Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto ukradł dziecku alimenty?

Anna Białęcka
- Zostałem okradziony w bezczelny sposób przez firmę Hydmet, w której pracowałem przez wiele lat - mówi Robert Niewiada. - Złodziej wciąż ma się dobrze, a ja mam do spłacenia około 9 tys. zł.

Rozgoryczenie głogowianina rozumie nawet prezydent RP Lech Kaczyński. Mimo to przez ostatnie lata nikt nie był w stanie mu pomoc. Prawnicy rozkładają ręce, choć oczywistym jest, że pan Robert nie zawinił.
Mężczyzna opowiada swoją niezwykłą historię ze spokojem. - Już się przyzwyczaiłem, że trudno w nią uwierzyć. Ale nie mogę pogodzi się, że nie mam znikąd pomocy - mówi.

Pracował w głogowskiej firmie Hydmet, dziś już nieistniejącej. Sąd gospodarczy ogłosił bowiem jej upadłość. Jednak wtedy, gdy firma istniała, głogowianin miał obowiązek płacenia alimentów na swoje dziecko. Komornik miał ściągać te pieniądze z pana Roberta za pośrednictwem zakładu pracy.

- Każdego miesiąca dostawałem fiszkę, z której wynikało, że mam potrącane z wypłaty 227 zł - opowiada mężczyzna. - Tak było przez dwa lata. Przez ten czas nie miałem żadnych sygnałów, że coś jest nie tak jak trzeba, więc byłem spokojny. A tymczasem, przez ten czas szefostwo zakładu potrącało mi kasę i zostawiało ją sobie w kieszeni.

Matka dziecka nie odezwała się do ojca, gdy przestała dostawać alimenty. Od razu poszła do komornika rewiru II w Głogowie. Ten jednak w tej sprawie nie kiwnął palcem. Kobieta dostawała pieniądze z funduszu alimentacyjnego, więc o interwencję komornika przestała się dopominać. Dopiero po dwóch latach odezwał się Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który był pośrednikiem w przekazywaniu pieniędzy pomiędzy komornikiem a matką.
- Dostałem pismo z ZUS, że zalegam z alimentami na ponad 4 tys. zł - mówi R. Niewiada. - Aż mnie zamurowało.

Pan Robert powiadomił o skradzionych mu przez Hydmet alimentach prokuraturę rejonową. Ta jednak nie dopatrzyła się tu podstaw do wszczęcia postępowania. - Także moje odwołania od decyzji prokuratury do wyższych instancji zakończyły się fiaskiem. Nikt nie dopatrywał się tu żadnego przestępstwa, a przecież zostałem okradziony w jawny sposób. Na dodatek spółka przyznała się do zabrania mi pieniędzy, potwierdzając zaległości na świadectwie pracy.

Pisał również do ministerstwa sprawiedliwości. Tu też nic nie wskórał. - Opowiadałem moją historię kilku prawnikom, na początku mówili, że moja wygrana jest oczywista, a później rezygnowali z zajęcia się nią.

Nic nie poradził także Rzecznik Praw Obywatelskich. A prezydent Lech Kaczyński wykazał zrozumienie, ale, jak napisała jego asystentka, "mimo całej życzliwości i chęci służenia wsparciem, nie mamy możliwości udzielenia oczekiwanej pomocy".

Zaległości alimentacyjne R. Niewiady rosną każdego dnia o karne odsetki. - Teraz jest tego już grubo ponad 8 tys. zł wobec funduszu alimentacyjnego - sumuje zaległości. - Od stycznia rośnie mi kolejne zadłużenie, gdyż obowiązek wypłacania alimentów przejął teraz Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Właśnie dostałem stamtąd pismo, że jestem im winny kasę. Straszą mnie zresztą prokuraturą i odebraniem prawa jazdy.

Dlaczego dług wciąż rośnie? - Każdego miesiąca wpłacam alimenty, 220 zł, do komornika - wyjaśnia głogowianin. - Ten potrąca sobie około 50 zł za "usługę", resztę przekazuje jako zaległości do banku alimentacyjnego. Te pieniądze zaliczane są jako spłata zadłużenia. Natomiast bieżące alimenty, wypłacane matce dziecka najpierw z funduszu alimentacyjnego, a ostatnio przez MOPS, powiększają wciąż dług. - Płacę alimenty na swoje dziecko każdego miesiąca od wielu lat, tak jak nakazał mi sąd. I co z tego? Jestem coraz większym dłużnikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska