Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Było dobrze, ale do czasu

TOMASZ RUSEK 0 95 722 57 72 [email protected]
- Do wykończenia piekarni brakuje mi kilku tysięcy złotych. Im szybciej je znajdę, tym szybciej dam pracę bezrobotnym - mówi Ewa Jaroszewska.
- Do wykończenia piekarni brakuje mi kilku tysięcy złotych. Im szybciej je znajdę, tym szybciej dam pracę bezrobotnym - mówi Ewa Jaroszewska. Katarzyna Chądzyńska
Właścicielka firmy zarzuca szefowi pośredniaka, że utrudnia rozwój jej biznesu. - Podbieram klientów jego żonie, która ma podobny interes - twierdzi. Dyrektor urzędu zaprzecza.

Ewa Jaroszewska ma własną firmę od 12 lat. Zaczynała od małej gastronomii. Kilka razy współpracowała z Powiatowym Urzędem Pracy w Gorzowie, brała m.in. 40 tys. zł pożyczki, którą spłaciła pół roku przed terminem.

Było dobrze, ale do czasu

W zeszłym roku postanowiła rozwinąć skrzydła. I wtedy zaczęły się schody. - Wymyśliłam, że założę piekarnię. Poprosiłam o 13 tys. zł na utworzenie dwóch miejsc pracy. Zażądano ode mnie absurdalnych zabezpieczeń. Musiałam podpisać weksel na 13 tys. zł, dodatkowo znaleźć poręczyciela i zamrożono mi 10 tys. lokaty. Czyli w sumie miałam oddać w zastaw 23 tys. zł! - opowiada. Zacisnęła zęby i zrobiła, co kazano.

Interes szedł dobrze. Wzięła więc kredyt w banku i kupiła niedawno w Wojcieszycach pod Gorzowem spory budynek. - Postanowiłam urządzić tam bazę piekarni i sklep. Już kończę remont. Brakuje mi kilka tysięcy złotych na elewację i kafelki. Poprosiłam więc o zwolnienie lokaty, bo nie chciałam brać kolejnego kredytu. Jednak szef pośredniaka odmówił mi, choć dzięki odzyskaniu swoich pieniędzy szybciej uruchomiłabym interes i dała robotę czterem ludziom! Gdzie tu dbanie o rynek pracy?! - denerwuje się E. Jaroszewska.

Bo jest konkurencją

Kobieta mówi, że szef pośredniaka rzuca jej kłody pod nogi, bo dba o interes piekarni, w której udziały ma jego żona. - Jestem dla niej konkurencją. Podebrałam jej kilka sklepów, które zrezygnowały z jej pieczywa. I stąd problemy - mówi kobieta. Jest o tym tak przekonana, że napisała skargę do starosty Józefa Żarskiego z oskarżeniem, że pośredniak, zamiast pomagać ludziom, zwalcza konkurencję.

Dyrektor urzędu pracy Krzysztof Hurka jest oburzony. - Bzdura, bzdura, bzdura! To są podłe insynuacje - tłumaczy zdenerwowany. Wyjaśnia, że nie mógł znieść zabezpieczenia z lokaty, bo nie pożyczał prywatnych pieniędzy, tylko publiczne. Zaznacza też, że jeszcze nigdy nie odmówił pomocy żadnej piekarni, żeby nie było, ,,że działa tylko w interesie Hurkowej''. - Nie mam sobie nic do zarzucenia. Bo nie można robić mi zarzutu z tego, że dbam o państwową kasę - dodaje.

Pismo pod lupą

Akurat to sprawdzą prawnicy Starostwa Powiatowego. - Skarga jest już w wydziale prawnym. Na pewno nasi ludzie właściwie się nią zajmą. Na razie jednak za wcześnie, by przesądzać, kto ma rację - informuje Przemysław Jocz, rzecznik starosty. Według niego E. Jaroszewska odpowiedź na pismo dostanie najpóźniej jeszcze w pierwszej połowie października.
Kobieta nie wie, jak poradzi sobie z dokończeniem remontu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska