Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka banku w Słońsku wyłudziła 2,6 mln zł?

Beata Bielecka 95 758 07 61 [email protected]
Sprawa wyszła na jaw dzięki wewnętrznej kontroli z centrali banku, bo komuś rzuciło się w oczy, że kredyty nie są spłacane. Ponad rok temu prokuratura postawiła zarzuty wszystkim podejrzanym.
Sprawa wyszła na jaw dzięki wewnętrznej kontroli z centrali banku, bo komuś rzuciło się w oczy, że kredyty nie są spłacane. Ponad rok temu prokuratura postawiła zarzuty wszystkim podejrzanym. sxc.hu
Do emerytury mogła sobie spokojnie pracować, mając niezłą pensję, ale zachciało jej się milionów - komentują mieszkańcy sprawę Małgorzaty Ch., byłej szefowej Gospodarczego Banku Spółdzielczego, która ma stanąć przed sądem.

Nie sama. Wraz z nią na ławie oskarżonych zasiądą 43 osoby! Akt oskarżenia trafił kilka dni temu do gorzowskiego sądu z tamtejszej prokuratury okręgowej. - Jak się dowiedziałem o całej tej sprawie nie mogłem uwierzyć - przyznaje wójt Słońska Janusz Krzyśków. Mówi, że Małgorzata Ch. była dyrektorem banku w Słońsku od jakiś 20 lat. Rzecznik prokuratury okręgowej Dariusz Domarecki też się nie może nadziwić. - Nie mam pojęcia, na co ta pani mogła liczyć?! Przecież gdyby to oszustwo nie wyszło podczas wewnętrznej kontroli w banku, w końcu o nie spłacane kredyty upomnieliby się wierzyciele, a jak nie oni, to komornik - mówi. Opowiada, że cała sprawa ma swój początek w połowie roku 2010, a przestępczy proceder trwał do lutego 2012 roku. W tym czasie znajomi dyrektorki: 42-letni Klaudiusz K. (z naszych informacji wynika, że pochodzi ze Słońska, a mieszka w Torzymiu), były piłkarz z Torzymia 39-letni Jarosław B. oraz 43-letni Dariusz D. zaczęli przyprowadzać do banku osoby, które wcześniej skrupulatnie wyszukiwali.

Przeczytaj też: Wielki przekręt w banku w Słońsku. Wyłudzili ponad 2,6 mln zł!

- Wśród nich byli tacy, którzy za butelkę wódki wszystko podpisali - opowiada jeden z mieszkańców Słońska, który chce zostać anonimowy. - Osoby te, w swoim imieniu, ale nie dla siebie, zawierały umowy o kredyt posługując się fikcyjnymi zaświadczeniami o zatrudnieniu i wysokości zarobków - mówi D. Domarecki. Wyłudzone z banku pieniądze przekazywały następnie wspólnikom 52-letniej Małgorzaty Ch. Lewi kredytobiorcy mieli dostawać tylko niewielkie działki. Sprawcy opłacali co najwyżej pierwsze raty kredytów, bo były też przypadki, że nie robili tego w ogóle. Sprawa wyszła na jaw dzięki wewnętrznej kontroli z centrali banku, bo komuś rzuciło się w oczy, że kredyty nie są spłacane. Ponad rok temu prokuratura postawiła zarzuty wszystkim podejrzanym.

Chcieliśmy porozmawiać o tej sprawie z prezesem GBS w Barlinku Zbigniewem Wielgoszem (tam mieści się centrala tego banku), ale przez sekretarkę powiedział, że nie chce się wypowiadać na ten temat.
Rozmawialiśmy natomiast z szefową innego banku w Lubuskiem, która anonimowo zgodziła się skomentować oszustwo w Słońsku. - Trzeba być idiotą, żeby wierzyć, że coś takiego może się udać - mówi. - W każdym banku centrala przygląda się kredytom ze szczególną dokładnością. Komuś w końcu musiała zapalić się czerwona lampka w głowie, gdy widział, że mały bank realizuje maksymalnie fantastyczny plan związany z udzielaniem kredytów. Jeśli ten proceder trwał przez ok. 2 lata to znaczy, że miesięcznie bank udzielał średnio 70 tys. zł kredytów. Sprytne było jedynie to, że w tą sprawę wciągnięto tak wiele osób, bo wówczas kwoty kredytów nie były wielkie i nie rzucały się tak bardzo w oczy - dodaje. Z drugiej strony nie może uwierzyć, że ktoś zdecydował się wciągnąć w oszustwo tak wiele osób. - Zamkniesz im wszystkim dziób? Jaka jest pewność, że przy piwie ktoś się nie wygada? - pyta. Jest też zdania, że takie historie trzeba nagłaśniać. - Choćby po to, żeby eliminować durne pomysły, które mogłyby się urodzić w głowach innych osób, która mają dostęp do tak dużych pieniędzy - tłumaczy.

Przeczytaj też: Drukuj umowy, jakie zawierasz z bankiem w internecie!

Od D. Domareckiego wiemy, że z banku w Słońsku wyłudzono dokładnie 2 636 090 zł. - Na szczęście skutecznie udało nam się zabezpieczyć nieruchomości należące do oskarżonych na poczet grożących im kar majątkowych - mówi. - Na łączną sumę 2 343 213 zł - podkreśla.
Wśród tych nieruchomości jest m.in. dom byłej dyrektorki banku, w którym mieszka z mężem i dwójką dzieci.

Jeżeli sąd podzieli zdanie prokuratury i skaże Małgorzatę Ch. i trzech jej wspólników, mogą spędzić za kratkami nawet 8 lat. Dla 26 osób, które brały dla nich kredyty i zgodziły się dobrowolnie poddać karze, prokuratura chce uzgodnionych w toku śledztwa kar pozbawienia wolności w zawieszeniu. 14 osób, które nie przyznają się do winy będą odpowiadać tak jak główna czwórka. Im też grozi do 8 lat więzienia za współudział w przestępstwie.
D. Domarecki nie pamięta, żeby w ostatnich latach prokuratura zajmowała się sprawą tego kalibru związaną z oszustwami bankowymi. Ostatni tego typu przypadek, który odbił się szerokim echem w całej Polsce dotyczył, nomen omen, mieszkańca Barlinka Artura S., który w 2000 roku w gorzowskim oddziale BGŻ zrealizował czek jednej z amerykańskich firm na sumę prawie miliona dolarów. W niedługim czasie okazało się, że był on perfekcyjnie podrobiony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska