Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta decyzja wywołała protesty w Rzepinie i Słubicach

(beb)
Zbigniew Spurgiasz, związkowiec z Rzepina pracujący na kolei, krytykuje przeniesienie przystanku autobusowego w inne miejsce.
Zbigniew Spurgiasz, związkowiec z Rzepina pracujący na kolei, krytykuje przeniesienie przystanku autobusowego w inne miejsce. Archiwum
- Co za bzdura!- denerwują się mieszkańcy obu miast komentując przeniesienie przystanku autobusowego spod dworca PKP w Rzepinie na sąsiednią ulicę. Pasażerowie marzną teraz na dworze, a w dodatku muszą dźwigać bagaże.

Przystanek był wcześniej dwa kroki od dworca PKP. Dla ludzi wygoda, bo czekając na autobus czy pociąg mogli wejść do ciepłej poczekalni. Nie musieli też wędrować z walizkami. Niedawno przystanek został przeniesiony jakieś 300 metrów dalej. - Chyba komuś rozum odebrało - złościł się mieszkaniec Rzepina, który zadzwonił do nas w tej sprawie. - To jakaś kompletna bzdura. Jak psy mokniemy teraz na dworze, bo w tym nowym miejscu nie ma nawet małego zadaszenia - wtórował mu słubiczanin (obaj nie chcieli nazwisk w gazecie).

Zbigniew Spurgiasz, związkowiec z Rzepina, który pracuje na kolei, przyznaje im rację. - Dla pasażerów jest to na pewno duże utrudnienie, choćby dlatego, że teraz muszą ciągnąć walizki po chodniku, który pamięta czasy Gierka - opowiada o nierównych płytach od rogatek do dworca.

O nową lokalizację przystanku wnioskował słubicki Transhand, który obsługuje linie autobusowe na tym terenie. - Wystąpił do nas o wskazanie miejsca, gdzie mógłby przenieść przystanek, bo nie mógł się dogadać z PKP w sprawie dzierżawy - mówi burmistrz Andrzej Skałuba. Padły dwie propozycje: ul. Dworcowa i Zachodnia. Transhand wybrał pierwszą. - Mieszkańcy i do nas przychodzą na skargę. Chcą żeby przy nowym przystanku postawić choćby małą wiatę i ławeczkę. Jest koniec roku, z finansami krucho, ale coś trzeba będzie zrobić, choć chodnik jest w tym miejscu wąski i może to przeszkadzać pieszym - opowiada A. Skałuba. - Nie wiem, jak to się mogło stać, że dwie strony nie potrafiły się dogadać w tym temacie - dodaje.

Wyjaśnia to szef Transhandu Tadeusz Jacek. - Do niedawna płaciliśmy rozsądne pieniądze za dzierżawę terenu od PKP, a nagle przyszła ogromna podwyżka - mówi. W 2004 roku, gdy po raz pierwszy podpisano umowę Transhand płacił rocznie 100 zł. Teraz miałby płacić 4,2 tys. zł. - Nie stać nas na to. Były dwa wyjścia: albo zlikwidować przystanek, albo przenieść go poza obręb PKP. Gmina udostępniła nam teren to się zdecydowaliśmy ze względu na pasażerów - mówi.

Rzecznik PKP S.A. we Wrocławiu Bartłomiej Sarna podkreśla, że od 2004 roku stawka czynszu nie była aktualizowana i dostosowano ją jedynie do obecnych warunków rynkowych. Mówi też, że kwota podana nam przez najemcę, została przez wynajmującego ostatecznie znacznie obniżona, ale mimo to nie doszło do zawarcia nowej umowy. O szczegółach umowy nie chciał rozmawiać z uwagi na tajemnicę handlową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska