Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Pawlak: 67 lat i koniec

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Waldemar Pawlak - od pięciu lat wicepremier i minister gospodarki w pierwszym i obecnym rządzie Donalda Tuska. Lider PSL, szef Ochotniczych Straży Pożarnych. Dwa razy był premierem: w 1992 r. (wtedy nie stworzył rządu) oraz w latach 1993–1995. Poseł od 1989 r.
Waldemar Pawlak - od pięciu lat wicepremier i minister gospodarki w pierwszym i obecnym rządzie Donalda Tuska. Lider PSL, szef Ochotniczych Straży Pożarnych. Dwa razy był premierem: w 1992 r. (wtedy nie stworzył rządu) oraz w latach 1993–1995. Poseł od 1989 r.
- Rozwiązania państwowe mogę być podstawą, ale żeby się dobrze czuć na emeryturze, trzeba mieć też dobre relacje z najbliższymi. Bez tego się nie obejdzie - mówi wicepremier Waldemar Pawlak.

- Przed Euro zdążycie?
- Jeśli pyta pan o przyjęcie reformy emerytalnej przez Sejm, to powinniśmy.

- Gdy nowy system emerytalny wejdzie już w życie, to emeryci będą mogli liczyć na ten system? Czy też bez pomocy rodziny się nie obejdą?
- Trzeba zawsze zachować roztropność. Emerytalne systemy państwowe stanowią podparcie, ale warto też budować swoją przyszłość na stare lata w oparciu o dobre relacje z dziećmi.

- Pytam o to, czy człowiek idący na emeryturę będzie uzależniony od rodziny. Czy też wystarczająco godziwe warunki zapewni mu państwo, bo całe życie płacił składki?
- Postawmy sprawę jasno: pyta pan, czy człowiek na starość zostanie wyrzucony z rodziny? To byłoby przecież nieludzkie, musimy relacje z bliskimi kształtować inaczej...

- ...Nie, nie o to pytam...
- ... Mogę opowiedzieć o przykładzie ze swojej nieodległej rodziny: mieszkający niedaleko Siedlec około 90-letni dziadek miał opiekę ze strony swoich córek. Jedna z nich dojeżdżała zresztą do niego z Zielonej Góry, żeby na zmianę z siostrami zapewnić mu opiekę...

- ... Panie premierze, przecież pan doskonale wie, że nawiązuję do pańskiej wypowiedzi z lutego. Powiedział pan: "nie za bardzo wierzę w państwowe emerytury i staram się zabezpieczyć przyszłość przez oszczędności i dobre relacje z dziećmi". Zapytam więc ponownie: czy przyszły emeryt będzie zdany na łaskę i niełaskę rodziny, czy też będzie mógł liczyć, że do 67. roku życia wypracuje godziwą emeryturę?
- Powtórzę: rozwiązania państwowe mogę być podstawą, ale żeby się dobrze czuć na emeryturze, trzeba mieć też dobre relacje z najbliższymi. Bez tego się nie obejdzie. Warto też pamiętać, że rodzice dali nam życie, dbali o nas, kształcąc i przygotowując do dorosłości. Kiedy na starość będą potrzebowali wsparcia, moralnym obowiązkiem dorosłych dzieci jest go udzielić.

- Nikt tego nie kwestionuje. Z tego, co pan jednak mówi, wyciągam wniosek, że z państwowej emerytury człowiek sam nie wyżyje.
- Panie redaktorze, trzeba mieć serce.

- Rząd najpierw ogłosił reformę, a teraz w telewizyjnych reklamówkach tłumaczy, dlaczego. Czemu stawiacie konia przed wozem? Dlaczego tak zlekceważyliście zwykłych ludzi?
- Każdy robi swoje na swoją miarę i możliwości. PSL przeprowadził konsultacje społeczne. Ich efektem jest nasze stanowisko w sprawie emerytur.

- Czy pan jako wiceszef rządu wie, dlaczego mamy przechodzić na emeryturę w wieku 67 lat, a nie 66 albo 68? To totolotek? Pytam, bo nikt nam, przyszłym emerytom, tego nie wyjaśnił.
- Inicjatorzy tego projektu powołują się na europejskie doświadczenia. PSL proponował możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę dla matek. W końcowym porozumieniu koalicyjnym jest prawo przejścia na emeryturę dla kobiet o pięć lat wcześniej, a dla mężczyzn o dwa lata. Na wsi do 2017 r. kobiety mogą zostać emerytkami w wieku 55 lat, mężczyźni - 60.

- Czyli prostej odpowiedzi na pytanie, dlaczego 67, pan nie zna?
- Nie ma prostej odpowiedzi, ale nie ma też prostego rozwiązania: 67 i koniec.

- O emeryturze cząstkowej ludzie mówią, że to będzie za dużo, by umrzeć, za mało, by żyć.- PSL proponował, żeby człowiek, który nie ma pracy, mógł mieć cząstkową emeryturę na poziomie 70-80 proc. pełnej, a kiedy pracuje - 30 proc. Przyjęto 50 proc., co wynika z obawy kreatorów tych zmian, że ludzie generalnie bardzo by chcieli zostać emerytami. Co cztery lata reforma ma być jednak przez rząd oceniana i być może okaże się, że to nie jest do końca prawda. - Skoro mają dostać tylko połowę normalnej emerytury, będą pracować dalej...
- Ludzie niespecjalnie chcą przechodzić na wcześniejsze emerytury, gdy mają atrakcyjną pracę i dobre dochody. Jeśli człowiekowi sił starcza, chętnie pracuje, to też kwestia poczucia własnej wartości. Trzeba jednak przyznać, że rozmijaliśmy się tu w argumentach z tymi, którzy patrzą na reformę emerytur tylko z perspektywy budżetu państwa.
- Dziś generalnie brakuje w Polsce pracy. Ludziom po 50. jest o nią bardzo trudno, a pan mówi, że ona będzie dla tych przed 70?
- Zgadzam się z panem i to były też nasze argumenty za prawem do wcześniejszych emerytur. Byliśmy bardziej skuteczni, niż można by sądzić na podstawie np. liczby posłów naszego Stronnictwa w Sejmie. Nadaliśmy tym zmianom ludzką twarz.
- Czy rząd wie, ile lat będzie żył na emeryturze człowiek, który jej doczeka?
- Prognozy wskazują, że osoba, która ma dziś 60 lat, średnio przeżyje jeszcze około 20 lat. W przypadku 70-latków średnia wynosi ponad 10 lat. Na to jednak nakładają się inne procesy. Prognoza demograficzna z 2003 r. zakładała spadek urodzeń i deficyt przyrostu naturalnego, natomiast po wejściu do Unii Europejskiej złe tendencje się odwróciły: do kryzysowego roku 2008 rosła liczba urodzeń i tzw. dzietność kobiet. Prognozy społeczne nie zawsze więc się sprawdzają, dlatego też w propozycjach rządowych zapisano gruntowny przegląd reformy co cztery lata.
- Ile ma pan lat, panie premierze?
- 53.
- Jak czytam i słucham wypowiedzi pańskich rówieśników po pięćdziesiątce, to mam wrażenie, że są przerażeni wydłużeniem wieku emerytalnego.
- Nie musi pan dramatyzować, ja też to widzę. Dlatego powtórzę, że ze strony PSL-u mocno stawialiśmy sprawę nie tylko wcześniejszych emerytur, ale też wsparcia dla matek, bo jeśli liczne będą następne pokolenia, to będą się rozwijać i rodziny, i cały kraj. Łatwiej też będzie wtedy realizować publiczne wydatki, w tym choćby wypłatę emerytur.
- Czy rząd planuje rozwiązania, które ułatwią Polakom przekwalifikowanie się "na starość", bo przecież nie każdą robotę da się wykonać po 60.? Np. Szwedzi idą na emeryturę później niż my, ale już po 50. mogą wybrać łatwiejszą pracę i państwo im w tym pomaga.
- Kluczową sprawą są miejsca pracy. Z Polski wyjechało za granicę około 2 mln młodych ludzi. Jeśli skromnie przyjąć, że średni koszt wykarmienia i wyedukowania młodego człowieka wynosi 1 tys. zł na miesiąc, to na 2 mln ludzi wydaliśmy 600 mld zł. Taki kapitał Polska wyeksportowała do Europy. Trzeba mocno zabiegać o tworzenie miejsc pracy w naszym kraju, dlatego np. rozszerzamy strefę ekonomiczną w Zielonej Górze. Ogłoszona ostatnio przez Jolantę Fedak propozycja "działki za złotówkę" też zmierza do tego, by młodzi rozwijali aktywność zawodową w Polsce.
- Mówi pan jednak o ludziach mobilnych na tyle, że za pracą pojadą na drugi koniec Europy. A ja pytam o tych, którzy z powodu wieku już raczej się na to nie zdobędą.
- Jak będzie praca dla młodych, to i dla starszych jej nie zabraknie. Gdy się gospodarka rozwija, powstają miejsca pracy dla wszystkich. U nas problemy ludzi po 50. nie biorą się stąd, że oni nie mają chęci do pracy, wiedzy czy doświadczenia. Ponad 10 proc. bezrobocia utrudnia po prostu znalezienie zatrudnienia i tym starszym, i tym, którzy na rynek pracy dopiero wchodzą.
- Polska gospodarka sobie z tym poradzi?
- Pokazała już, że radzi sobie nawet w trudnych czasach kryzysu.
- A wojna polsko - polska nam w tym nie przeszkodzi? Czy gospodarka cierpi, gdy lider opozycji nazywa prezydenta i premiera zdrajcami?
- W krajach, w których jest wszystko poukładane, nie ma awantur i konfrontacji, gospodarka zawsze lepiej sobie radzi. Gdy na Ukrainie była walka pomiędzy premierem a prezydentem, spadek gospodarczy w tym kraju wyniósł aż 15 proc. Zwykli Ukraińcy odczuli to boleśnie. Wojna polsko - polska odbija się na wszystkich aspektach naszego życia, na gospodarce także, bo gdy nie ma dobrego klimatu, ludzie boją się inwestować. Rywalizacja polityczna musi się mieścić w rozsądnych granicach. Jeśli jest nastawiona na zdemolowanie przeciwnika, stanowi duże zagrożenie.
- PSL w tej wojnie nie uczestniczy. Ale czy wie pan, jak można wyjść z tego klinczu?
- Rozwiązanie to kartka wyborcza. Głos na awanturników jest głosem straconym, bo w efekcie awantura tylko się pogłębia.
- Rozumiem, że ma pan na myśli i PiS, i PO?
- Mam na myśli tych, którzy "dokładają do pieca".
- Czyli również PO?
- Każdy ma swoje oczy, niech sam ocenia.
- A pan nie uważa, że premier nazywający szefa Solidarności pętakiem "dokłada do pieca"?
- Panie redaktorze, pan ma większe możliwości komentowania polityki z zadziornością i właśnie przed chwilą pan to uczynił. Ani ja osobiście, ani PSL nie zamierzamy wchodzić w awantury. Pracujemy nad tym, żeby sytuacja kraju się poprawiała. Robimy swoje.
Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska