- Jak się czujesz po występie w Sopocie, gdzie zdobyłeś 38 punktów i miałeś dziesięć asyst?
- Nigdy nie myślę o biciu rekordów, tylko o tym, by grać jak najlepiej i pomóc w drużynie. Dumny mogę być jedynie z moich statystyk. Bo jako zespół polegliśmy. I to mnie wkurza.
- Aż boję się myśleć, jak wściekły musiał być trener Mihajlo Uvalin...
- Wściekły to mało powiedziane. Był wkur... na maksa. Zresztą jak my wszyscy. Gdy rzuciłem 1,8 sekundy przed końcem, uwierzyliśmy w zwycięstwo. Sądzę, że zasłużyliśmy na nie. Trener nakazał za wszelką cenę zatrzymać obwodowych. Ale zostawiliśmy Koszarka samego i trafił. To dla nas nauczka, z której musimy wyciągnąć wnioski.
- Czujesz, że jesteś w najwyższej formie?
- Myślę, że mogę być jeszcze lepszy. Mama i tata zawsze mówili mi, abym nie spoczywał na laurach i staram się korzystać z tej rady. Każdego dnia poprawiam swoją grę, uczę się nowych stylów, sztuczek. A nowy trener to nowe doświadczenia. Moim marzeniem jest NBA, więc wciąż muszę zdobywać kolejne poziomy.
- Mógłbyś zdradzić, co po powrocie z Chin stało się z Ganim Lawalem?
- Dla mnie pozostał tym samym facetem i przede wszystkim świetnym zawodnikiem. Problem leży gdzie indziej. Nie zaadaptował się do nowego stylu, wprowadzonego przez trenera. W Chinach grał zupełnie innym tempem, w innych ramach taktycznych. Tu oczekiwano, że wejdzie w najważniejszym momencie sezonu i zostanie gwiazdą zespołu. Może za bardzo chciał się pokazać? Wiem, że chciał zostać. Niestety, najzwyczajniej się nie zaadaptował.
- Rozmawiałem z nim jakieś trzy tygodnie temu i powiedział, że Zastal zdobędzie tytuł. A ty jak myślisz?
- To się okaże. A sądzę, że jesteśmy w stanie tego dokonać. Wszyscy zaczęli się nas bać, bo potrafimy każdej drużynie narobić niemałego zamieszania. Jesteśmy naprawdę silni, twardzi w defensywie i zabójczy w ataku. Ważne, by omijały nas kontuzje. Wtedy wszystko pozostanie w naszych rękach.
- Nawet bez Ganiego?
- Nawet bez niego. Oczywiście bardzo by nam pomógł, ale skoro musiał odejść, to też sobie poradzimy.
- Wróćmy do ciebie. Jesteś wielką gwiazdą nie tylko drużyny, ale też całej ligi. Dostajesz dużo ofert z innych klubów?
- Mnóstwo, aż głowa boli! Cały czas do mnie dzwonią. Ale na razie odpowiadam, że jestem zawodnikiem Zastalu i muszą poczekać. Może inny gracz by się przeniósł, ale nie ja. Zawdzięczam tej drużynie bardzo dużo i chcę spłacić dług wdzięczności.
- A jakie to drużyny?
- Dzwonią zewsząd, nawet z czołówki ligi hiszpańskiej. Oferty są konkretne i lukratywne.
- Co zamierzasz po sezonie?
- Na razie nie chcę o tym mówić. Mogę jedynie zdradzić, że toczę negocjacje z Zastalem, aby przedłużyć umowę. Czy tak się stanie? Nie wiem.
- Co skusiłoby cię do pozostania w Zielonej Górze?
- Jestem tu niemal dwa lata. Myślę, że dałem klubowi wiele. Zawsze zostawiałem na parkiecie całe swoje serce i starałem się być fair wobec wszystkich pracowników, kolegów z drużyny i kibiców. Ale chyba przyszedł czas na dużą kasę. Jeśli Zastal zaoferuje mi godne warunki, to zostanę. Ważnym punktem jest też możliwość gry w europejskich pucharach. Jeśli do nich awansujemy, będzie to kolejny ważny plus dla klubu. Szukam wyzwań i bardzo mi na tym zależy. Podsumowując: chyba pokazałem wszystkim, że nie przyszedłem tu statystować, tylko grać. Jeśli klub to doceni, wtedy usiądziemy do stołu i pewnie się dogadamy.
- Gdy dołączyłeś do Zastalu mówiłeś też, że najważniejszą rzeczą jest dla ciebie szczęście rodziny. Jak oni sobie radzą?
- Świetnie, czujemy się w Zielonej Górze coraz bardziej swojsko. Żona ma wielu znajomych, córeczka też się odnalazła. Mówi już całkiem nieźle po polsku, a to też fajna sprawa. Obecnie posługuje się aż trzema językami!
- Wiem, że angażujesz się w różne imprezy pozasportowe. Ostatnio pokazywałeś w Ramzesie typowo portorykańskie ciasta, a kibice byli zachwyceni!
- Ech, to głównie wypieki mojej żony. Ale cieszę się, że smakowały. Może następnym razem przygotuję z rodziną jedzenie typowo obiadowe?...
- Co powiesz kibicom przed meczem z Czarnymi Energą?
- Przyjeździe i kibicujcie z całych sił! Dzięki wam w naszej hali rośniemy w siłę i gramy lepiej. Ostatnie dni były trochę szalone. Wiecie: Gani, kontuzja Piotrka Stelmacha, porażka z Treflem w ostatnich sekundach... Zbliżają się najważniejsze mecze sezonu i bardzo was potrzebujemy. Też jesteście częścią tego zespołu!
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?