Już drugi raz w tym roku przedstawiciele firm ze Świecka zorganizowali dziś pikietę w obronie swoich miejsc pracy. Chodzi o ok. 600 osób zatrudnionych m.in. w spedycjach, agencjach celnych, kantorach.
Jest drugie dno?
- Liczymy, że nasze protesty coś w końcu dadzą - mówiła nam Jolanta Lech, która od 20 lat pracuje w Polsped-Gerlach (swoje biura firma ma na terminalu i przejściu granicznym). - To skandal, że władza nie może dojść do porozumienia - dodała.
- Żyjemy w całkowitym zawieszeniu, bo nie wiemy, co będzie z naszymi umowami - skarżyła się też Marzena Mnichowicz z terminala. Ponieważ wojewoda chce sprzedać go gminie, stwierdził, że to właśnie z nią właściciele firm mają podpisać z końcem grudnia nowe umowy. Tyle, że terminalem nadal zarządza starosta słubicki Andrzej Bycka.
Pat związany ze sprzedażą nieruchomości (chce ją też kupić powiat) zabiera ludziom spokój. Poseł Marcin Mroczek, krytykował wczoraj wojewodę, że ten dał zgodę na sprzedaż terminala gminie za 2 mln zł, podczas gdy powiat proponował 3 mln zł. Palikot dodał, że nieprawdopodobne jest to, że osobista niechęć wobec siebie wojewody i starosty może doprowadzić do tego, że zagrożone będą miejsca pracy tak wielu osób. Jego zdaniem w całej sprawie jest prawdopodobnie drugie dno, bo to, co się dzieje na przejściu granicznym w Świecku może być na rękę innym przedsiębiorcom.
Prokuratura to sprawdzi?
- Czyje interesy mają być tu reprezentowane: Autostrady Wielkopolskiej czy słubiczan - wtórował mu Mroczek. Bo przedsiębiorcy ze Świecka nie mają wątpliwości, że stali się konkurencją dla tych, którzy zainwestowali na A-2 w Miejsca Obsługi Podróżnych. Gdyby mogli działać po staremu, zabraliby MOP-om klientów.
Ale nie mogą, bo od lata, z powodu zmiany organizacji ruchu na przejściu, odcięto ich od kierowców. Ci, którzy chcą się zatrzymać przy kantorach czy punktach z ubezpieczeniami muszą złamać przepisy, bo obowiązuje tam zakaz wjazdu.
- Nową organizację ruchu wprowadziła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, twierdząc, że stara zagraża bezpieczeństwu - przypomniał wczoraj Bycka. - Tyle, że wcześniej nie dochodziło tu do żadnych wypadków, a po wprowadzeniu nowych zasad ruchu było już sześć, i to poważnych - dodał, a Mroczek pokazał zdjęcia roztrzaskanych aut.
Palikot zapowiedział, że jeżeli w ciągu tygodnia nie zostaną usunięte zaniedbania, które uniemożliwiają działalność firmom funkcjonujących na terminalu i przejściu granicznym, wystąpi do GDDKiA o zwolnienie szefa lubuskiego oddziału Przemysława Hamery oraz do premiera o odwołanie wojewody. Na reakcje poczeka miesiąc. Jeśli jej nie będzie zwróci się do prokuratury, żeby przyjrzała się całej sprawie.
Anna Jakubowska, rzeczniczka lubuskiego oddziału GDDKiA nie ukrywała, że zdziwił ją wniosek Palikota o odwołanie jej szefa. - Nie widzę argumentów. Całą sprawę zna dyrektor generalny w Warszawie i gdyby widział coś niewłaściwego w działaniach regionalnego dyrektora już wcześniej wyciągnąłby konsekwencje - stwierdziła.
Rzecznik wojewody Paweł Siminiak uznał, że zarzuty Palikota stanowią wyłączenie element gry politycznej, a sytuacja związana ze sprzedażą terminala nie jest wynikiem konfliktu ze starostą. Podkreślał, że zarządzenie wojewody o sprzedaży terminala gminie poprzedzone zostało dokładną analizą wszystkich ofert. - To, że przedsiębiorcy nie wiedzą z kim mają podpisać umowy najmu jest konsekwencją nieodpowiedzialnego i skandalicznego postępowania starosty Andrzeja Bycki, który od 30 sierpnia nie realizuje zarządzenia wojewody - dodał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?