Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polki usuwają ciąże za Odrą

Beata Bielecka
- Przychodzi do nas coraz więcej kobiet zza Odry, dlatego staramy się jak najwięcej broszur z o niemieckich przepisach wydawać też po polsku - mówi terapeutka z poradni Pro Familia we Frankfurcie nad Odrą Doris Hagedorn
- Przychodzi do nas coraz więcej kobiet zza Odry, dlatego staramy się jak najwięcej broszur z o niemieckich przepisach wydawać też po polsku - mówi terapeutka z poradni Pro Familia we Frankfurcie nad Odrą Doris Hagedorn fot. Beata Bielecka
- Aborcja? - Nie ma problemu. To kosztuje około 500 euro - słyszą Polki w niemieckich szpitalach. W klinice w Schwedt, w tym roku, zabieg zrobiło ponad sto z nich.

POLACY O ABORCJI

POLACY O ABORCJI

  • 50 proc. akceptuje prawo kobiety do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży
  • 13 proc. uważa, że aborcja powinna być całkowicie zakazana
  • 34 proc. jest zdania, że aborcja powinna być legalna, gdy kobieta jest w trudnej sytuacji materialnej, a 30 proc. gdy ma trudną sytuację osobistą

    (źródło CBOS. Badania przeprowadzono we wrześniu br.).
  • Wybierają tabletki, bo inne sposoby zostawiają ślady. Decydują się na przyjazd do Niemiec, ponieważ wolą zrobić "to" w szpitalu niż zejść do podziemia aborcyjnego w Polsce. - To bezpieczniejsze - tłumaczy Doris Hagedorn z poradni Pro Familia we Frankfurcie nad Odrą.

    Niemka jest jedną z terapeutek, z którą trzeba porozmawiać przed wizytą u ginekologa. To warunek, żeby aborcja była legalna.

    Zwycięża strach

    Do poradni przy Ferdinandstrasse zgłasza się coraz więcej Polek. - Od pięciu do dziesięciu w miesiącu - mówi D. Hagedorn. Są to studentki Viadriny, swoje polskie kobiety przyprowadzają frankfurtczycy, dla których przygodą z sąsiadkami zza Odry, skończyła się ciążą. Czasami trafiają tu prostytutki, którymi opiekuje się stowarzyszenie Belladonna. - Przyjeżdżają z Krakowa, Warszawy, Poznania - mówi terapeutka. - Te, które nie znają niemieckiego, zabierają tłumacza, bo my nie rozmawiamy, niestety, po polsku - dodaje.

    .

    ZABIEGI W LICZBACH

  • W 2001 r. na aborcję w Niemczech zdecydowało się ponad 135 tys. kobiet, w ub. roku - niecałe 80 tys.
  • Według szacunków Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, w Polsce wykonuje się od 80 tys. do stu kilkudziesięciu tysięcy nielegalnych aborcji rocznie. Na zabieg w podziemiu decydują się nawet te kobiety, które miały prawo do aborcji, ale nie potrafiły go wyegzekwować.
  • Na temat swoich pacjentek nie chce za wiele mówić. Obiecuje jednak zapytać, czy nie spotkałyby się też z nami. Nic z tego nie wychodzi. Kobiety się boją.

    Na zwierzenia młodej Polki, która korzystała z pomocy frankfurckiej poradni, natrafiamy w internecie. - Znalazłam stronę i adres fundacji w Niemczech, gdzie to wszystko jest legalne! - pisała na forum dla dziewczyn, które szukają sposobu na usunięcie ciąży. - To był Frankfurt nad Odrą, więc się nawet nie zastanawiałam. Zadzwoniłam i umówiłam się na spotkanie. Opieka była idealna! - zachwalała. Dokładnie opisała też, jak w klinice w Eisenhuettenstadt, 30 km od Frankfurtu, pozbyła się dziecka.

    Nie wszędzie można

    TAKIE JEST PRAWO

    Usunięcie ciąży jest możliwe w Polsce do 12 tygodnia gdy:

  • ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety
  • badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu
  • ciąża powstała w wyniku przestępstwa
  • - Nie wszystkie szpitale to robią, bo niektóre boją się, że gdyby po zabiegu pojawiły się komplikacje, nie będzie komu płacić za leczenie - mówi D. Hagedorn. To, że aborcja jest w Polsce karalna, też ma znaczenie.

    Takich obaw nie mają w szpitalu Uckermark w Schwedt. Od początku roku aborcje zrobiło tam ponad 100 Polek. - Ja się nie boję, bo postępujemy zgodnie z niemiecką ustawą - mówi szef kliniki Michael Juergensen. - Dyskusja o tym, czy kobieta ma prawo przerwać ciążę, czy nie, jest już za nami - dodaje.

    Spory na ten temat podzieliły Niemców po zjednoczeniu, bo w NRD przepisy były liberalniejsze, a w RFN - surowsze. Trudno im się było porozumieć i w jednym kraju, przez trzy lata, funkcjonowały dwie ustawy! Gdy w końcu znaleziono kompromis, mieszkańcy dawnej NRD mówili, że aborcja jest jednym z nielicznych przykładów na to, że zachód przejął coś ze wschodu. Przerywanie ciąży jest za Odrą zakazane, ale nie karane.

    Boją się sądu moralnego

    D. Hagedorn mówi, że Polki, które do niej trafiają, różnią się od Niemek. Są wystraszone. - Na początku widzą we mnie wyłącznie przedstawiciela niemieckiego prawa. Boją się też sądu moralnego, co pewnie wynika z ich katolickiego wychowania. Niemki podchodzą do tego trochę inaczej, bo dla wielu z nich kilkutygodniowy płód to jeszcze nie życie - opowiada.

    Wszystkie kobiety stara się przekonać, że aborcja to ostateczność. Próbuje podsuwać rozwiązania i bardzo emocjonalnie reaguje na każdy przypadek, bo za nim zawsze stoi ludzki dramat. - Niedawno spotkałam na ulicy Polkę, która była u mnie kilka dni wcześniej. Płakała, że chyba Bóg mnie jej zesłał. Mówiła, że jednak urodzi dziecko - opowiada terapeutka i też się wzrusza. Gdy uda jej się przekonać kobiety, żeby nie usuwały ciąży, jest szczęśliwa, niezależnie od tego, czy dotyczy to Polek, Rosjanek czy Senegalek. - Bo dla mnie człowiek to człowiek - mówi.

    Zeszły do podziemia

    W Polsce o złagodzenie ustawy antyaborcyjnej walczy wiele organizacji, w tym Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w Warszawie. - To kobiety, a nie politycy, powinny mieć prawo decydowania o tym, czy i kiedy mieć dzieci - mówi Krystyna Kacpura. Federacja od wielu lat monitoruje skutki ustawy. - Doświadczenia 15 lat jej obowiązywania pokazują, że nie zlikwidowała ani nawet nie ograniczyła aborcji - podkreśla K. Kacpura.

    W gazetach jest pełno ogłoszeń o sprzedaży tabletek, za pomocą których można pozbyć się dziecka. "Farmakologicznie, tanio" - brzmi jedno z nich. Obok numer telefonu komórkowego. Dzwonimy. - Czy chodzi o...? - O tabletki wczesnoporonne - odpowiada jakaś kobieta. Kosztują 450 zł i są wysyłane pod wskazany adres, także na skrytki pocztowe. - Uszkodzą płód, a potem usuną wszystko, co trzeba z organizmu - wyjaśnia. I zapewnia: - To są bezpieczne leki sprowadzone z Anglii, stosowane tam legalnie - mówi.

    Gdy na internetowej wyszukiwarce "Google" wpisze się hasło "aborcja", na pierwszych stronach pojawiają się ogłoszenia holenderskiej organizacji Kobiety na Falach. Reklamuje się jako przenośna klinika na statku, który zawija do krajów, gdzie aborcja jest nielegalna. Kobiety pozbywają się ciąży na pełnym morzu, gdzie obowiązuje już prawo holenderskie. Jest ono jeszcze liberalniejsze niż w Niemczech. Pozwala usunąć nawet 22-tygodniowy płód i to bez konsultacji. - Tego typu zabiegi kobiety robią nie tylko w Holandii czy w Niemczech, ale też na Ukrainie i na Słowacji - mówi K. Kacpura.

    Rodzą komfortowo

    Do Niemiec Polki jeżdżą zresztą nie tylko usuwać ciąże, ale też... rodzić dzieci. Gdy zbliża się termin, wybierają się rzekomo na zakupy i pechowo właśnie wtedy chwytają je bóle. W ten sposób trafiają do komfortowych klinik niemieckich. Co trzeci noworodek, który przyszedł w tym roku na świat w Schwedt, to Polak. Narodowy Fundusz Zdrowia straszy Polki prokuratorem, a niemiecką kasę chorych tym, że nie zapłaci za porody.

    Do aborcji nikt się nie wtrąca, bo kobiety płacą same.

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska