Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszuści żerują na tragedii 6-letniej Oli

Małgorzata Trzcionkowska 518 135 502 [email protected]
Tak wygląda Ola w wieku 6 lat. Mimo wielkiego cierpienia i długiego leczenia jest pogodna i towarzyska.
Tak wygląda Ola w wieku 6 lat. Mimo wielkiego cierpienia i długiego leczenia jest pogodna i towarzyska. Fot. Archiwum rodziny Kuczmów
W naszych mailowych skrzynkach pojawił się apel z przerażającym zdjęciem poparzonej Oli. Nadawca prosi o jego rozesłanie, bo dzięki temu wpłyną pieniądze na leczenie dziecka. - To oszustwo - mówi Anna Kuczma, mama dziewczynki.

NIE WIERZ MAILOM

NIE WIERZ MAILOM

Rozsyłanie maili nie zawierających żadnych treści reklamowych nie przynosi żadnych pieniędzy. Chyba, że jest podane konto bankowe i ktoś dokona wpłaty.
Inaczej jest ze stronami WWW. Z reguły tworzy się taką stronę pod reklamodawców. Wchodząc na WWW generujesz ruch. Reklamy umieszczane są na określoną ilość odsłon lub kliknięć i w taki sposób pieniądze od reklamodawców zasilają jakieś konto np. PAJACYK.

Ola Kuczma spod Sanoka uległa ciężkiemu wypadkowi w 2005 r. Miała wówczas 14 miesięcy. Od ognia z komina zajęło się łóżeczko, w którym spała dziewczynka. Rodzice ledwie zdołali ją uratować. Dziecko ma spaloną połowę twarzy. Ogień uszkodził też czaszkę, w której do tej pory brakuje części kości. Dzisiaj dziewczynka ma 6 lat i czuje się znacznie lepiej. - Czeka nas jeszcze długie leczenie - mówi Anna Kuczma. - Trzeba będzie zrekonstruować kości czaszki, a potem Ola będzie musiała przejść serię operacji plastycznych, ale jesteśmy dobrej myśli.

Mimo cierpienia dziewczynka jest pogodna i cierpliwie znosi bolesne i długotrwałe leczenie. Z radością chodzi do "zerówki" i lubi towarzystwo. Rodzice bardzo potrzebują pieniędzy na jej leczenie, ale podkreślają, że z "akcji" rozsyłania e-maili nie mają ani złotówki. - Nie wiem, kto może żerować na naszej tragedii i jaki ma w tym cel - dodaje kobieta. - W każdym razie my nie mamy z tym nic wspólnego.

A. Kuczma podkreśla, że sprawa była już badana przez policję, która nie wykryła sprawcy. "Łańcuszek szczęścia" i historia z nim związana są znane na wschodzie Polski. Dziwi się, że zawędrował właśnie do nas.

W internetowej wiadomości czytamy: "Prześlij gdzie możesz, w niezmienionej formie. Pozdrawiam i Szczęść Boże. Ola wygrała z ogniem bój o życie, teraz walczy o swoją
przyszłość! 14-sto miesięczna dziewczynka ma spaloną skórę , uszkodzone kości czaszki na skutek wysokiej temperatury, nie ma połowy twarzy. Po pożarze trafiła do krakowskiego szpitala w Prokocimiu i jest pod opieką chirurga specjalisty od oparzeń doc. Jacka Puchały. Czekają ją kolejne operacje i długa rehabilitacja, na którą potrzebne są pieniądze. Ciebie kosztuje to tylko kliknięcie, a rodzice dostają 3 grosze za każdego maila przesłanego w tej formie. Mail zawiera skrypt html, który zlicza ile razy był wysłany a płaci firma zajmująca się badaniami skuteczności mailingu jako formy marketingowej".

Do tego apelu jest dołączone zdjęcie Oli sprzed pięciu lat, chociaż dzisiaj dziewczynka jest starsza i wygląda zupełnie inaczej.
Rodzice proszą, aby nie wierzyć w treść e-maila i nie rozsyłać go dalej.

Komunikat o podobnej treści wydał szpital, w którym leczona była dziewczynka. Andrzej Bałaga, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa apeluje: - W związku z rozsyłaną poprzez pocztę elektroniczną informacją na temat pomocy poparzonej Oli uprzejmie informuję, że Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie nie jest autorem apelu o pomoc dla tej dziewczynki oraz nie potwierdza jego wiarygodności. Dlatego prosimy wszystkie osoby, które otrzymają tego maila o jego dalsze nie rozsyłanie.

Sprawą Oli i tajemniczego e-maila zajmowała się m.in. Katarzyna Szczyrek, dziennikarka "Super Nowości", dziennika z południowo-wschodniej Polski. - Udało mi się ustalić, że po wypadku Oli jeden ze znajomych rodziny wysłał podobnego e-maila do swoich znajomych - wspomina. - Ta wiadomość została przez kogoś przechwycona, zmieniona i zaczęła krążyć dalej. Policyjne śledztwo nie przyniosło rezultatów. Przypuszczam, że rozsyła go jakaś firma lub osoba, handlująca internetowymi bazami danych.
To oznacza, że rozsyłając fałszywą wiadomość do swoich znajomych, narażamy ich na otrzymywanie niechcianego spamu.

E-maila z "prośbą o pomoc" otrzymała również "GL" oraz wielu Lubuszan. Z odruchu serca, widząc cierpiące dziecko spora grupa osób rozesłała go dalej, do wszystkich znajomych z internetowej książki adresowej. Szymon Słabniak, nasz informatyk ostrzega, że wiadomość może zostać użyta do rozsyłania spamu. - Proszę nie brać udziału w łańcuszkach, bo w ten sposób narażamy się na niechcianą pocztę - tłumaczy.

To fikcja i oszustwo, że ktoś zapłaci rodzicom, za gdy roześlemy e-maila. Sprytny i pozbawiony skrupułów oszust użył do zbierania danych wstrząsającej historii Oli, ponieważ wiedział, że nikt nie potrafi przejść obojętnie, wobec tragedii i cierpienia dziecka.

Jeśli ktoś naprawdę chce pomóc Oli Kuczmie, może to zrobić, wpłacając pieniądze na konto fundacji im. Janusza Korczaka w Jaśle: Podkarpacki Bank Spółdzielczy O/Jasło 84 8642 1171 2017 7100 6826 0001

z dopiskiem dla Oli Kuczmy. Na rzecz Oli można też przekazać 1 procent podatku, podając w deklaracji podatkowej nr KRS: 0000064503.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska