MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Kostrzynie nad Odrą zlicytują szpitalny majątek

Beata Bielecka
Pracownicy zlikwidowanego SP ZOZ-u wielokrotnie brali udział w spotkaniach organizowanych przez starostwo na temat zaległych pensji, ale póki co nie doczekali się ich.
Pracownicy zlikwidowanego SP ZOZ-u wielokrotnie brali udział w spotkaniach organizowanych przez starostwo na temat zaległych pensji, ale póki co nie doczekali się ich. fot. Jakub Pikulik
Na 17 marca zaplanowana jest druga już licytacja części mienia, które pozostało po zlikwidowanym półtora roku temu Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. Jeśli cokolwiek udałoby się sprzedać można by wypłacić pracownikom chociaż część zaległych pensji.

- Póki co zainteresowanie jest małe - powiedział nam jednak likwidator SP ZOZ Bogusław Drzewiecki. Tak było i w grudniu, gdy po raz pierwszy pod młotek miał pójść majątek byłej lecznicy. - Gdy przyszło co do czego, nikt nie przyszedł na licytację - przypomniał B. Drzewiecki.

Kto to kupi?

B. Drzewiecki obawia się, że tym razem może być podobnie, bo do sprzedania są m.in. komputery, które komornik zajął już ponad pięć lat temu i od tamtego czasu przeleżały na strychu, stare samochody czy drobny sprzęt medyczny. Wszystko to zostało w 2003 roku wycenione na 2, 4 mln zł, ale dziś te rzeczy są już warte zdecydowanie mniej, a zgodnie z procedurą ich ceny przy kolejnej licytacji muszą zostać obniżone.

Dla pracowników zlikwidowanego SP ZOZ (w tym samym miejscu szpital prowadzi teraz prywatna firma Know How) nie jest to dobra wiadomość. Szczególnie dla tych, którzy w nowej lecznicy nie dostali pracy i żyją dziś z zasiłków. W takiej sytuacji jest między innymi Jadwiga Marcinkowska. Nie wierzy jednak, że w czasie drugiej licytacji uda się cokolwiek sprzedać. - Bo kto kupi zdezelowanego Poloneza czy stary bezwartościowy sprzęt - mówiła nam wczoraj. - A nawet gdyby, jak podzieliłoby się te kwoty przez 360 pracowników, to i tak dostalibyśmy grosze - dodała.

Kobieta żyje z 460 zł zasiłku, ma na utrzymaniu dwójkę dzieci i stara się obecnie o pracę sezonową. W podobnej sytuacji może być około 100 osób, ze starej załogi, które nie zostały zatrudnione przez firmę Know How. Oni szczególnie czekają na zaległe pensje i odprawy.
J. Marcinkowskiej były pracodawca wypłacił dotychczas 6, 6 tys. zł. Drugie tyle jest jej winien. Pieniądze, podobnie jak inni pracownicy wywalczyła sobie w sądzie. - Co z tego, jak nie wiadomo kiedy je dostaniemy- mówiła.

Rozkładają ręce

Likwidator B. Drzewiecki rozkłada ręce. - Pracownicy będą mogli otrzymać resztę zaległych świadczeń po ukończeniu postępowania likwidacyjnego, czyli po 2010 roku - mówił nam. - Wtedy zgodnie z uchwałą rady powiatu wszystkie wierzytelności przejdą na starostwo, czyli Skarb Państwa- tłumaczył. - W tej chwili nie ma żadnych pieniędzy, którymi można by dzielić - dodał.

Pracownicy i w tą datę za bardzo nie wierzą. - Po 2010 roku powiat powinien wpłacić nam zaległości, ale prawda jest taka, że rada powiatu może podjąć uchwałę i przesunąć ten termin - mówiła J. Marcinkowska. Dlatego jej zdaniem starostwo powinno przeznaczyć na wypłaty pieniądze ze sprzedaży szpitalnych budynków.

Nieruchomości ma nabyć spółka Know How, ale póki co powiat nie może ich sprzedać, bo wycenę (7 mln zł) zakwestionowała wojewoda Helena Hatka. Obecnie Najwyższa Izba sprawdza czy cena jest adekwatna do wartości majątku. Poza tym jak tłumaczył nam niedawno wicestarosta Grzegorz Tomczak wpływy z tej transakcji nie mogłyby pójść na zaległe pensje, bo nie pozwalają na to przepisy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska