Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Garbiczu przez drogę cierpi przyroda

Ewelina Ryś
Henryk Bulera pokazuje, w którym miejscu zmielony asfalt spływa z deszczem do jeziora. - Aż serce boli, kiedy się na to patrzy - mówi.
Henryk Bulera pokazuje, w którym miejscu zmielony asfalt spływa z deszczem do jeziora. - Aż serce boli, kiedy się na to patrzy - mówi. Ewelina Ryś
- To jakiś koszmar! Śmierdzi z drogi niemożliwie, a kurz jest taki, że oddech zatyka - skarżą się właściciele działek nad jeziorem w Garbiczu. Ich zdaniem starostwo zafundowało im dojazd do posesji z trującej masy asfaltowej.

- Problem pojawił się kilka tygodni temu - opowiada Henryk Bulera, właściciel działki tuż nad jeziorem. Wtedy na zniszczoną drogę żwirową z Garbicza w kierunku Dębrznicy nawieziono rozdrobniony asfalt. Załatano nim dziury, które powstały po tegorocznej zimie, a ciężki sprzęt wszystko wyrównał i ubił. - Myślałem, że to koniec kłopotów z dojazdem do posesji, a te dopiero się zaczęły. To jakieś 700 metrów trucizny - H. Bulera pokazuje nam garść poasfaltowych odpadów. - Cuchnie strasznie - mówi. - Najbardziej, kiedy grzeje słońce, więc najgorsze dopiero przed nami - martwi się. Takie obawy mają też inni właściciele działek, sąsiadujących z drogą. Mówią, że nowa nawierzchnia odebrała im przyjemność wypoczynku na świeżym powietrzu. A głównie tym się kierowali, kupując ziemię w tym miejscu. Wielu z nich wybudowało tam swoje wymarzone domy nad jeziorem.

Wszystko spływa do jeziora

Podkreślają, że nie tylko smród i kurz spędza im sen z powiek. - Cierpimy nie tylko my, ale też przyroda - twierdzą i z żalem spoglądają w stronę jeziora. Ich zdaniem, przy intensywnych opadach deszczu, asfaltowa nawierzchnia spływa właśnie do niego. - A ono ma przecież zerową klasę czystości - podkreślają. Pan Andrzej (nie chciał nazwiska w gazecie), który przyjeżdża na wypoczynek do Garbicza z Niemiec zaznacza, że droga znajduję się na obszarze chronionego krajobrazu Puszcza nad Pliszką, który jest objęty programem Natura 2000. - W takim miejscu, taka droga jest po prostu absurdem - podkreśla. Jemu i innym sąsiadom zależy, żeby jak najszybciej usunąć szkodliwą nawierzchnię. W tej sprawie zwrócili się do starostwa, ale - jak mówią - bezskutecznie. - Po kilku naszych telefonach nawieźli piasek i przysypali nim rozdrobniony asfalt - tłumaczą. - Ale to problemu nie rozwiąże. Pomóżcie - proszą.

Mają poparcie sołtysa

Dzwonimy do wydziału dróg i komunikacji w sulęcińskim starostwie, bo to tam zapadła decyzja o sposobie naprawy drogi w Garbiczu. - Nowa nawierzchnia to po prostu sfrezowany destrukt, pochodzący z remontowanego niedawno w tej miejscowości odcinka drogi - wyjaśnia naczelnik wydziału Kazimierz Gryz. Twierdzi, że tym sposobem już kilka razy naprawiono inne drogi w powiecie. Mówi, że nie ma pieniędzy na kompleksową modernizację trasy z Garbicza do Dębrznicy. Dodaje jednak, że jeśli będą kolejne skargi od właścicieli przydrożnych działek, to zleci przysypanie nawierzchni żwirem i powtórne ubicie nawierzchni.

Według właścicieli działek nad jeziorem, takie rozwiązanie to wyrzucanie pieniędzy w błoto. - Problem zniknie tylko wtedy, kiedy z drogi zostanie usunięta asfaltowa nawierzchnia - mówią. Dlatego kilka dni temu zwrócili się o pomoc do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim. - Otrzymałem takie pismo i zamierzam zająć się tym problemem - potwierdził nam w rozmowie telefonicznej szef tej instytucji Jan Rydzanicz.

Właściciele działek zapowiadają, że nie zamierzają się poddać i będą do skutku walczyć o usunięcie rozdrobnionego asfaltu. Mają poparcie sołtysa Garbicza Joanny Winkelmann.
Do sprawy wrócimy.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska