Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był kimś, teraz szuka domu

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Chodzi mi o mieszkanie, żebym miał jakiś swój kąt. Po złożeniu podania czekam już trzy lata na decyzję - mówi Jerzy Wichłacz.
- Chodzi mi o mieszkanie, żebym miał jakiś swój kąt. Po złożeniu podania czekam już trzy lata na decyzję - mówi Jerzy Wichłacz. Mariusz Kapała
Był bramkarzem Zagłębia Lubin. Ożenił się, dostał mieszkanie. Potem grał w innych klubach. Ale życie nie jest usłane różami. Dziś jest bezdomny, bezrobotny, na dodatek po ciężkim wypadku, z krwiakiem mózgu.

Zgłosił się do "GL" Jerzy Wichłacz. - Jestem bezdomny, bezrobotny, na dodatek chory - zaczął opowieść. - Złożyłem papiery w sprawie mieszkania, ale otrzymałem pismo, że muszę czekać 10 lat!

Pismo z Zakładu Gospodarowania Mieniem Komunalnym mówi, że: "w chwili obecnej nie ma możliwości przydzielenia panu wnioskowanego lokalu". Podpisał się Kazimierz Kotowski, szef ZGKM. - I to kolega z klasy, a tak mnie traktuje - żali się J. Wichłacz.

Pan Jerzy opowiada ciekawą i trudną historię swego życia. Ciekawą i pouczającą. Był kimś: znanym sportowcem. Widać to po posturze - 190 cm wzrostu. Grał w piłkę nożną jako bramkarz Zagłębia Lubin w latach 1984 - 89. Z tym klubem, jak relacjonuje, awansował do ekstraklasy.

- W Lubinie dostałem mieszkanie, tam się ożeniłem, urodziły się dzieci - przypomina. Po Zagłębiu grał jeszcze w Miedzi Legnica, z którą też awansował, do II ligi, potem w Śląsku Wrocław. Coś jednak nie zagrało w życiu, gdyż pod koniec lat 90. wrócił do Sulechowa. Wcześniej nastąpił rozwód, mieszkanie zostawił rodzinie w Lubinie.

- W Sulechowie zamieszkałem z matką, która zmarła cztery lata temu i przepisała wszystko na siostrę - ciągnie opowieść. "Wszystko" oznacza poniemiecki dom, który siostra zamierza sprzedać. Wichłacz mówi, że jest ogłoszenie w internecie.

Niecałe trzy lata temu były bramkarz miał poważny wypadek w pracy. Pokazuje dokumenty. Złamanie kości czaszki, krwiak mózgu. Po tym wypadku dostał orzeczenie o niepełnosprawności na dwa lata, które skończyło się w marcu. Ale otrzymał kolejne, do 31 marca 2014 r., wraz z rentą.

Kto poda pomocną dłoń?

- Wypadek zdarzył się, gdy pracowałem prywatnie u szefa, trafiłem z miejsca do szpitala, na zwolnieniu przebywałem 200 dni. Założyłem sprawę cywilną o odszkodowanie - opowiada. Na dodatek J. Wichłacz zaliczył też epizod więzienny. Na kilka miesięcy trafił do Krzywańca... - Za jazdę rowerem "po wpływem"... - tłumaczy.

Burmistrz Roman Rakowski, znany ze sportowych sympatii, po usłyszeniu naszej opowieści od razu "wrzucił w Google" nazwisko bramkarza.

- No faktycznie, wygląda na to, że grał w Zagłębiu Lubin - ocenił, gdy w komputerze wyświetliły się wyniki. - Tylko co ja mogę zrobić? Jest demokracja, wszystkich traktujemy równo. Nawet jeśli ktoś miał świetlaną przeszłość. Niestety, kolejka oczekujących na mieszkania jest długa, kilkuletnia. A takich jak pan Wichłacz mamy w gminie kilkudziesięciu. Gdybym miał pod ręką wolny lokal, to z przyjemnością dałbym temu panu.

Wichłacz jest w kropce. Do pracy ze swą chorobą oczywiście nie może iść. Choć deklaruje, że jako instruktor z uprawnieniami piłkarskimi mógłby choć doradzać jakiemuś klubowi, prowadzić treningi. Może warto podać rękę człowiekowi w trudnej sytuacji...

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska