Ze snu wyrwało ich walenie w okno. - Obudził nas mój tata, krzyczał: „Palicie się!” - opowiada Honorata Puławska. Pożar wybuchł przed 23.00 w niedzielę. Pięcioosobowa rodzina mieszkała w dużym, starym budynku, gdzie poza częścią mieszkalną był garaż, stodoła dla zwierząt i strych pełen siana.
- Wszyscy wybiegliśmy na podwórko prosto z łóżek, w pidżamach, boso. W płomieniach był już cały dach. Panika straszna, Kinga po drodze przewróciła się, zdarła nogę. Potem przyjechały wozy strażackie, strażacy gasili pożar do rana - relacjonuje pani Honorata.
W domu, który się spalił, kobieta mieszkała z Markiem Stańczykiem oraz trojgiem dzieci: 17-letnim Zbyszkiem, 14-letnią Kingą i 7-letnią Justyną. Wszyscy chcą jak najszybciej odbudować dom i stodołę. Ale na razie brakuje nawet ubrań i butów dla dzieci. A w rodzinie się nie przelewa. Sami na pewno nie staną na nogi...
Więcej o tym pożarze oraz jak pomóc rodzinie przeczytasz w środę, 9 marca w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?