Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia. Chłopak utonął w... rzepaku

Bożena Bryl Ewelina Ryś [email protected]
Dopiero po zrobieniu dziury w silosie chłopca udało się wydostać z rzepaku. To zdjęcie, z wnętrza samochodu, wykonał nasz Czytelnik.
Dopiero po zrobieniu dziury w silosie chłopca udało się wydostać z rzepaku. To zdjęcie, z wnętrza samochodu, wykonał nasz Czytelnik.
- Cała wieś jest w żałobie, Mateusz nie miał jeszcze 16 lat - mówi sołtys Kowalowa Janusz Kołodziński. Chłopak wpadł do silosu i utonął w... rzepaku. W czwartek był pogrzeb.

- Mateusz był taki, że nie wyciągał ręki do rodziców po pieniądze nawet na colę, sam chciał zarabiać na swoje wydatki. Dlatego czasem chwytał się dorywczych robót - opowiada jego ciocia Teresa Białko z Kowalowa. Tak było we wtorek, 19 lipca. Chłopak wstał wcześnie i powiedział ojcu, że idzie do miejscowego rolnika na zarobek. Koło południa zrobił się szum, że Mateusz miał wypadek.
W tym czasie J. Kołodziński objeżdżał wieś. - Słyszałem syreny karetek, widziałem sanitarny helikopter. Ludzie biegnący w stronę gospodarstwa mówili, że Mateusza zasypał rzepak. Kiedy tam podjechałem, trwała akcja ratunkowa - opowiada.

Od T. Białko wiemy, że chłopak został przetransportowany do szpitala w Zielonej Górze. Jego stan był ciężki, ale żył. - Cała wieś się modliła, żeby z tego wyszedł. Na specjalnej mszy, w drugim dniu po wypadku, kościół był wypełniony po brzegi. Niestety, dwa dni później Mateusz zmarł - mówi drżącym głosem kobieta. Opowiada, że to był dobry, spokojny i uczynny chłopak. Potwierdza to J. Kołodziński. Podkreśla, że kiedy organizował we wsi różne akcje czy rozwoził dary biedniejszym rodzinom, Mateusz zawsze chętnie mu w tym pomagał.

- To dla rodziców najgorsze, co mogło ich spotkać, ale też wiem, że nie mają pretensji do rolnika, u którego doszło do tragedii. To był wypadek - podkreśla ciotka chłopaka. Ona też na gospodarza nie powie złego słowa. Tak samo jak sołtys i mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy (chcieli zachować anonimowość). - To młody, życzliwy ludziom człowiek, choć jest jednym z największych gospodarzy we wsi. Chętnie podaje rękę potrzebującym, daje dorobić rodzinom w trudnej sytuacji - słyszeliśmy w Kowalowie. - Trudno mieć do niego żal o to, co się stało. To straszna tragedia obu rodzin - mówią ludzie.

- Ale ja mam do siebie żal. Gdybym to przewidział... - rolnik chowa twarz w dłoniach, a głos mu drży (nie chce nazwiska w gazecie). Mateusz przyszedł do niego dzień przed wypadkiem i pytał o pracę. - Powiedziałem, że nie mam dla niego zajęcia, ale nazajutrz około 7.30 pojawił się znowu i kręcił się po podwórzu - mówi. Właśnie rozpoczynał się załadunek rzepaku z silosu na samochody. - Zaproponowałem chłopakowi, że może nam pomóc - przyznaje. Trzeba było wyjąć ze zbiornika worki z plewami. Miał to zrobić Mateusz z sąsiadem rolnika, który mu pomagał. Obaj weszli do silosu. Mężczyzna wziął worek i zaczął wychodzić na zewnątrz, a Mateusz został. - Chłopak musiał wejść na środek zbiornika, gdzie już utworzył się lej od odbieranego z dołu rzepaku i wtedy zaczęło go wciągać - opowiada gospodarz. Sąsiad usłyszał, że coś się dzieje. Kiedy się odwrócił, zobaczył, że Mateusz wpadł już po kolana. Chciał go wyciągnąć, ale nie dał rady.

Zaczął krzyczeć, żeby wyłączyć urządzenia załadowcze i wzywał pomocy. Ludzie pracujący na dole go usłyszeli. - Wspiąłem się na wierzchołek zbiornika jako pierwszy lub drugi. Zobaczyłem już tylko z wystające z rzepaku ręce - relacjonuje właściciel gospodarstwa. Razem z kilkoma innymi mężczyznami próbował wyciągnąć Mateusza, ale się nie udało. - Dlatego natychmiast zszedłem z silosu, wsiadłem na ładowarkę z łyżką i zrobiłem nią dziurę w zbiorniku. Tamtędy wydobyliśmy chłopca. Był nieprzytomny. Dla mnie to wtedy były ułamki sekund, a w rzeczywistości - około 5 minut - mówi. - Natychmiast podjęliśmy reanimację i zadzwoniliśmy pod 112 - dodaje. Po przyjeździe karetki chłopakowi wróciło tętno. - Modliłem się, żeby z tego wyszedł, z taką nadzieją jeździłem do niego do szpitala. Niestety... - rolnik ma łzy w oczach.

Sprawą zajęła się policja i prokuratura. - To był wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Prowadzimy postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci przez właściciela gospodarstwa rolnego, w którym doszło do zdarzenia - mówi zastępca prokuratora rejonowego w Słubicach Wojciech Kwiek. - Czynności trwają, zbieramy dokumentację - dodaje. Na pytanie, jaka kara grozi za nieumyślne spowodowanie śmierci, prokurator Kwiek odpowiada, że od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska