Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sprzedaży pojawiła się książka opisująca czas epidemii

Tomasz Krzymiński 0 76 835 81 11 [email protected]
- Książka mocno się broniła do samego końca, ale poradziłem sobie i czuję się spełniony - opowiada zadowolony Aleksander Wilecki.
- Książka mocno się broniła do samego końca, ale poradziłem sobie i czuję się spełniony - opowiada zadowolony Aleksander Wilecki. Fot. Tomasz Krzymiński
Można już kupić "Małą wschowską kronikę zarazy". Żmudnej pracy przełożenia tego dzieła Samuela Fryderyka Lauterbacha na język polski podjął się Aleksander Wilecki.

Kilka miesięcy trwało przełożenie tej starej książki na język polski. Przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. - Jestem szczęśliwy i czuję się spełniony w tym momencie - opowiada A. Wilecki. - Między innymi dlatego, że książka ukazała się właśnie teraz, przy okazji międzynarodowej sesji naukowej i wielkiej wystawy w muzeum.

Były niespodzianki

Szczególnie, że książka ukazała się w wersji dwujęzycznej polskiej i niemieckiej. - Dobrze mi szło, ale pod koniec pojawiły się niespodzianki. Książka się mocno broniła - dodaje tłumacz. - Na przykład sprawa nazewnictwa niektórych zawodów. Pojawił się termin grzebieniarze i grzebiennicy. Długo to musiałem konsultować, ale pomógł mi bardzo słownik XVI - wiecznej polszczyzny. Tam znalazłem to, co mnie interesowało w tej kwestii.

Jak przyznaje A. Wilecki, sporo wysiłku kosztowało go przetłumaczenie tego wielkiego wschowskiego dzieła. - Paradoksalnie nie niemiecki był tu najtrudniejszy - twierdzi. - Ale detale, szczegóły, przypisy czy dygresje.
Książkę można kupić w Muzeum Ziemi Wschowskiej za 40 zł. S. Lauterbach opisuje w niej czas epidemii, która 300 lat temu nawiedziła miasto. Tłumacz i muzealnicy zachęcają do lektury, bo uważają książkę za bardzo ciekawą. To historia ostatniej wielkiej epidemii dżumy. Lauterbach pisze o tym, kto zmarł i kiedy. W sumie w czasie dzewięciomiesięcznej walki z chorobą życie straciło ponad 3 tys. ludzi. Pastor Lauterbach podaje wiele danych o ofiarach, między innymi ich profesje. Ale najciekawsze są fragmenty dotyczące tego, jak zachowywali się ludzie w czasach zarazy. W czasach totalnej izolacji miasta.

Przymierzy się do następnej

Mowa tam o zabobonach, nakazujących wbić osikowy kołek w ciało pierwszej ofiary choroby, a także o niegodziwości grabarzy, czy zwykłej ludzkiej solidarności.
Książka została wydana drukiem dzięki wschowskiemu muzeum.

A. Wilecki myśli o kolejnym tłumaczeniu. - Dyrektor muzeum Leszek Marciniak ma na uwadze "Wschowski Syjon" czyli historia Wschowy pomiędzy 1500 i 1700 rokiem - mówi tłumacz. - To coś wielkiego dla miasta, cenne źródło informacji, bo opisane jest wszystko, co tu się działo. To w porównaniu z kroniką, która jest wagi piórkowej, waga ciężka. ,,Mała wschowska kronika zarazy" ma 120 stron, a ta praca ponad 750.
Według niego to melodia przyszłości. - I nie wykluczam, że podejmę się tego wyzwania, bo to pasjonujące. Pod warunkiem, ze czas pozwoli - mówi A. Wilecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska