[galeria_glowna]
Wielką akcję przygotowali strażacy ochotnicy i Caritas ze Starego Kisielina. - Wszystko zostanie przekazane na konto leczenia malutkiej Madzi chorej na nowotwór - informuje organizator akcji Andrzej Wąski społecznik i strażak-ochotnik.
Ruszyła akcja
Przed godz. 9.00 w remizie uruchomiono punkt oddawania krwi. Pierwsze zgłosiły się panie. - Mam córeczkę w wieku Madzi, chcę jej jakoś pomóc - przyznała Agnieszka Daniłkiewicz siedząc na fotelu z wenflonem wbitym w żyłę.
Obok siedziała Małgorzata Lubiń. Dusząc gumową piłeczkę oddawała krew dla chorej dziewczynki. - To bardzo szczytny cel, a tylko tak mogę coś od siebie dać - mówiła. Jej mąż Daniel również chętnie podzielił się życiodajnym płynem. - Robię to z chęci ratowania życia maleńkiego dziecka - przyznał z uśmiechem.
Krew oddał również Sławomir Sobski ze Świdnicy. Na wieść o akcji przyjechał do Starego Kisielina. - Jestem w szkole strażackiej, chcę pomóc dziewczynce, bo to wielka akcja - przyznał.
Olbrzymia frekwencja
Strażacy ochotnicy oraz członkinie Caritas chwycili za urny na datki. Na każdej puszce było zdjęcie uśmiechniętej Madzi z Nowego Kisieliena. Ludzie chętnie wrzucali do nich pieniądze. Przygotowano również specjalną licytację obrazów oraz maskotek. Jeden ze strażaków zawodowców z kadry oficerskiej oddał zaproszenie na imprezę organizowaną przez lasy państwowe. - Ono również zostanie zlicytowane - podkreśla A. Wąsik.
Od sobotniego rana intensywnie pracowały panie z Caritasu. - Piekłyśmy ciasta dla osób, które oddawały krew - mówi prezes Caritas Jadwiga Wąsik. Patery uginały się od słodyczy. W kuchni remizy panie podawały ciasta i robiły kawę. Nikt nie wyszedł stamtąd głodny.
Około godz. 11.00 zbiórka pieniędzy i oddawanie krwi trwało na dobre. Frekwencja zaskoczyła samych organizatorów. Przyszedł każdy, kto tylko chciał pomóc małej chorej dziewczynce.
Chory maluszek
2,5 roczna Madzia choruje na nowotwór. - Jest już po 16 chemioterapii - mówi tata maluszka Roman Teląszka. Dziewczynka dzielnie znosi olbrzymie trudności choroby i cierpienia z tym związane. Cierpi również na powikłania po terapiach. Te są bardzo bolesne. - Niekiedy nawet już samo dotknięcie dziecka wywołuje bul - opowiada tata Madzi.
Madzia musi bardzo często jeździć do szpitala w Warszawie. - Na to najbardziej potrzebujemy pieniędzy, wyjazdy są bardzo kosztowne - mówi R. Teląszka. Podróż pociągiem może okazać się dla małej dziewczynki zgubna. - Po chemii jest bardzo mało odporna, dlatego podróż w przedziale pociągu może być dla Madzi niebezpieczna - tłumaczy R. Teląszka. Dziewczynkę czeka jeszcze operacja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?