Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy swoją Gesslerową

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Szybko, zdrowo, smacznie - kuchenne motto Aleksandry Wiktorskiej. Ale na Wielkanoc nawet trzy torty upiecze!
Szybko, zdrowo, smacznie - kuchenne motto Aleksandry Wiktorskiej. Ale na Wielkanoc nawet trzy torty upiecze! arch. Aleksandry Wiktorskiej
Blondyna z nogami po szyję biega po rynku. W rękach siatki z zakupami. - Pani Olu, sałata! - krzyk. - I świeże pomidorki! - woła ktoś. Bo kto tu nie zna Aleksandry Wiktorskiej?

Końcówka lat 80. Anna Wiktorska wpada w płacz "jak ta żona rybaka nad rozbitym korytem". Z wygodnego życia w mieście przenieść się na wieś? Nie może być! A ludzie tylko współczują: - Co ten Julek ci znowu wymyślił.

Julek, czyli Julian Wiktorski, kupuje stary młyn nad Bobrem w Brzeźnicy (gm. Dąbie). Zupełna ruina. Ale nie dla wizjonerskiego oka inżyniera. Pan Julian zakłada tu gospodarstwo agroturystyczne, a znajomi pukają się w czoło.

Dziś rodzinny interes prowadzi Aleksandra, dla znajomych Ola, córka państwa Wiktorskich. Gospodarstwo agroturystyczne przez minione lata stało się perełką Brzeźnicy. Napędza miejscowość. We wsi wybudowały się już trzy rodziny, urzeczone wczasami spędzonymi w pensjonacie Wiktorskich. Na pewno podskoczył też polski wskaźnik demograficzny, bo Młyn to idealne miejsce chociażby dla nowożeńców. Brzeźnicę zaczęli również odwiedzać całkiem ciekawi ludzie. Aleksandry nie zdziwi nawet goły facet biegający za oknem. - Kiedyś zatrzymało się u nas czterech wyzwolonych Niemców, kochających inaczej. Prawnicy! Wskoczyli do pobliskiego oczka wodnego nagusieńcy. Później na golasa kąpali się jeszcze w Bobrze.

Nawet reżyser z Berlina, czy scenarzysta z teatru nie dziwią. Tacy również przyjeżdżają. Kiedyś kręcono tu pewną scenę do sztuki teatralnej. Przyjeżdża też koleżanka z Hamburga. W planach zawsze ma Majorkę, Teneryfę i... właśnie Młyn w Brzeźnicy. Do tego plastyk-ekscentryk, artysta-malarz i wielu, wielu innych. Ludzie szukają tu spokoju i pięknych krajobrazów.
Ola do mieszkania w Brzeźnicy taka chętna jednak nie była. Przynajmniej nie od razu. Gdy już tu trafiła i tak uciekała do miasta, nawet pieszo. Znalazła pracę w zielonogórskim banku. Samochodu brak, autobusy przez Brzeźnicę nie kursują, więc ona obcasy pod pachę i gnała na przystanek do Dąbia, stąd autobusem do Zielonej Góry. - Stop! Nie chcę tak. Oszaleję, życie mi ujdzie - powiedziała. Wtedy nastąpił przełom. Przejęła rodzinny biznes.
Dziś kocha Brzeźnicę. Patrzy na górkę, widzi nowe domy i serce jej rośnie. Widzi remont zabytkowego domku ogrodnika i wzdycha, że cudo. - A moczary? Przecież tam nic nie było! Kupił architekt i stworzył bajkę!

Ola kocha też gotowanie. Młyn słynie ze znakomitej kuchni. Potrafi o tym dyskutować godzinami, a w piwnicach trzyma tysiące kulinarnych gazet.
Z gotowaniem to ciekawa historia... Kilka lat temu przyszła do Olki Unia Europejska. Sami ją poprosili, żeby prowadziła kulinarne zajęcia aktywizacyjne dla bezrobotnych z gminy Maszewo. - Ja? Absolutnie, dajcie spokój.
Później bezrobotni do młyna na kuchenne lekcje przyjeżdżali przez kilka miesięcy. Wyraziła zgodę. A pasja kulinarna tak się w niej zakorzeniła, że teraz najbardziej lubi chodzić po knajpach i degustować dania. O ile ma czas. - Jak pójdę na przyjęcie i nie rozwinę się na nim kulinarnie, to tragedia. Nieudana impreza. Cudownie, jeśli zobaczę coś fajnego... - Ola uwielbia podpatrywać. To ją inspiruje. Lubi też wąchać. - Każdy się dziwi Gesslerowej, że powącha jedzenie i wie, że mrożone, a jak ugryzie, to wie, że takie czy owakie. Nic trudnego - dziś Olka też tak potrafi, a program Magdy Gessler jest dla niej jak pacierz. Ogląda namiętnie. Owszem, ostatnio zgrzeszyła. Zalatana, syna odwiozła do szkoły i zaszła do sklepu. Patrzy, jakiś piękny, gotowy sos. Doda kurczaka, ugotuje ryż... - Boże, jakie to było ohydne.
Po przygodzie z bezrobotnymi z Maszewa zaczęła pisać programy sama, na wzór tych unijnych. Usiadły we trzy, ona, znajoma wizażystka (dziś mistrzyni Polski m.in. w profilowaniu brwi!) i florystka z Krosna Odrzańskiego. Tak powstała "Kuchnia na obcasach", program kierowany dla kobiet współczesnych. Kobieta nauczy się, jak być piękną, zadbaną, jak spełniać się w pracy, być mistrzynią w kuchni i jak przy tym wszystkim nie złapać zadyszki. Wystarczy 10-osobowy turnus w Brzeźnicy. - Normalność w jedzeniu, zdrowe, szybkie dania. To oferuję w swoich kulinarnych projektach.
Ostatni projekt kierowany jest m.in. dla szkół. Młodzi ludzie często nie wiedzą, co warto jeść, bo zdaniem Aleksandry nie mają wzorców. Jak zorganizowała lekcje dla młodzieży z ramienia stowarzyszenia "Tu i teraz dla Brzeźnicy", którego jest prezesem, pojawił się tłum zainteresowanych dzieciaków.
Najbliższe plany i marzenia? Może dokończenie budowy sali weselnej, a może nowy projekt kulinarny, ale tym razem dla panów... Tych pomysłów ma tysiąc na minutę.

Aleksandra Wiktorska to jedna z naszych kandydatek w plebiscycie "GL" na Kobietę Przedsiębiorczą. Jeśli chcesz oddać swój głos właśnie na panią Aleksandrę, wyślij SMS na numer 72069 o treści kobieta.44

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska