Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fizyk, który na sali operacyjnej ratuje ludzkie serca!

Grażyna Zwolińska
- Zawód fizyka medycznego śmiało można nazwać zawodem przyszłości. Osoby zainteresowane zastosowaniem fizyki w medycynie na pewno nie będą miały kłopotów ze znalezieniem ciekawej pracy – przekonuje prof. Jarosław Piskorski.
- Zawód fizyka medycznego śmiało można nazwać zawodem przyszłości. Osoby zainteresowane zastosowaniem fizyki w medycynie na pewno nie będą miały kłopotów ze znalezieniem ciekawej pracy – przekonuje prof. Jarosław Piskorski. Kazimierz Adamczewski
Fizyk, do tego naukowiec, kojarzy się wszystkim z laboratorium. Trudno go sobie wyobrazić w szpitalu przy stole operacyjnym. Tam gdzie skalpele, krew i cała ta operacyjna magia. Jarosław Piskorski tak właśnie długi czas pracował.

Wprawdzie był wtedy doktorem, ale fizyki. Programował na sali operacyjnej urządzenia wszczepiane leżącym na stole pacjentom. Tak go te zagadnienia wciągnęły, że habilitację zrobił już nie z fizyki, a z nauk medycznych.

Prof. Piskorski podkreśla, że mariaż fizyki i medycyny to nic niezwykłego. Od początku historii nauki rozwijały się one razem. Najwięksi naukowcy byli jednocześnie fizykami, matematykami, chemikami i medykami.

Potem te dziedziny wiedzy się rozeszły, ale fizyka i medycyna nigdy nie straciły ze sobą kontaktu. Teraz znowu coraz bardziej się do siebie zbliżają. Zawód fizyka medycznego śmiało można nazwać zawodem przyszłości. Nic więc dziwnego, że taką specjalizację uruchomił też Uniwersytet Zielonogórski.

W 2004 r. Jarosław Piskorski był świeżo po doktoracie. W tym czasie na zielonogórskiej fizyce był zdolny student, studiujący jednocześnie medycynę w Poznaniu. Trafił tam do grupy badawczej, która akurat potrzebowała kogoś, kto wykonałby specjalistyczne obliczenia fizyczne. - Szukali i znaleźli mnie. Rzuciłem wszystko, co do tej pory robiłem i zająłem się tylko medycznymi rzeczami, tak mnie to wciągnęło - wspomina profesor.

O tym, jak bardzo wciągnęło, świadczy najlepiej to, że w 2010 r. prof. Jarosław Piskorski z Instytutu Fizyki UZ wraz z prof. Przemysławem Guzikiem z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, został członkiem stowarzyszonym Międzynarodowego Towarzystwa Holterowskiej i Nieinwazyjnej Elektrokardiologii.

Obaj znaleźli się w gronie 19 pierwszych osób w ten sposób wyróżnionych z całego świata za odkrycie zjawiska asymetrii rytmu serca, czyli tego, że przyspieszenia i zwolnienia akcji serca wyglądają różnie. Dotychczas badano ogólnie rytm serca, a to właśnie różnice w przyspieszeniu i zwalnianiu budują strukturę rytmu tego narządu.

- Żartowaliśmy potem z prof. Guzikiem, że to interesujące zjawisko fizjologiczne zostało odkryte na łączach telefoniczno-internetowych między Poznaniem a Zieloną Górą - opowiada prof. Piskorski. - Dostawałem z Poznania pochodną nagrań ekg wielu pacjentów. Zauważyliśmy, że przyśpieszenia i zwolnienia rytmu serca nie wyglądają tak samo. Jeżeli np. zaczynamy wysiłek, to serce stopniowo przyspiesza.

Natomiast jak zwalnia, to lubi to robić w kilku bardziej zdecydowanych zwolnieniach. Tego nie widać na zwykłych wąskich wycinkach ekg. Trzeba wziąć dłuższe nagranie i odpowiednio je zanalizować. Udało nam się stworzyć nową metodę analiz. Cały czas rozwijałem oprogramowanie. Dziś jest ono używane już w kilku ośrodkach na świecie. Naukowcy robią tam teraz badania nad asymetrią rytmu serca niezależnie od nas.

Laikowi asymetria rytmu serca może mylić się z arytmią. To jednak coś zupełnie innego. Asymetria rytmu to pewien wzorzec zachowania się serca, zwalniania i przyspieszania. Arytmia to zaburzenie funkcjonowania serca, choroba. Nią zespół, w którym profesor pracuje, w zasadzie się nie zajmuje.
Jak to możliwe, że nikt wcześniej zjawiska asymetrii rytmu serca nie zauważył?

- Kiedy to ogłosiliśmy w literaturze fachowej, na konferencjach naukowych podchodzili do nas ludzie i mówili, że też zauważyli podobne zjawisko w tak zwanych wykresach Poincaré, ale nie przywiązywali do niego wagi. Nigdzie nie udało nam się znaleźć doniesień na temat tego zjawiska, nikt go nigdy nie opisał, nie stworzył miar matematycznych i nie przebadał tak dużej liczby pacjentów, bo łącznie parę tysięcy osób - dodaje prof. Piskorski.

Co wynika z wiedzy o tym, że serce nam różnie bije? - Niektóre parametry opisujące asymetrię rytmu serca mogą być przydatne w określeniu ryzyka zgonu u chorych po zawale serca, z niewydolnością serca czy też z podejrzeniem choroby niedokrwiennej serca.

Chcielibyśmy, aby dzięki naszej metodzie można było wśród tych, którzy już mieli problemy z sercem, wyłonić osoby większego ryzyka i objąć je szczególną opieką medyczną- mówi profesor.

- Razem z naukowcami z Monachium robiliśmy badania na 3 tys. osób, wykazujące, że ta metoda jest skuteczna w wykrywaniu osób zagrożonych zgonem po zawale. Teraz z uniwersytetem w fińskim Tampere robimy kolejne badania kilku tysięcy pacjentów.

Mariaż fizyki z medycyną na Uniwersytecie Zielonogórskim zaowocował też nową specjalnością naukową, jaką jest wspomniana już fizyka medyczna.

- Chcemy przygotowywać młode osoby zainteresowane zarówno medycyną, jak i zastosowaniem fizyki w medycynie, do pracy w szpitalach, pracowniach obrazowania, medycznego, radiologicznych, ekg i wszelkich innych jednostkach medycznych. Absolwenci tej specjalności potrzebni też będą na pewno przy bardzo wielu zabiegach, także przy stole operacyjnym.

Prof. Piskorski żartuje, że na sali operacyjnej fizyk medyczny to czasem taki człowiek do pary. Chodzi o to, że często do jednego zabiegu trzeba zatrudniać dwóch lekarzy. Jeden wykonuje zabieg, trzymając skalpel, odsysając krew itd., drugi w tym czasie obsługuje sprzęt medyczny, komputery. Coraz częściej w Europie Zachodniej ten drugi jest zastępowany przez fizyka medycznego. To zawód, przed którym otwiera się wiele perspektyw.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska