- Skład na nowy sezon jest już zamknięty. Kto był jego autorem: pan, prezesi czy może menadżer drużyny?
- To była taka wiązana transakcja, bardzo kompromisowa. Na wstępie musieliśmy znaleźć równowagę między naszymi zamiarami a możliwościami. A potem jeszcze między pracodawcami a zatrudnionymi zawodnikami. Mamy w składzie czterech graczy z ekstraklasową przeszłością. Każdy musiał zrobić mały krok do tyłu, by umowy były dla wszystkich satysfakcjonujące.
- O co będziecie się bili w nowym sezonie?
- Chcemy się pokazać z jak najlepszej strony. Wiem, że to brzmi banalnie, ale ta drużyna dopiero się tworzy. Z poprzedniej ostał się tylko Paweł Maciejewicz. Przygotowania do sezonu rozpoczniemy 8 sierpnia. Jak spędzimy ze sobą półtora miesiąca, to będę umiał powiedzieć, na co stać tę grupę ludzi.
- Nie jest pan zbyt asekurancki? W zespole został Maciejewicz, doszli Bartłomiej Neroj, Dariusz Szulik i Michał Błoński. To przecież ,,kapela'' na wygranie pierwszej ligi!
- Nikt nie kwestionuje sportowych umiejętności tych chłopaków. Ale nie wiem jeszcze, jaką siłę będziemy prezentowali jako zespół. Musimy ze sobą pobyć, dobrze się poznać i zjednoczyć mentalnie. Czy zbudować dobrą wewnętrzną atmosferę. Dopiero po spełnieniu tych warunków przyjdzie czas na konkretne deklaracje. Marzy mi się co najmniej powtórzenie wyniku z ostatniego sezonu, czyli miejsce w czołowej czwórce.
- Przez kilka ostatnich sezonów finanse klubu waliły się w gruzy najpóźniej w połowie rozgrywek. A zaraz potem kibice słyszeli, że nie można wymagać cudów od grających za darmo zawodników. Czy tym razem będzie inaczej?
- W naszym klubie sporo się ostatnio zmieniło. Oczywiście na korzyść. Powstał dział marketingu z panią Ewą Trocińską na czele, który ma nas pokazać w mediach jako sportowe zjawisko. Mamy szerokie plany promocji zespołu. Funkcji menadżera podjął się olimpijczyk z Atlanty Krzysztof Śmigiel, a do szkolenia młodzieży włączyli się Tomasz Borczyński i Radosław Maciejewicz. Jest we mnie głęboka wiara, może trochę irracjonalna, że w końcu musi być dobrze.
- Nie boi się pan dysproporcji umiejętności między czterema ligowcami a pozostałymi graczami?
- Kilku chłopaków grało w przeszłości na co najmniej pierwszoligowym poziomie. Jeśli liderzy właściwie spełnią swe funkcje, to nawet słabszego zawodnika będzie można z powodzeniem wkomponować w podstawową szóstkę. Rolą trenera jest opracowanie takiej strategii, by maksymalnie wyeksponować zalety każdego siatkarza i ukryć jego słabości.
- Co roku mówi się w Gorzowie o ataku na siatkarską ekstraklasę, tymczasem miasto nie ma odpowiedniej hali na rozgrywki Plus Ligi! Czy plany powrotu do elity nie są tylko sztuką dla sztuki?
- Zaczniemy się o to martwić, jak wygramy pierwszą ligę. Dziś myślimy tylko o stworzeniu dobrego zespołu, który osiągnie satysfakcjonujący wynik. Lepiej być mile zaskoczonym niż niemile rozczarowanym.
- Co trzeba zrobić, by hala przy Czereśniowej znów wypełniała się podczas waszych meczów kompletem publiczności?
- Najprościej byłoby grać w ekstraklasie, bo ta działa jak magnes. Chodzimy jednak po ziemi. W naszych warunkach postawiliśmy na wychowanków. W nowym sezonie ,,swojakiem'' będzie już nie tylko Maciejewicz, lecz także Konrad Krzywiecki, Patryk Wojtysiak, Maciej Polański, Krzysztof Kocik i Michał Gaca. To dokładnie połowa drużyny! Mam nadzieję, że kibice to zauważą i docenią. Także frekwencją na trybunach.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?