Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halo! Tu Bratek!

Katarzyna Kozłowska
Dla Marcina Iwanowskiego, Andrzeja Urbana, Marka Iwanowskiego, Roberta Pyryta i Wiesława Wodeckiego z radioklubu Bratek łączność radiowa to życiowa pasja
Dla Marcina Iwanowskiego, Andrzeja Urbana, Marka Iwanowskiego, Roberta Pyryta i Wiesława Wodeckiego z radioklubu Bratek łączność radiowa to życiowa pasja fot. Katarzyna Kozłowska
Krótkofalowcy z Nowego Miasteczka łączą się nawet z kosmosem.

- Kiedy zawiodą telefony, pozostaje łączność radiowa. Tak było w czasie wielkiej powodzi. Nasza pomoc była bardzo potrzebna - mówi Andrzej Urban z radioklubu Bratek.

Radioklub Bratek powstał w 1994 r. Wówczas jego siedziba mieściła się w dawnej szkole rolniczej, dzisiejszym Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych. - Potem jakiś czas nie mieliśmy swojego miejsca. Na szczęście rok temu miasto przyznało nam lokum. Mało gdzie krótkofalowcy mogą liczyć się z taką przychylnością władz - opowiada Wiesław Wodecki.

To jak bakcyl

W klubie jest osiem osób. - Dawniej było nas o wiele więcej. Mało kto posiadał telefon komórkowy. Łączność radiowa była więc bardzo atrakcyjna - wspomina Marek Iwanowski. Nazwę wymyślił współzałożyciel klubu Zenon Rega. Pracował w szkole rolniczej jako nauczyciel, dlatego nazwa związana jest tematycznie z jego zajęciem.

Krótkofalowcy przesiadują w pomieszczeniach stadionu sportowego. Stamtąd nawiązują kontakt niemal z całym światem. - Udało nam się połączyć z krótkofalowcami m.in. z Tunezji, Algierii, Rzymu - wymienia Andrzej Urban.

- Nasz kolega nawiązał kontakt ze stacją kosmiczną - dodaje M. Iwanowski.
Na pytanie, dlaczego tak ich pasjonują "rozmowy przez radio", odpowiadają: - Krótkofalarstwo jest jak bakcyl, którego nie da się wyrzucić z organizmu.

Mają misję

Mimo że jest to hobby, ma ono status amatorskiej służby radiokomunikacji. - To niezniszczalna rezerwa łączności na wypadek kataklizmu. Wszyscy krótkofalowcy są grupą samowystarczalną. Utrzymujemy się i szkolimy we własnym zakresie. Tutaj każdy hobbysta jest profesjonalistą - oznajmia M. Iwanowski.

Ich umiejętności sprawdziły się podczas wielkiej powodzi, która nawiedziła Nową Sól. - Z powodu braku prądu zawiodły wszystkie formy łączności. Jedyne, dzięki czemu można się było komunikować, to radio. Można powiedzieć, iż wtedy łączność służb profesjonalnych oparła się o łączność amatorską - mówi A. Urban. A Robert Pyryt dodaje:

- Krótkofalowcy są niezastąpieni. Na świecie jest wiele miejsc, gdzie nie połączysz się inaczej niż przez radio. No choćby na morzu. Tutaj najlepsza komórka nie ma żadnych szans.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska