Dziś rano zaczęła się operacja Hani Fijak. Na jej leczenie zrzuciły się tysiące ludzi. Dzięki temu za jej guza mózgu zabrali się wiedeńscy specjaliści
- Nie możemy nic zrobić, tylko modlić się i trzymać kciuki. Wszystko w rękach lekarzy - mówił nam jeszcze dziś rano tata Hani, strażak Paweł Fijak. Rozmawiał z reporterem chwilę po tym, jak dziewczynka trafiła na stół operacyjny. - Według naszych informacji usuwanie guza może potrwać nawet ponad pięć godzin. Czekamy. Wierzymy - usłyszeliśmy przez telefon.
Rodzice dziewczynki mieli w głowie tylko pozytywny finał. Inaczej nie zamierzali myśleć. W tym jedynym możliwym planie operacja się udaje, a oni wraz z Hanią zostają jeszcze kilkanaście dni w Wiedniu. To oznacza, że do Drezdenka wrócą najpewniej w listopadzie.
Chwilę po 19.00 pan Paweł miał dla nas i dla Was wspaniałe wieści. Dziewczynka jest już po operacji. W stanie stabilnym trafiła na oddział intensywnej terapii. - Czekamy, by ją zobaczyć. Nic więcej nie wiemy. Jesteśmy szczęśliwi, że nasza córka niedługo będzie z nami - powiedział "GL" pan Paweł.
Więcej w jutrzejszym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?