Pensje bez gwarancji
Pensje bez gwarancji
Wydawało nam się, że pensje pracowników, opłacający różne składki, są zabezpieczone w razie problemów firmy. Dlatego zadzwoniliśmy do gorzowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. Tam nam powiedziano, że pracownicy, których zakład jest w upadłości i jest niewypłacalny, powinni pójść po pensje do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń. Zadzwoniliśmy tam. Powiedziano nam, że wobec jednostek budżetowych, a taką jest szpital, prawo nie przewiduje upadłości, więc o wypłacie pracownikom zaległych świadczeń nie ma mowy.
(rys)
- Muszę się z miesiąca na miesiąc zapożyczać, żeby jakoś przeżyć - mówi jedna z pielęgniarek (nie chciała ujawnić nazwiska w gazecie). Ona, tak jak blisko 100 innych osób, nie znalazła pracy w nowo powołanym, prywatnym szpitalu. - Gdybym odzyskała należne mi około 17 tys. zł, stanęłabym na nogi. Te pieniądze to moja ostatnia deska ratunku - podkreśla. - Nie ja jedna jestem w takiej sytuacji - dodaje.
Niestety, władze starostwa szykują dla byłych pracowników szpitala w likwidacji przykrą niespodziankę. Jest plan, żeby po raz kolejny wydłużyć okres likwidacji publicznej lecznicy. Tym razem do końca 2017 r. (najpierw miał to być koniec 2011 r., potem 2013 r.)
- No to sobie jeszcze poczekamy - komentuje sprawę szefowa Solidarności w lecznicy Marzena Pankiewicz. - Teraz zaczniemy o pieniądze walczyć. Do skutku - zapowiada. A jest o co. Na każdą osobę przypada między 15 a 20 tys. zł. Są to zaległe wypłaty, których pracownicy nie dostawali od maja do sierpnia 2007 r., a także odprawy i odszkodowania. W sumie na szpitalu ciąży 102,5 mln zł długu.
Powiat stara się w rządzie o umorzenie 56 mln zł. Ale nie ma co na te pieniądze liczyć, dopóki nie spłaci tzw. wierzytelności cywilno-prawnych (chodzi m.in. o uregulowanie zaległych pensji, rachunków za dostawy leków, opłat za wodę, prąd - przyp. red.). To w sumie 46 mln zł. Dotąd udało się wynegocjować z wierzycielami umorzenie 7,5 mln zł. Na spłatę pozostałej kwoty powiat chce pożyczyć pieniądze w Banku Gospodarstwa Krajowego. Ten jeszcze nie wydał decyzji. Nadal trwają rozmowy z wierzycielami. Nie będzie natomiast negocjacji z byłymi pracownikami, bo oni mają otrzymać wszystkie należne im pieniądze.
- To, że zamierzamy wydłużyć okres likwidacji lecznicy, nie oznacza ucieczki przed odpowiedzialnością wobec pracowników - mówi wicestarosta gorzowski Grzegorz Tomczak. Tłumaczy, że na taki projekt wpłynęła ustawa, która wchodzi w życie już w lipcu. - Ona znacząco skraca czas na likwidację lecznicy, a my musimy spłatę długu rozłożyć w bezpiecznym dla powiatu czasie - wyjaśnia. Mówi, że pojawiło się też inne światełko w tunelu. Istnieje tzw. wariant powiatu lubańskiego, który pozwala na przejęcie przez powiat tylko części zobowiązań zadłużonej lecznicy. W tym przypadku miałyby to być zaległe pensje pracowników. - We wtorek wybieramy się do Lubania, żeby bliżej zapoznać się z taką możliwością - informuje G. Tomczak. Przyznaje, że o pomoc zwrócił się też do ministra finansów.
- Ciekawa jestem, co musi się wydarzyć, żebyśmy dostali wreszcie to, co się nam należy - twierdzi Barbara Rosołowska. Ludzie, którzy czekają na wypłatę zaległych pensji sami szukają pomocy. Zwrócili się do władz województwa, wysłali pisma do marszałka sejmu i premiera. Wczoraj M. Pankiewicz spotkała się też posłanką z Elżbietą Rafalską, która obiecała pomoc. - Musi w końcu być jakieś wyjście z tej chorej sytuacji - twierdzi M. Pankiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?