Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W czasie czytania tego tekstu o fermie norek radzimy zatkać nos...

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
To małe, piękne, słodkie stworzenie to norka hodowlana, która np. zabija kury dla przyjemności. Ferma tych zwierząt jest wielkim utrapieniem dla mieszkańców Bronowic.
To małe, piękne, słodkie stworzenie to norka hodowlana, która np. zabija kury dla przyjemności. Ferma tych zwierząt jest wielkim utrapieniem dla mieszkańców Bronowic. fot. Hubert Kujawski, PZHiPZF
- Jak śmierdzą norki? To tak, jakby postawić pod oknem latrynę, do której codziennie przychodziłoby się załatwiać sto osób - zatyka nos Barbara Skubiszewska z Bronowic koło Strzelec Krajeńskich, która poświęciła norkom ostatnie siedem lat swojego życia.

Sporo o nich czytała. To w internecie, to w książkach. Wie, jak się zachowują, co jedzą, gdzie żyją. Te zwierzaki stały się niemal częścią jej życia. Nie żeby tak je kochała. Co to, to nie! Po prostu hodowla norek wyrosła jej niemal pod nosem. Słowo "nos" pasuje tu jak ulał, bo kobieta narzeka przede wszystkim na niewyobrażalny smród. Ale nie tylko. Norki ściągnęły do wsi gigantyczne muchy. - Takie na pół palca - pokazuje kobieta. Norki zabijają też kury.

Czysta, zdrowa wieś

Historia norek w Bronowicach zaczęła się siedem lat temu. Żeby je stąd wykurzyć, pani Barbara i inni mieszkańcy wsi uderzali już do wszystkich świętych. Na razie bez skutku. Tylko dokumentów przybywa. Jakby kobieta stanęła koło papierów na stole, spokojnie sięgałyby jej do kolan. A stos ciągle rośnie!
Pierwsze dokumenty mówią o budowie. Ruszyła w kwietniu 2004. - Nikt nie wiedział, co się u nas buduje. Żaden urzędnik ze Strzelec też nie potrafił nam powiedzieć. Dowiedzieliśmy się dopiero w lipcu, gdy zasiedlono fermę. A w zasadzie poczuliśmy to - opowiada kobieta.
Wtedy zaczął się raban. Pani Barbara mówi, że mieszkańcy poszli do ówczesnego burmistrza Strzelec Romualda Gawlika, ale ten nic nie wiedział o zgodzie na budowę, bo dokumenty podpisała jego zastępczyni. Mieszkańcy utworzyli komitet protestacyjny przeciwko budowie fermy norek w Bronowicach. Później założyli stowarzyszenie "Czysta, zdrowa wieś". Pisali, gdzie tylko się dało. I tak zaczęło się przerzucanie pismami: unieważnienia decyzji o warunkach zabudowy, odwołania właściciela fermy, kary itd. A ferma jak stała, tak stoi!

- Dobrze, że jestem na emeryturze, bo mam na to wszystko czas. Ale już mi się nie chce. Bo takie na przykład pismo to się nie pisze ot, tak. To trzeba mieć wenę. Najchętniej rzuciłabym to w pioruny, ale człowiek ma taki charakter, że musi wszystko doprowadzić do końca. Wie pan, nie wysiada się z pędzącego pociągu - porównuje pani Barbara.
Z wyglądu to typowa babcia. Ale z zachowania już mniej. Energii ma niczym młody człowiek. W wolnych chwilach gra na komputerze, w sekundę odnajduje się we wszystkich dokumentach związanych z norkami. Kawał też opowie. - Stoi sobie babuleńka w kolejce w aptece i słucha. Do okienka podchodzi facet i bierze niebieskie tabletki. Drugi kupuje to samo. I trzeci. I czwarty. W końcu babcia pyta jednego z nich: "Panie, na co te tabletki?". Facet odpowiada: "Pani, to na jeb...". Przyszła kolej babuleńki. Aptekarka pyta, co podać, a babcia jej, że te niebieskie tabletki. Aptekarka zdziwiona: "Ale po co takie pani?". Na co babcia: "A bo tu mnie jeb..., tu mnie jeb..." - pani Barbara pokazuje najpierw na biodro, a potem na plecy. I zanosi się śmiechem.
Widać, że walka z norkami jej nie przygniotła.

Norka zabija dla przyjemności

- Od zawsze uciekały. Nie ma na nie ścian, muru czy płotu. Raz jednemu mieszkańcowi zagryzły 27 kur. Bo norki zabiją tyle kur, ile znajdą. To zwierzę zabija dla przyjemności. Ale najgorszy jest smród. W lato nie da się otworzyć okna. Jedynie zimą jest trochę lepiej. Do tego plagi much. Najróżniejszych. I te czarne, i te obleśne zielone - krzywi się pani Barbara.

Ramię w ramię w walce z norkami idzie z nią Marian Karaczun z Bronowic. Jest przewodniczącym stowarzyszenia "Czysta, zdrowa wieś". Z mieszkania ma widok na fermę. - Jak ją zasiedlili i pierwszy raz otworzyłem okno, to uciekłem pięć kilometrów nad jezioro, bo nie mogłem wytrzymać. Na ten smród nawet ciężko znaleźć słowa: niemożliwy, okropny, aż nos wykręca - wstrząsa się pan Marian. Zabił już około 30 norek atakujących jego kury. - Łeb za łeb - mówi. - Ostatnio wchodzę do kurnika. Patrzę, pięć kur zagryzionych, a na szóstej siedzi norka. No to ja na nią latarką i szpadlem od góry w głowę. Czasem się gdzieś schowa. Jak widzę, że wystaje ogon czy głowa, to wtedy łup, uderzam.
Jan Baranowski też ma dość tych zwierząt. Zabiły mu już kilkadziesiąt kur. Załamana jest Wiktoria Szmajda. Ostatnio norki zjadły jej 28 kur. Jest tak zdesperowana, że hodowlę niosek przeniosła do piwnicy. W klitce półtora na dwa i pół metra trzyma kilkanaście kur i zapaloną świeczkę na półce.

Program naprawczy

Ferma norek leży jakieś 200 metrów od najbliższych zabudowań. Zajmuje pokaźny teren. Otoczona jest murem. Nad nim idą druty. Jest też groźnie brzmiąca tabliczka: "Teren prywatny, wstęp wzbroniony, zakaz fotografowania i filmowania". Co jest w środku? Tego za bardzo nie widać. Jak się wejdzie na górkę, w oczy rzucają się wszechobecne klatki ze spadzistym dachem. Obok fermy jest dziki parking. Na nim kilka samochodów.
Grzecznie wita mnie pracownik. Później także mężczyzna, który przedstawia się jako nowy kierownik. Nie chce jednak rozmawiać. Prosi o mój numer telefonu i mówi, że skontaktuje się ze mną sam właściciel, któremu ponoć zależy na rozmowie. Ale przez kilka dni mój telefon milczy. Kontaktuję się z pracownikiem, a ten prosi, żeby zadzwonić do głównej siedziby firmy w Karsku w woj. zachodniopomorskim. Dzwonię i słyszę, że szef jest za granicą i będzie tam przez trzy tygodnie. Z właścicielem próbowałem się skontaktować jeszcze kilkakrotnie, ale za każdym razem słyszałem od pracownicy, że szefa nie ma. Że będzie za trzy tygodnie, za tydzień, itd. Znów dzwonię do pracownika fermy. Po chwili oddzwania i prosi, żebym skontaktował się z Hubertem Kujawskim, dyrektorem Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych. - Szef mówił, że on panu wszystko powie - tłumaczy pracownik.

Kujawski zapewnia, że związkowi zależy na dobrym wizerunku fermy w Bronowicach i jak najlepszej współpracy z mieszkańcami wsi. Dodaje, że osobiście przyjrzy się sytuacji. - Są sposoby, żeby fermy jak najmniej oddziaływały na ludzi. Nieprzyjemny zapach można znacznie zniwelować, na przykład wywozić odchody z odpowiednią częstotliwością. Pouczyliśmy już właściciela. Fermę sprawdzi także nasz lekarz. Wprowadzamy program naprawczy tej fermy! - zapewnia Kujawski. Dodaje, że najpierw ferma miała wszystkie zezwolenia, a później zostały cofnięte. - Proszę wejść w skórę właściciela, który zainwestował spore pieniądze w legalną inwestycję, a później nie z jego winy cofa mu się pozwolenia. Jeden urzędnik zwala na drugiego - mówi.

Burmistrz nic nie może zrobić

Ferma norek działa bez pozwolenia na użytkowanie. Dostała już za to kilka kar od powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Drezdenku. Tu też mają sporą dokumentację związaną z tą sprawą, jakieś dziesięć centymetrów papierów. Ostatnia kara miała wynieść nawet 425 tys. zł, ale cofnął ją wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Gorzowie.
Co dalej? Inspektor z Drezdenka czeka na ruch gminy Strzelce. Ferma norek kolejny raz stara się o warunki zabudowy, które ma ustalić właśnie gmina. To pozwoli jej na legalną działalność. Ferma po kilkunastu miesiącach w końcu przygotowała raport oddziaływania na środowisko. Obecnie jest rozpatrywany.

- Jako mieszkaniec gminy jestem absolutnie przeciwny takiej działalności. Po pierwsze: jest ona za blisko domów. Po drugie: nie wiadomo, jak ferma wpłynie na wody gruntowe. Po trzecie: pracownicy stracili kontrolę nad norkami, które uciekają. Po czwarte: nie wiadomo, jak norki zadziałają na lasy, na inne zwierzęta. Przecież to obcy gatunek. Po piąte: 99 procent mieszkańców jest przeciwko fermie - argumentuje burmistrz Strzelec Tadeusz Feder. Ale podkreśla: - Jeżeli właściciele fermy spełnią wszystkie warunki, to ja nie mogę im odmówić działania.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska