Karl, co zbliżył miasto do gwiazd

Czytaj dalej
Fot. Muzeum w Drezdenku
Agnieszka Drzewiecka

Karl, co zbliżył miasto do gwiazd

Agnieszka Drzewiecka

Drezdenko. Godzinami rysował mapy nieba. Na dachu prowadził obserwacje gwiazd, odkrywał planetoidy. Dziś... odkrywa go rodzinne miasto. Poznajcie wybitnego astronoma Karla Hencke!

Niewielka tablica na ścianie starego domu przy ul. Łąkowej to jedyny znak po wybitnej postać. To jedyny znak, że właśnie w tym niepozornym, nie wyróżniającym się niczym, domu mieszkał astronom Karl Hencke. Przed laty na dachu tego budynku prowadził obserwacje gwiazd, tworzył mapy nieba, odkrywał ważne planetoidy...

Pamiątkową tablicę powiesiła w październiku 2015 r. prapraprawnuczka Karla Hen-cke Ingrid Andriessen - Beck podczas obchodów poświęconych astronomowi. Obchody zorganizowało Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej z okazji 170. rocznicy odkrycia przez Henckego planetoidy Astrea. Poza tablicą odsłonięto też kamień poświęcony astronomowi, był wykład o jego odkryciach, naukowcy z Lublina przyjechali z mobilnym planetarium, a muzeum wydało zeszyt poświęcony astronomowi z Drezdenka.

Dziś już każdy go zna

Było to pierwsze w mieście wydarzenie poświęcone tej postaci. Dopiero w zeszłym roku większość mieszkańców dowiedziała się o tym, jak wybitna i ciekawa postać żyła kiedyś w ich Drezdenku. Dziś, gdy pytam przypadkowych mieszkańców o Karla Hencke, prawie każdy ma coś do powiedzenia.

Podczas obchodów 170. rocznicy odkrycia przez Karla Hencke planetoidy do miasta przyjechali naukowcy z mobilnym planetarium, a na rynku można było „polatać”
Muzeum w Drezdenku 2015 r. Ingrid Andriessen - Beck, prapraprawnu-czka Karla Hencke odsłania tablicę na domu przy ul. Łąkowej.

- Oczywiście, że wiem, kto to jest. Astronom, mieszkał w uliczce obok, na dachu miał blaszane obserwatorium. Czytałem o nim książeczkę, którą w ubiegłym roku wydało muzeum - mówi starszy pan w czarnym płaszczu spacerujący ulicą Krakowską.
- W ubiegłym roku były obchody poświęcone temu astronomowi. Przyjechała nawet jego prapraprawnuczka z Niemiec. Wcześniej nic o nim nie wiedziałam. Nikt nigdy nic nie mówił, w szkole nie opowiadano - mówi pani, którą spotykam pod księgarnią.
- Jeszcze do ubiegłego roku o Karlu Hencke wiedziała w Drezdenku tylko garstka osób - przyznaje Wojciech Jan Małłek z ul. Łąkowej.

Kręci się po świecie

W 1807 r. 13-letni Karl Hencke, jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej, zaczyna współpracę z pocztą, jest przyuczany do zawodu. Niczym się nie wyróżnia, zwykły chłopak z niezamożnej rodziny. W 1813 r. trafia do armii, walczy w czasie wojny napoleońskiej. Gdy pod Lutzen odnosi rany, zaczyna podróżować po świecie. Wiadomo, że kręci się na przykład w okolicach Berlina. Nie wiadomo, kogo w trakcie tych podróży spotyka, czego się uczy, ale możliwe, że to właśnie wtedy poznaje astronomię.

Gdy w 1817 r. Karl Hencke wraca do domu, szybko zostaje urzędnikiem pocztowym. Jako urzędnik często całe noce spędza na dyżurach wypatrując dyliżansów. Prawdopodobnie to podczas tych długich dyżurów, gdy całe noce - z braku innych zajęć - intensywnie obserwuje niebo nad Drezden-kiem, urzędnik pocztowy staje się astronomem.

Blaszana budka na dachu

150 talarów to w 1822 r. i przy skromnej pensji pocztowca duża kwota. A tyle właśnie jest wart teleskop, który Hencke zamawia w Monachium w firmie Utzschneider & Fraunhofer. To jego pierwszy teleskop, ale zaczyna od wysokich parametrów: ogniskowa 113,7 cm i średnica obiektywu 74 mm. Prowadzi długie i żmudne obserwacje nieba, często chodzi na wzgórza nad Notecią.

Z powodu dokuczających z wiekiem coraz bardziej ran odniesionych na wojnie szybko - w 1837 r. - przechodzi na emeryturę. Wtedy tak naprawdę rozkwita jako astronom. Wprowadza się do domu przy obecnej ul. Łąkowej z czterema córkami. Godzinami rysuje mapy nieba i buduje na dachu małe, blaszane obserwatorium. Jest w kontakcie z ważnymi ośrodkami badawczymi, z wybitnymi naukowcami, zdobywa ważne książki.

Podczas obchodów 170. rocznicy odkrycia przez Karla Hencke planetoidy do miasta przyjechali naukowcy z mobilnym planetarium, a na rynku można było „polatać”
Archiwum prywatne. Karl Hencke, staloryt au-torstwa Adolfa Neumanna.

8 grudnia 1845 r. odkrywa pierwszą planetoidę Astraea. W następnym roku otrzymuje za to Wielki Złoty Medal za
Sztukę i Wiedzę. Potem król Fryderyk Wilhelm IV nadaje mu Order Czerwonego Orła IV klasy, wynagradza też wyższą emeryturą. Król Danii Christian VIII nadaje mu medal Ingenio Arti, a Akademia Paryska przyznaje 635 franków nagrody.

Kolejne tytuły i honory przynosi odkrycie drugiej planetoidy Hebe 1 lipca 1847 r. Uniwersytet w Bonn nadaje astronomowi honorowy tytuł doktora filozofii i magistra wolnych sztuk. Hencke staje się też członkiem Londyńskiego Towarzystwa Astronomicznego. Jego odkrycia są tym bardziej istotne, że do 1807 r. powszechnie znane są tylko cztery planetoidy. Inni astronomowie porzucili poszukiwanie kolejnych. Karl Hencke to przełamuje. Od czasu jego odkryć do śmierci astronoma świat poznaje kolejne 83 planetoidy (dziś znanych jest około 600 tysięcy).

Nastaje czas wielu ważnych odkryć astronomicznych. Hen-cke przestaje badać niebo tak intensywnie jak wcześniej. Dni spędza ze swoimi książkami. W wolnych chwilach gra na harfie i fortepianie, chodzi na wzgórza nad Notecią.

W 1866 r. ucieka przed epidemią cholery do córki do Kwidzyna. Podczas wycieczki na dzwonnicę w tamtejszej katedrze przeziębia się i krótko potem umiera. Zostaje pochowany w Drezdenku, w grobowcu rodzinnym. Dziś nie wiadomo, w którym to dokładnie miejscu cmentarza. Za to od niedawna, dzięki pamiątkowej tablicy, można łatwo znaleźć dom, w którym Hencke mieszkał, przy gimnazjum można zobaczyć pamiątkowy kamień, a w muzeum - zapytać o zeszyt o historii życia i odkryć astronoma.

Agnieszka Drzewiecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.