Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trefl Sopot - Stelmet Zielona Góra. Takie mecze to wizytówka polskiej ligi

Szymon Ludowski 68 324 88 69 [email protected]
To był chyba najbardziej emocjonujący mecz w tym sezonie ekstraklasy. Stelmet Zielona Góra pokonał po dogrywce Trefla Sopot 108:106. - Takie mecze to wizytówka polskiej ligi - uważa Filip Dylewicz. I ma rację!

Jeśli ktoś uważa, że tylko w NBA można znaleźć emocje, to powinien jak najszybciej obejrzeć powtórkę spotkania z Ergo Areny. Każda z kwart dostarcza sporą dawkę adrenaliny, a już końcówki meczu i dogrywki raczej nie można polecić osobom ze słabym sercem. Dawno już w polskiej lidze nie mieliśmy okazji oglądać takiego meczu. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że wygrał go Stelmet Zielona Góra.

Już przed potyczką zaczęły się emocje. Wyjściowa piątka bez Waltera Hodge'a to już spore zaskoczenie, wszak Portorykańczyk to mózg zespołu. Jednak Mihailo Uvalin chyba wiedział, co robi. Uśpił czujność gospodarzy, którzy wystrzelali się w pierwszej kwarcie. Każdą kolejną zwyciężali przyjezdni. Jednak Trefl to nie są chłopcy do bicia, w końcu to wicemistrz Polski. Dlatego właśnie na parkiecie oglądaliśmy zacięty pojedynek. Nawet, jeśli któraś z drużyn zbudowała kilkupunktową przewagę, to po chwili rywale doprowadzali do remisu. I tak przez cztery kwarty!

W końcówce na prowadzenie wyszedł Stelmet, miał już nawet sześć punktów więcej od sopocian. Jednak i tak podopiecznym Mariusza Niedbalskiego udało się doprowadzić do wyrównania. Mało? No to w dodatku Hodge zebrał pięć fauli i musiał usiąść na ławce. Zmęczeni zielonogórzanie, bez swojego asa w dogrywce? To się nie może udać. A jednak! Znakomite, celne rzuty Mantasa Cesnauskisa, poprawienie gry obronnej, odcięcie Dylewicza i spółki od "trójek" dały brązowemu medaliście piękne zwycięstwo na parkiecie rywala. Trefl pierwszy raz w tym sezonie schodził pokonany przed własną publicznością.

Najwięcej obaw wzbudzała forma podopiecznych Uvalina. Za sobą mieli przecież mecz w Eurocup. Okazało się jednak, że sztab Serba wykonał znakomitą pracę, bo kondycyjnie ani przez chwilę nikt nie odstawał od sopocian. - Pokazaliśmy że mamy charakter i też dzięki temu wyszliśmy zwycięsko z tego spotkania - powiedział Uvalin. Trudno nie przyznać mu racji.

Zarówno wygrani, jak i pokonani rozegrali świetny mecz. Wystarczy popatrzeć na statystki: Dylewicz rzucił 28 punktów, Turner i Waczyński 24, Hodge 29, Stević 25. To najlepiej pokazuje, jak bardzo wyrównane były to zawody. - Przez część spotkania udało się powstrzymać Borovnjaka na poziomie zdobyczy punktowej, którą mogliśmy zaakceptować, ale później pękliśmy. Zbyt dużo szkody wyrządzili nam dzisiaj wysocy gracze Stelmetu, nie spodziewaliśmy się tego - ocenił z kolei Niedbalski. - Przez część spotkania udało się powstrzymać Borovnjaka na poziomie zdobyczy punktowej, którą mogliśmy zaakceptować, ale później pękliśmy. Zbyt dużo szkody wyrządzili nam dzisiaj wysocy gracze Stelmetu - wtórował mu Dylewicz. - To był bardzo dobry mecz, każdy z zespołów miał w nim swoje wzloty i upadki, my na szczęście mieliśmy więcej tych pierwszych - skomentował krótko Uvalin. - W najważniejszych momentach mieliśmy więcej szczęścia - dodał Stević.

Teraz Stelmet czeka daleka wyprawa w głąb Rosji. Ich rywalem w Eurocup będzie Lokomotiv Kubań Krasnodar. To zdecydowanie najlepsza ekipa w stawce, należy więc spodziewać się kolejnego zaciętego meczu. Jednak zielonogórzanie już udowodnili, że mogą rywalizować z najlepszymi. Więcej o tym meczu w środowym wydaniu "GL".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska