ludzi.

To wydarzenie w historii kraju
Ważnym wydarzeniem, które potwierdziło najwyższą jakość produktów zielonogórskiej firmy, była pierwsza w powojennej historii Polski sprzedaż IP (własności intelektualnej) do USA. Amerykanie kupili pomysł, patent, technologię wytwarzania, system szkoleniowy i know-how.
- Przez pierwsze dwa lata także my produkowaliśmy implanty dla nich. Amerykanie potrzebowali czasu, żeby się samemu nauczyć - słyszymy w LfC.
Było to bezprecedensowe wydarzenie w historii firmy i kraju, zwłaszcza że USA przoduje w świecie w zakresie chirurgii kręgosłupa.
Ta sprzedaż spowodowała, że inaczej świat spojrzał na polską firmę. Bo skoro Amerykanie kupili, to znaczy, że musi być to dobre.

Polskie DERO to system kręgosłupowy, który składa się z zestawu wielofunkcyjnych implantów kręgosłupowych, instrumentarium chirurgicznego i procedur operacyjnych. Odbiorcami technologii medycznych zielonogórskiego LfC są ośrodki medyczne z Belgii, Białorusi, Brazylii, Chin, Grecji, Hiszpanii, Izraela, Meksyku, Niemiec, Rosji, RPA, Szwecji, Turcji, USA i wielu innych państw.
Izabela Cęcek pokazuje ścianę pełną dyplomów. To patenty...
- Pierwsi i jedyni do tej pory przeszliśmy szybką ścieżkę patentowania do Chin - mówi L. F. Ciupik. - Kilka dni temu otrzymaliśmy dwa patenty w Rosji.

Żeby radośnie zdrowieć
Wchodzimy do hali produkcyjnej. Na ścianie ogromny baner z wizerunkiem Chopina, Kopernika, M. Curie-Skłodowskiej , Jana Pawła II, Wałęsy... Pojawia się przy okazji wyjazdów LfC, organizowania konferencji, sympozjów. Niech się świat uczy, bo wielu ludzi nie wie, że te słynne osoby to Polacy.
W głębi hali nowoczesne maszyny i urządzenia. Kierują nimi komputery. Ale są czynności, które tylko człowiek jest w stanie wykonać. To tu powstają implanty.
Przy jednym ze stanowisk Cezary Grudzień, absolwent Zespołu Szkół Technicznych w Zielonej Górze. Jak mówi, pracuje w LfC już prawie od trzech lat. Cieszy się, że może dołożyć swoją cegiełkę i sprawić, że czyjś kręgosłup przestanie doskwierać.
Sprężarki... Wiązka elektronów sterowana komputerem... 2000 stopni Celsjusza... Oj, długo można by tu opowiadać o tym, co się dzieje każdego dnia w LfC. O śluzach i myciu jak na sali operacyjnej. Wszystko musi być sterylne. Implanty trafią przecież do kręgosłupa. Przez brzuch, plecy lub z boku... Żeby sprostać naturze. Żeby radośnie zdrowieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska