Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ładujesz w firmie prywatny telefon? Nawet nie wiesz, że możesz łamać prawo

Tomasz Rusek
Tomasz Rusek
Ładujesz w firmie prywatny telefon? Przyniosłaś do pracy czajnik, by robić sobie w pokoju herbatę? Nawet nie wiesz, że możesz łamać prawo.

Prąd w urzędzie, szpitalu czy na dworcu wcale nie jest niczyi. Należy do tego, kto opłaca rachunek i administruje budynkiem. Niby oczywiste, ale gdy w Świętokrzyskim Urzędzie Marszałkowskim kierownictwo zakazało grzania wody po pokojach i nakazało zwrot czajników, zrobił się rwetes. Bo jak to!? Nie można mieć czajnika?

Takie jest prawo

Tymczasem znany gorzowski prawnik Krzysztof Grzesiowski dziwi się temu zdziwieniu. - Prąd przecież nie jest za darmo. Więc ten, kto za niego płaci, ma prawo określić, komu i do jakich celów go udostępnia. Najczęściej sprowadza się to do zastrzeżenia, że ładować i zasilać można urządzenia niezbędne do pracy, czyli służbowe. Takie ograniczenie jest w pełni zgodne z prawem - zapewnia ten fachowiec od kodeksu cywilnego.

opłata za prąd, radca prawny, krzysztof grzesiowski
Krzysztof Grzesiowski: - Ten, kto płaci za prąd, ma prawo określić, komu i do jakich celów go udostępnia. Tomasz Rusek

Powody są oczywiste: jeden urzędnik, grzejący codziennie wodę w prywatnym czajniku, ładujący na dokładkę prywatnego tableta i komórkę, urzędu nie zrujnuje. Ale 400 urzędników już „robi koszty”. Jakie?

Roczny koszt ładowania nowoczesnego smartfona to około 3-4 zł. Ale miesięczne ładowanie laptopa może dojść do 8-10 zł. Czyli rocznie to kilkadziesiąt złotych. Grzanie wody w czajniku? Około 70 zł rocznie. Czyli jeden człowiek może do w ten sposób dodać swojej firmie do rachunku prawie 200 zł. Przy kilkuset pracownikach robi się z tego konkretna sumka. A urzędy nie chcą marnotrawić pieniędzy.

Mają, co trzeba

W gorzowskim magistracie (500 zatrudnionych) usłyszeliśmy, że urząd zrobił bilans energetyczny i wyliczył, ile prądu urzędnikom potrzeba. - Dlatego zapewniliśmy podstawowe urządzenia niezbędne do pracy. A prywatne urządzenia typu laptopy czy sprzęt AGD nie powinny być instalowane w biurach - mówi „GL” rzeczniczka Ewa Sadowska - Cieślak. Podkreśla jednocześnie, że w urzędzie są kąciki kuchenne, więc każdy może sobie przyrządzić ciepły napój i nie musi mieć swojego czajnika. Jednak na wszelki wypadek urząd „przygląda się racjonalnemu wykorzystaniu energii elektrycznej”.

W Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim - gdzie pracują 702 osoby - jest formalny zakaz podłączania prywatnych komputerów. Reguluje to zarządzenie marszałka. Czajników z domu przynosić nie wolno, ale i nie trzeba - urząd sam je udostępnia. Z kolei ładowania telefonów - formalnie - nikt nie zabrania.

Z kolei w szpitalu przy ul. Dekerta zabronione jest przynoszenie własnych czajników. Zwłaszcza na oddziały. - Są tam jednak aneksy kuchenne, do których pacjenci mają dostęp. Znajdują się tam m.in. lodówki i niezbędny sprzęt do przygotowania czy podgrzania posiłku - mówi Agnieszka Wiśniewska, która w lecznicy odpowiada za kontakty z mediami.

Co więc zrobić, gdy musimy podłączyć prywatny sprzęt do czyjegoś gniazdka (na dworcu, w szkole, w urzędzie, czy w firmie)? - Kulturalnie poprosić o zgodę. Bo w teorii samowolny pobór energii można uznać za kradzież prądu - wyjaśnia nam mec. K. Grzesiowski.

Zobacz też: Uważaj na te maile! Zawierają wirusa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska