Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głos Odry schowany w puszce [ZDJĘCIA]

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Dr Tomasz Andrzejewski założył rękawiczki, by pokazać ten cenny dokument, który ocał z gruzów
Dr Tomasz Andrzejewski założył rękawiczki, by pokazać ten cenny dokument, który ocał z gruzów Eliza Gniewek-Juszczak
W gruzach burzonej przędzalni w fabryce nici Odra odnalazł się akt erekcyjny. W czwartek zobaczyliśmy ten 80-letni dokument. Wygląda zupełnie jak nowy. Kaligrafia jest doskonała.

Zegar dawnego czasu

Dr Tomasz Andrzejewski zakłada rękawiczki, w inny sposób nie można takich dokumentów brać do rąk. – Nie da się tego papieru wyprostować – wyjaśnia, kiedy przytrzymuje kartki, abyśmy mogli zrobić zdjęcia. Nie ma się co dziwić, przecież przeleżał zwinięty w puszce przez tyle lat. Tekst jest pięknie wykaligrafowany. Właśnie wczoraj specjalista, który oprócz kwalifikacji do tłumaczenia posiadał też wiedzę historyczną, dokończył tłumaczenie. W gabinecie dyrektora Muzeum Miejskiego cofnęliśmy się o 80 lat.
Obejrzeliśmy dokładnie akt erekcyjny, który został wmurowany w ścianę budowanej w 1936 roku przędzalni. Musiał być schowany w szczelnie zamkniętej puszce, dzięki temu papier wygląda doskonale.

– Szkoda, że nie ma tej puszki, niby się nie zachowała, ale musiała być całkiem niezła – przyznaje dyrektor muzeum, do którego anonimowi mieszkańcy przynieśli znalezisko. Na tę kapsułę czasu trafili na terenie burzonej części Nowosolskiej Fabryki Nici Odra.

Zobacz również: Zamiast urodzin-pogrzeb. Znika fabryka nici Odra [ZDJĘCIA]

Nowosolska fabryka nici znika

Najlepszy czas nowosolskiej fabryki. Czytaj na następnej stronie

Najlepszy czas nowosolskiej fabryki

Kiedy puszka była wmurowywana 2 stycznia 1936 roku w ścianę przędzalni, fabryka była w swoim najlepszym okresie. Zakład zatrudniał wówczas we wszystkich działach łącznie 2779 pracowników. W przetłumaczonym wczoraj tekście czytamy, że „Nowa budowa wypada w czasie szczególnym. Niemcy pod wodzą Adolfa Hitlera uwolniły się z kajdan traktatów wersalskich. Wprowadzenie własnych surowców jest możliwe tylko przy sprzedaży własnych produktów, które przez światowy kryzys gospodarczy poniosły poważne szkody”. Dalej czytamy o tym, jak państwo ponownie sięgnęło po przemysł lniarski: „Wprowadzono nowoczesne metody przygotowania i przędzenia lnu, które wprowadziły przemysł lniany na nowy poziom. Kierownictwo i pracownicy wspólnie pracują dążąc do tego celu i wierzą, że ta nowa budowa, która rozpoczęła się w 1936 roku przyniesie przyszłym pokoleniom wiele przyjaznych miejsc pracy, dzięki którym w niemieckim przemyśle lnianym, ludzie odnajdą pracę i zadowolenie”. Tymczasem dziewięć lat później nie było niemieckiego Neusalz, a fabryka zaczęła nosić nazwę Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Lniarskiego „Odra”.
Autorzy tekstu wyrazili nadzieję, że „nowy budynek podtrzyma dobre 120-letnie tradycje, wierność i oddanie wspólnej pracy”. „Aby głos grusch-witzowskiej fabryki nici podążył w świat, a sukces pozwolił nam pozostać wiernym dla przyszłości tego zadania i wszystkich współpracowników” – tymi słowami kończy się przemowa z roku, w którym zaczęła się budowa przędzalni. Kapsuła została odkryta, kiedy przędzalnia zmienia się gruz.

Zobacz także: W Nowej Soli odkryto kapsułę czasu [ZDJĘCIA, WIDEO]

Koniec części fabryki w roku jubileuszu. Czytaj na następnej stronie

Koniec części fabryki w roku jubileuszu

Historia fabryki zaczęła się dwieście lat temu. Właśnie w 1816 r. David Gruschwitz założył wytwórnię nici. Później jego potomkowie rozbudowywali fabrykę aż do końca II wojny. J. D. Gruschwitz i kolejni zarządzający zmienili małą manufaktury w jeden z największych zakładów włókienniczych w Europie. Najpierw powstawały tutaj nici lniane, następnie bawełniane. Po wojnie przyszedł czas na nici syntetyczne. Przedsiębiorstwo przetrwało lata transformacji. Formalny koniec nastąpił w 2006 r. Przez ostatnich 10 lat niesprzedana część fabryki niszczała na tyle, że groziła zawaleniem. W 2016 roku Powiat Nowosolski otrzymał od Ministerstwa Finansów pieniądze na przeprowadzenie rozbiórki. Prace potrwają do końca roku.
Codziennie miejsce, w którym pracują buldożery, a nawet też alpiniści rozbierający cegła po cegle wybudowane tutaj potrzebne kiedyś wysokie kominy, odwiedzają mieszkańcy miasta, którzy byli związani z fabryką. – Ludzie podchodzą blisko, a przecież gruz leci, to niebezpieczne – skarżył się nam jeden z ochroniarzy. Pracownicy muzeum też próbowali szukać tej zaginionej puszki. Ale to co jeszcze niedawno było tutaj widać, przysypały kolejne warstwy gruzu. Na szczęście udało się w tej masie tysięcy ton ocalić ten jeden niemiecki dokument.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska