Kiedy Ewelina dowiedziała się, że jest chora trafiła pod opiekę fundacji Serce na dłoni. Z czasem została jeszcze podopieczną fundacji Ad Rem - namówili ją do tego rodzice jej zmarłej na glejaka koleżanki Igi Andres. - Rodzice Igi zwrócili się do mnie kilka dni po pogrzebie i postanowili, że wszystkie pieniądze jakie były zebrane przez fundację na lecznie ich córki przekażą mi - opowiada Ewelina.
Kiedy odwiedzili siedzibę fundacji okazało się, że nie ma takiej możliwości, żeby te pieniądze przekazać tak po prostu. Ewelina musiała założyć u nich swoje subkonto. - Oczywiście zgodziłam się - mówi dziewczyna.
Później zaczęły się kwesty i licytacje. Z punktu widzenia Eweliny, jej współpraca z fundacją nie układała się najlepiej. W końcu prezes Ad Rem postanowił zawiesić zbiórki na rzecz dziewczyny. - Do dziś nie dostałam żadnych pieniędzy - żali się Ewelina.
Całej sprawy nie chce komentować Kamili Czerwiński (prezes fundacji). Pomimo prób skontaktowania się z nim (np. w pracy) udało nam się jedynie raz porozmawiać z nim przez telefon. - Nie chcę na razie komentować tej sprawy. W odpowiednim czasie zwołam konferencję prasową i wtedy wszystko wyjaśnię - skomentował.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym, 21-22 lutego, papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?