Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zimowy spływ kajakowy po Bobrze, Czernej i Kwisie

Małgorzata Trzcionkowska 518 135 502 [email protected]
Kinga Kępa, Beata Studzińska, Leszek Szymochnik i Antoni Kochanowski podczas przerwy w spływie, na stanicy klubu Szron. Na kajakarzy czekała ciepła herbata i bigos.
Kinga Kępa, Beata Studzińska, Leszek Szymochnik i Antoni Kochanowski podczas przerwy w spływie, na stanicy klubu Szron. Na kajakarzy czekała ciepła herbata i bigos. Małgorzata Trzcionkowska
- Zimowy spływ jest naprawdę fajny - zachęca Łukasz Mazurek z Żagania, który studiuje we Wrocławiu. - Mamy specjalne fartuchy, które osłaniają nas przed zimną wodą. Marzną tylko ręce. Zawsze warto ze sobą wziąć ciepłą herbatę.

W XVII ogólnopolskim zimowym spływie kajakowym po Bobrze, Czernej i Kwisie wzięło udział ponad 60 uczestników z całego kraju. - To mój pierwszy spływ - mówi Łukasz Mazurek.- Miałem ochotę popłynąć już w zeszłym roku, ale się nie udało - dodaje student.
Łukasz po drodze zaliczył przewrotkę, ale zaznacza, że w kajaku jest ciepło. Od wody izoluje człowieka specjalny fartuch. Dopiero po wyjściu na brzeg robi się zimniej.
W tegorocznym spływie wzięło udział siedem odważnych pań, którym nie straszne były trudy zimowej przeprawy. - Wyruszyłam z Kowalic, czyli najtrudniejszą trasą - opowiada Kinga Kępa z Piotrkowa Trybunalskiego. - Było naprawdę trudno. Szybki nurt rzeki, dużo konarów drzew.
Pani Kinga była już na spływach kajakowych z członkami klubu Pliszka z Zielonej Góry oraz żagańskiego Szronu - organizatorami ostatniej imprezy kajakowej. Przyjechała na ich zaproszenie. - Nie zmarzłam w wodzie - zaznacza. - W ubiegłym roku byłam na spływie, a potem w tym samym stroju pojechałam na narty i wtedy naprawdę zmarzłam.

K. Kępa zaliczyła przewrotkę na Czernej i nie miała już siły płynąć dalej. Z wody wyłowili ją Leszek Szymochnik i Antoni Kochanowski, którzy zabezpieczali imprezę logistycznie. - Jechaliśmy za spływem samochodami i zabieraliśmy z wody uczestników, którzy nie chcieli już płynąć - mówią. - Dojazd na brzeg wcale nie jest łatwy, z uwagi na wysokie skarpy i rozmiękły grunt. Pewnie nawet samochody terenowe miałyby problemy z podjechaniem na brzeg. Na trasie zdarzyło nam się nieść kajak jednego z uczestników przez dwa kilometry, bo nie dało się podjechać bliżej.
Beata Studzińska ze Świebodzina pokazuje specjalny, kajakarski strój. - Mam kask, kombinezon i fartuch - wylicza. - To rzeczy używane przez sportowców wyczynowych, a mi zdecydowanie ułatwiają pokonanie trasy.

W tym roku trasa kajakarska była wyjątkowo trudna. Czerna podniosła się o półtora metra i w niektórych miejscach wystąpiła z brzegów. - Miałem taki moment, że nie wiedziałem, gdzie płynąć - śmieje się Ł. Mazurek. - Trafiłem na szerokie rozlewisko i nie było widać, gdzie jest koryto rzeki i główny nurt.
Gospodarze z żagańskiego klubu Szron, przygotowali dla uczestników poczęstunek i odpoczynek przy stanicy na Czernej. Była ciepła herbata, bigos i kiełbaski.
- Przygotowaliśmy dla kajakarzy różne trasy, w zależności od posiadanych umiejętności i samopoczucia - wyjaśnia Ryszard Dyrkacz, szef żagańskiego Szronu. - Meta spływu była w Nowogrodzie Bobrzańskim. Myślę, że wszyscy dobrze się bawili i nikt się nie przeziębił. Zresztą w tym roku warunki były bardzo dobre. A przypomnę, że w ubiegłym roku płynęliśmy wśród zaśnieżonych brzegów.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska