Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W gorzowskiej noclegowni zmarł bezdomny. Pracownicy: - Wzywaliśmy pogotowie, ale nie przyjechało

(tr)
- Pocieszam się, że umarł godnie, w łóżku, pomiędzy ludźmi, a nie w śmietniku... Ale marna to pociecha. Bo mógł żyć - mówi kierowniczka schroniska Sylwia Krasińska.

Mężczyzna spędził przy ul. Strażackiej w sumie sześć nocy. Ostatnią miała być ta z 1 na 2 grudnia... - Zaczęło się zwyczajnie, nic nie wskazywało na to, że skończy się tragicznie - mówiła nam w piątek rano S. Krasińska. W środę 59-latek źle się poczuł. Narzekał na słabość, ledwie trzymał się na nogach.

Pogotowie: nie jesteśmy taksówką

- Najpierw zgłosił to dyżurnemu opiekunowi. Potem wezwana została pielęgniarka. To ona po rozmowie i obserwacji naszego podopiecznego orzekła, że trzeba wezwać pogotowie. Ale karetka nie przyjechała - mówi S. Krasińska. Dodaje, że najpierw dyspozytorka pogotowia, a potem oddany do telefonu lekarz kazali obserwować bezdomnego i ewentualnie przywieźć go taksówką do szpitala. Ostatecznie mężczyzna położył się w swoim wieloosobowym pokoju. Jeszcze porozmawiał z opiekunami... Zasnął... Nie obudził się już. - Pocieszam się, że umarł godnie, w łóżku, pomiędzy ludźmi, a nie w śmietniku, sam na zimnie... Ale marna to pociecha. Bo mógł żyć - słyszymy od S. Krasińskiej.

Jak przebiegała rozmowa pomiędzy pielęgniarką ze schroniska a pogotowiem? Jej scenariusz widać w stenogramach rozmów, który przytacza opisująca dziś sprawę ,,Gazeta Wyborcza''. Faktycznie dyspozytorka i lekarz polecają obserwować bezdomnego i sugerują dowiezienie chorego. Pada tam też ważne stwierdzenie, że mężczyzna ,,nie bardzo chce'' jechać do lekarza.
Dyrektor pogotowia Andrzej Szmit mówi "Wyborczej", że ,,z tego, co wie z relacji pracowników, pogotowie nie popełniło błędu'' (nie odbierał dziś naszego telefonu). Dodaje, że pogotowie to nie firma taksówkarska.

Nie dzwonimy z drobnostkami

Szefowa schroniska starannie dobiera słowa. Ale nie kryje, że różnie pomiędzy noclegownią a służbami ratunkowymi bywa. - Wszędzie są ludzie i ,,ludzie''. Prawie zawsze trafiamy na wspaniałych lekarzy i ratowników. Mogłabym przytoczyć wiele historii, jak bardzo nam pomagali, jak wspaniale zachowywali się wobec naszych mieszkańców, wychodzili ponad standard i swoje obowiązki. I potem zdarza się takie coś, jak w środę wieczorem - zawiesza głos S. Krasińska.
Tłumaczy, że placówki nie stać na zatrudnienie lekarza tylko dla podopiecznych, a doświadczona pielęgniarka nie wzywałaby pomocy do byle błahostki. - A zdarzyło się nam już słyszeć: co, znowu do padaczki mamy przyjeżdżać?! - mówi szefowa schroniska.
Kierownictwo stowarzyszenia Brata Alberta złożyło w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Potwierdziliśmy w piątek, że śledczy już je dostali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska