Natychmiast wybiegła ze swojego biura i zaalarmowała kolegów. – Wiedzieliśmy, że ta pani jest niepełnosprawna i ma problemy z poruszaniem się. Sama by z tego pożaru nie wyszła. Dlatego trzeba było działać błyskawicznie – podkreśla pani Agnieszka.
Dym wydobywał się z okna na pierwszym piętrze kamienicy. Dwaj leśnicy w te pędy ruszyli do tego mieszkania. Dwaj kolejni złapali gaśnice i pognali za kolegami.
– W takich sytuacjach za dużo się nie myśli. Tam była krzycząca kobieta. Wołała o pomoc i musieliśmy coś z tym zrobić! Chwyciliśmy za gaśnice i ruszyliśmy do gaszenia – wspomina Wojciech Chochowski, zastępca nadleśniczego.
Zobacz też: Damian to nasz bohater! Chłopiec uratował swoją rodzinę z pożaru (posłuchaj mp3)
– Zadziałaliśmy instynktownie. W takim momencie człowiek nie myśli, tylko biegnie ratować drugiego człowieka – dodaje Leszek Wawryszuk, pracownik nadleśnictwa.
Po chwili mężczyźni byli na miejscu. Na szczęście sąsiedzi mieli zapasowe klucze do mieszkania, z którego dobiegał krzyk kobiety. – Gdy tam weszliśmy, to zadymienie było już takie, że musieliśmy się nachylić, żeby cokolwiek dostrzec – nie ukrywa pan Leszek.
Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby pomoc nie nadeszła błyskawicznie. Meble w kuchni już płonęły, paliła się na nich okleina, wydzielał się toksyczny dym... – Znaleźliśmy tę panią w rogu, wciśniętą. W oczach miała przerażenie. Ale też nadzieję, gdy nas zobaczyła – opowiada pan Leszek.
Jak dalej potoczyła się ta historia? Czytaj więcej w środę, 29 czerwca w papierowym wydaniu „Gazety Lubuskiej” oraz w naszym serwisie
plus.gazetalubuska.plDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?