Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nowosolska mafia działała

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Ukradli i sprzedali kilkadziesiąt aut. Przez telefon, prościutko z więzienia. Szymek i Czarny, chłopaki z Nowej Soli, siedzą za napad na kantor i kradzieże tirów z alkoholem.

Szymek to szef gangu. Współpracował z dolnośląskim bossem Lelkiem, który na śmierć i życie walczył z samym Carringtonem...

Niemożliwe? A jednak! Szymek i Czarny prowadzili biznes zza kart co najmniej przez ostatnie dwa lata. Tyle policja jest w stanie udowodnić. Niewykluczone, że działali wcześniej, bo siedzą już po siedem lat.

Jak funkcjonował przestępczy mechanizm? Obaj zaprzyjaźniali się ze współtowarzyszami niedoli, którzy mieli wyjść na wolność. Wychodzili i zaczynali współpracę. Szymek i Czarny kupowali kradzione auta, wydawali polecenia ludziom odpowiedzialnym za np. przebijanie numerów czy fałszowanie dokumentów, a później samochody sprzedawali.

Wszystko przez telefon, siedząc w więzieniu. - Każdy pracował na własny rachunek, ale wykorzystywali tych samych ludzi - usłyszeliśmy od naszego informatora. Na ich zleceniach było kilkunastu przestępców.

W ciągu dwóch lat Szymek i Czarny przehandlowali kilkadziesiąt samochodów. Nakryli ich lubuscy policjanci. Do tej pory aresztowano osiem osób. Będą kolejni zatrzymani, wśród nich na pewno ludzie ze służby więziennej. Ktoś musiał przestępcom dostarczyć zabronione w więzieniu telefony...

Byli nietykalni

Piotr S., czyli Szymek i Janusz W., czyli Czarny to nietuzinkowi przestępcy. Zwłaszcza ten pierwszy - mózg potężnego gangu, działającego do 2002 r. Wtedy Szymka zamknięto.

Czarny to zaufany "żołnierz" szefa. Obaj są z Nowej Soli, podobnie jak kilku innych z bandy. Rozbijali się luksusowymi samochodami. Nietykalni - tak mówiono o nich w tamtych latach w mieście. I rzeczywiście tacy byli, bo chronili ich skorumpowani policjanci (zostali wyrzuceni ze służby). To nie Szymek chodził do policji, gdy musiał się meldować, to funkcjonariusz szedł do niego.

Banda 37-letniego dziś Szymka działała wzdłuż granicy, od morza po góry, zapuszczając się też na teren Wielkopolski i woj. pomorskiego. Kiedy zaczęli grasować, nie wiadomo. Na pewno w grudniu 1998 r. napadli na kasjerkę zielonogórskiej firmy Dallas. Bandyci wyrwali kobiecie torebkę tuż przed bankiem. Byli w kominiarkach, mieli broń do obezwładniania. Zrabowali 120 tys. zł. Dwa miesiące później zrobili skok na właściciela kantoru w Nowej Soli. Też chcieli na wyrwę, nie wyszło.

Właściciel kantoru zaczął uciekać. Krzysztof K., Kapsel, zdecydował się strzelać. Właściciela kantoru dosięgły trzy kule, na szczęście, gumowe. Gdy upadł, przestępcy zwinęli torbę z 350 tys. zł (w przeliczeniu). Uciekali skradzionym cinqucento, wpadli w poślizg i wylądowali na drzewie. Z dworca, gdzie się ukrywali, odebrał ich Szymek. Sam z reguły nie brał udziału w napadach. Kierował. I o to też oskarża go prokuratura.

Sprawy o napad na kasjerkę i właściciela kantoru, także o kierowanie "zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym" (jak i inne) ciągle toczą się w zielonogórskim sądzie. Szymek i Czarny siedzą w więzieniu, skazani za napady na kantor w Zielonej Górze i dwa tiry z alkoholem. Pierwszy dostał 11 lat, drugi - 10.

Za to siedzą

Kantor w Zielonej Górze rozpracowali najprościej jak można. Obserwowali pracownika, który po zamknięciu biznesu zawsze tą samą taksówką woził utarg właścicielowi. W kwietniu 1999 wymierzyli w pracownika obrzyna. Ich łupem padło 115 tys. zł.

Tiry z alkoholem z zielonogórskiego Polmosu wystawiał im pracownik agencji celnej, która odprawiała towar. Pierwsza z ciężarówek wiozła Wyborową i wiśniówkę do San Paulo. Gdy koło Świebodzina wyjeżdżała na trasę Świecko - Poznań, z kbks z tłumikiem i lunetą strzelili w koło. Ale spudłowali. Trafili przed przejazdem kolejowym koło Poznania.

Powietrze zeszło dopiero przed Lednogórą. Poczekali, aż kierowca wymieni koło, zarzucili mu worek na głowę, skuli, wywieźli do lasu i przywiązali do drzewa. Tira zabrali. Ponieważ wódka była bez akcyzy, mieli problem ze sprzedażą. Pomógł Jacek B., Lelek, szef dolnośląskiej mafii.

Trzy miesiące później pracownik agencji powiedział Szymkowi o kolejnym transporcie, teraz z Luksusową i Panem Tadeuszem (za sprzedanie pierwszej informacji człowiek z agencji dostał 3 tys. zł). Teraz bandyci zadziałali "na kolce". Powietrze z koła zeszło na trasie do Wrocławia. Ale kierowca bał się napadu i przy wymianie koła ochraniała go policja, którą wezwał. Już we Wrocławiu wkurzeni bandyci zmienili plan: zatrzymali go, udając policjantów. Strzelili gazem w twarz, a później przywiązali do drzewa. Odjechali tirem wartym 173 tys. zł.

Dogadywali się z innymi gangami

Zielonogórska prokuratura oskarża bandytów o napady na inne ciężarówki, hurtownie, ludzi przewożących gotówkę, o włamania do centrów handlowych, urzędów. Gdy działali na Dolnym Śląsku, za każdy skok odpalali dolę Lelkowi.

- Pozwolenia musieli mieć też od innych grup, na których teren wchodzili - mówi insp. Dariusz Jamroz, zielonogórski policjant, dziś wiceszef policji w Gdańsku. To on rozpracował gang Szymka. Pomagał mu specjalny zespół. Nad bandą pracowali niemal trzy lata.

- Grupa była znana z kradzieży samochodów. Ukradli ich ponad 200 - dodaje Jamroz. Pamięta jedne z pierwszych napadów: przestępcy usiłowali ukraść transporty z elektroniką, które wychodziły z firmy obecnego prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza.

- Na transporty z tej firmy usiłowali napaść trzykrotnie - potwierdza Kazimierz Rubaszewski, rzecznik prokuratury w Zielonej Górze. Raz w biały dzień poprosili kierowcę o podwiezienie. Gdy przystawili mu broń do głowy, ustawił tira w poprzek drogi. Zablokował ruch, zrobiło się zamieszanie, bandyci uciekli. Kierowca nie wytrzymał stresu, zwolnił się z pracy.

Uprowadzali ludzi

Banda Szymka oskarżona jest też o włamanie do pałacu w Bielicach koło Rzepina. Remontowała go Polka, która po latach pracy sprzedała swój majątek w Australii i wróciła do kraju. Skradli kosmetyki wartości 1 mln zł, jakie zostały jej po zlikwidowanym sklepie.

Gangsterzy prawdopodobnie uprowadzali ludzi. Z Żar porwali mężczyznę, który z tapczanu teściowej ukradł pieniądze i biżuterię, łącznie 500 tys. zł.

Straszyli go paralizatorem, trzymali w lesie, ale wytrwale zaprzeczał, że ma kasę. W końcu go puścili. Z kolei za porwanego w Nowej Soli chcieli 200 tys. zł. Trzymali go przez tydzień, ale forsy nie dostali. Mężczyzna był bratem jednego z trójki postrzelonych w 1995 r. przez Cygana. Bandzior był wówczas członkiem młodzieżowej grupy Szymka. Do strzelaniny doszło po bójce, którą wywołał właśnie Szymek.

Obserwowali policję

Zdaniem prokuratury, to Szymek planował akcje, rozdzielał role, a później pieniądze. Grupa była bardzo dobrze zorganizowana. Jak szli na akcję, nasłuchiwali policję i ją obserwowali. Każdy w bandzie miał swoje zadania. Współpracowali bardzo zgodnie, dopiero pod koniec działalności z Szymkiem pokłócił się Marcin U., Mafik. Ziomek z Nowej Soli chciał się wybić na samodzielność.

W różnych akcyjnych konfiguracjach gang liczył prawie 30 osób, ale tych najważniejszych było dziesięciu. Członkom bandy, paserom, zamieszanym przypadkowo bądź nie w przestępstwa, których jest razem 80, prokuratura postawiła razem 370 zarzutów. - W napadach zrabowali co najmniej 4 mln zł - mówi Rubaszewski. Nie znaleziono broni bandytów. Udało się odzyskać jedynie pistolet i obrzyna, który przestępcy wrzucili do zalewu przy zamku Czocha.

W sprawach występuje dwóch świadków koronnych. Jednym jest ktoś z bandy Szymka, drugim - z gangu Lelka. Lelek to ten, który na śmierć i życie walczył ze słynnym Carringtonem. Być może Szymek pozazdrościł Carringtonowi tej sławy. Planował udział swoich "żołnierzy" w ucieczce członków innego gangu z sądu w Jeleniej Górze. Do akcji doszło w 2000 r., zginął wtedy szef tamtej grupy (oskarżonej o zabójstwa i rozboje), a trzech policjantów zostało rannych. Ostatecznie ludzie Szymka do Jeleniej Góry nie pojechali.

***
Policjanci mówią, że po tym, jak Szymek wymyślił handel kradzionymi samochodami zza krat, zajmuje się nim już drugie pokolenie funkcjonariuszy. Po wykryciu sprawy Szymek i Czarny zostali przeniesieni do więzienia, gdzie taki proceder ma być niemożliwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska