Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żary: Nauczyciele puścili do domu ucznia, który na przerwie miał groźny wypadek... Bez opieki

Lucyna Makowska
Mam ośmiolatka ma żal do nauczycieli, że nie powiadomili jej o wypadku.
Mam ośmiolatka ma żal do nauczycieli, że nie powiadomili jej o wypadku. pixabay
Do wypadku w szkole w Sieniawie Żarskiej doszło 6 września, jednak sprawa była skrzętnie ukrywana. Choć na wsi było o tym głośno. - Od dyrekcji usłyszeliśmy, że mamy trzymać buzie na kłódkę - mówi nam jedna z nauczycielek. - Przypuszczaliśmy, że zechce wszystko zamieść pod dywan, bo zrobił już jakiś ruch w tym kierunku.

Podczas przerwy, na placu przed szkołą, ośmioletniego chłopca popchnął przypadkowo inny uczeń. Trzecioklasista upadł przodem głowy na betonową płytę. Według relacji rodziców innych dzieci, gdy wstał, z ust lała się krew. Zajście zauważył wuefista, kilka minut później.

Nie wiadomo, dlaczego nauczyciele nie wezwali pogotowia czy choćby rodziców. Każdy doświadczony dyrektor szkoły wie, że to obowiązkowa procedura. Krzysztofowi Golcowi, który rządzi placówką w Sieniawie od 20 lat, doświadczenia nie brakuje. Tymczasem szkoła nie zrobiła nic. Przynajmniej w przypadku rannego chłopca. Ośmiolatka puszczono po lekcjach samego do domu, natomiast nie wiedzieć dlaczego zawiadomiono rodziców drugiego chłopca, któremu nic się nie stało. Dziecko z rozciętą wargą i połamanymi zębami, aby dotrzeć do domu musiało przejść całą wieś. A gdyby w tym czasie zasłabł? Nauczycielom najwyraźniej zabrakło wyobraźni...

Możemy sobie tylko wyobrazić reakcję matki na widok syna w takim stanie.
Kobieta próbowała wyjaśnić zajście w szkole. Jeszcze tego samego dnia, po południu zadzwoniła do dyrektora. - Najbardziej drażni mnie brak reakcji ze strony szkoły, że nie zawiadomili pogotowia ani mnie, przecież wychowawca i dyrektor mają mój telefon - żali się pani Alicja.- Zabrałabym go ze szkoły. Z tego, co wiem, to nie pierwszy taki przypadek w szkole i dziwię się, że inni rodzice tak to bagatelizowali. Dlatego sama pojechałam z synem na obdukcję. Na szczęście oprócz dwóch złamanych zębów, krwiaków i rany ust, wszystko inne jest w porządku.

Dzień po wypadku na prośbę mamy w szkole zorganizowano spotkanie z rodzicami obu chłopców, wychowawcami, pedagogiem szkolnym. - Na pytanie, dlaczego nie wezwano pogotowia, nauczyciele powiedzieli mi, że syn przyznał, że dobrze się czuje - relacjonuje pani Alicja.

Co na to dyrektor szkoły?- Popełniliśmy błąd, zadzwoniliśmy nie do tego rodzica, co trzeba - tłumaczy dyrektor. - Byłem w tym czasie w szkole, ale nigdy wcześniej nie mieliśmy wypadku, dlatego nie bardzo wiedzieliśmy, co zrobić. Teraz bijemy się za to w pierś.

Mimo to mama napisała skargę do Kuratorium Oświaty w Gorzowie Wlkp., w której opisała skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie nauczycieli i dyrektora placówki. Odpowiedzi nie ma do dziś. Jednak w sieniawskiej podstawówce 29 września pojawili się kontrolerzy z kuratorium.

Zobacz również: Zaatakowali w Niemczech, wpadli w Polsce

-W każdej szkole dochodzi do podobnych wypadków - dodaje K.Golec. - Po tym wszystkim uczuliłem wszystkich nauczycieli, by przestrzegali procedur. Rozmawialiśmy o tym również na spotkaniu z rodzicami, ale i z dziećmi podczas lekcji wychowawczych. Mama też miała okazję się wypowiedzieć.

O wyniki pytaliśmy 10 października. Ewa Rawa, lubuski kurator oświaty przyznała, że po kontroli sporządzono protokół. Wynika z niego, że dyrektor i nauczyciele uznali, iż dziecko nie wymaga wezwania fachowej opieki medycznej. - Uznaliśmy skargę za zasadną- wyjaśnia Zbigniew Gładki, starszy wizytator. - Dyrektor otrzymał cztery zalecenia dotyczące bezpieczeństwa uczniów: zorganizowania szkolenia nauczycieli na temat odpowiedzialności za bezpieczeństwo uczniów, przestrzegania funkcjonujących w szkole procedur, wyznaczenia pracownika do udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej i wzmożenia nadzoru pedagogicznego.

Ewa Rawa lubuski kurator oświaty przyznaje, że takich skarg trafia ostatnio do kuratorium dziesiątki. - Każdą musimy szczegółowo analizować, a wówczas podejmiemy decyzję o konsekwencjach wobec dyrektora, bo to przecież on odpowiada za bezpieczeństwo uczniów - dodaje pani kurator.

Rannego ośmiolatka czeka jeszcze leczenie drugiego złamanego zęba. Na razie nie może jeść słodyczy, ma zakaz gry w piłkę, a to chyba dla niego największa kara - zauważa pani Alicja.- Zamierzam wytoczyć szkole proces cywilny.

Zobacz także: Pierwsze słowa wybudzonej ze śpiączki 7-latki: Czy mama i tata żyją?

źródło: TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska