Środa, słońce praży niemiłosiernie. Na termometrze 32 stopnie, choć ledwie dochodzi 11.00.Przed fabryką Borne Furniture w strefie ekonomicznej wielki namiot i masa oficjeli. Na parkingu wiele dobrych samochodów, w pucharkach kawałki arbuza, truskawki, obok koreczki z łososiem. Krzątają się kelnerki, międzynarodowe towarzystwo. Światowo! Nic dziwnego: zaraz zacznie się oficjalne otwarcie zakładu, którego budowa i wyposażenie kosztowały 90 mln zł. To prawie jak dwie Słowianki!
Ale... w środku wielkiej hali praca już wre. Nie ma mowy o przecinaniu wstęg i uroczystym włączaniu symbolicznego guzika "start”, bo produkcja idzie pełną parą. W końcu rozruch trwał tutaj od zeszłego roku, dlatego już zatrudnienie mają niemal dwie setki ludzi. Wchodzimy do środka. Wszędzie pachnie drewnem. Hałas jest okropny, dlatego wszyscy pracownicy mają w uszach zatyczki. Na ścianach olbrzymie informatory: kto udziela pierwszej pomocy, jak wyrzucać śmieci (przy produkcji powstaje masa odpadów), gdzie nie wolno chodzić, a gdzie nie wolno jeździć (w hali widać i wózki widłowe, i... rowery)._Na każdym kroku przypomnienia dotyczące BHP.
Więcej o sprawie przeczytasz w czwartek, 12 czerwca, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla północy województwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?