MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Te paskudne feministki

Grażyna Zwolińska 0 68 324 88 44 [email protected]
Przy okazji Święta Kobiet warto czasem porozmawiać o mężczyznach. Wśród wielu definicji osobników tej płci, pozwolę sobie wybrać jedną z własnych: Dziś mężczyzna to ten, który kobiecie od czasu do czasu pomaga.

To słowo wkurza feministki. - Pomogę ci i odkurzę mieszkanie - mówi mąż, nie wyczuwający niestosowności. Czy kiedy żona odkurza mieszkanie uważa, że pomaga mężowi? Nie, ona robi to, co według tradycyjnego podziału obowiązków, robić powinna. Nawet jeśli tak samo, jak mąż pracuje zawodowo i przychodzi zmęczona do domu.

Albo inna sytuacja: - Daj, wyniosę ci śmieci - deklaruje dobry mąż. Jakie "ci"? - wkurzą się feministki. Śmieci są wspólne. Żona, wynosząc je, nie mówi do męża "Daj, wyniosę ci śmieci".

No to jeszcze obieranie marchewki. - Ale ja nie umiem - wykręca się partner. A paskudna feministyczna partnerka już się szykuje, żeby odpowiedzieć, że ona też nie urodziła się z tą umiejętnością, choć jemu się tak wydaje.

Owłosione łydki

Dziś w dobrym tonie jest mówienie: - Ależ skąd, nie jestem feministką!". Bo feministka to taki baboczłekoupiór: walczący z mężczyznami, brzydki, z owłosionymi łydkami, więc godny tylko wyśmiania. Zwycięstwem mężczyzn jest to, że same kobiety wolą nie mówić zbyt głośno o równouprawnieniu. Z wyjątkiem feministek.

Czasem warto zabawić się w "co by było, gdyby". Gdyby nie było sufrażystek, emancypantek i tym podobnych pań, które odważyły się pokazać czarno na białym rzeczy sprawy, których męski świat starał się nie zauważać. To one przekonywały, że tradycyjny układ nie ma to nic wspólnego z naturalnym porządkiem rzeczy. Jeśli już, to z męskim porządkiem.

Artykuły panieńskie

To nieprawda, że dopiero w XIX i XX w. kobiety zmobilizowały się, żeby walczyć o równe z mężczyznami prawa. Choć prawdą jest, że wtedy te tendencje były najsilniejsze.

W Polsce pierwszym manifestem kobiecym były "Artykuły panieńskie na Sejm Walny 1637". Kobiety domagały się w nim ograniczenia władzy ojców oraz opiekunów prawnych, ograniczenia zbyt szerokiej władzy męża oraz prawa do kształcenia i możliwości brania udziału w życiu politycznym. Nie wspomina się o tym w podręcznikach historii, bo ona jest historią "męską".

Warto może przypomnieć, że dopiero pod koniec XIX w. na uczelniach pojawiły się pierwsze studentki. Wcześniej nie chciały się uczyć? Chciały. Ale nie miały takiego prawa. Uważano, że powinny nabywać głównie te umiejętności, jakie będą im potrzebne do przyszłego spełniania tradycyjnych ról. Twierdzono, że nadmierna edukacja może zaszkodzić rozwojowi zdolności prokreacyjnych ich organizmu.

Pierwsze kobiety przyjęte do Oberlin College w USA musiały się zobowiązać, że będą prać, cerować, sprzątać i podawać do stołu studiującym mężczyznom. W zamian za to mogły uczestniczyć w niektórych zajęciach. Nie mogły jednak zabierać głosu w dyskusjach.

Pięć pierwszych młodych Polek rozpoczęło studia na Uniwersytecie Jagiellońskim dopiero w 1894 r., czyli zaledwie 115 lat temu, po uzyskaniu indywidualnych zgód Senatu. Zamknięta jednak była przed nimi akademicka kariera. Nawet Marię Skłodowską odesłano w kwitkiem "bo kobieta", więc wróciła do Francji.

Parasolki sufrażystek

Chodzenie do wyborów, podobnie jak zdobywanie wykształcenia, wydaje się dziś kobietom czymś oczywistym. Tymczasem kiedyś głosowali tylko mężczyźni. Polska dała kobietom prawa wyborcze już w 1918 r. Podobnie jak Niemcy i Austria. Francuzki dostały je dopiero w 1944 r., Włoszki w 1946 r., Szwajcarki w 1971 r. (a w jednym z kantonów dopiero w 1991 r.), Portugalki w 1974. Wcześniej, bo w 1920 r. do urn poszły Amerykanki, a osiem lat Brytyjki.

Czy nasz Piłsudski był tak postępowy? Skądże, ale miał żonę Olę, zagorzałą zwolenniczkę praw wyborczych kobiet. Przekonywała męża, ale bez skutku. W końcu wezwała na pomoc sufrażystki. Przyszły pod ich willę i stukając parasolkami w okiennice, domagały się wysłuchania. Piłsudski przetrzymał delegację na mrozie. W końcu, wzięty w dwa ognie, uległ. Musiał się potem tłumaczyć męskim politykom.

Zwłaszcza prawicowym, którzy twierdzili, że "Emancypacja to większa klęska dla narodu aniżeli rozbiór Polski", bo kobiety powinny stać na straży świętych instynktów. Macierzyńskiego zwłaszcza.

Bo rachować nie umieją

Wątków równouprawnienia kobiet jest tak wiele, że gazety by nie starczyło. Pasjonujące są opowieści o tym, w jakich zawodach panie mogły pracować, a jakie były zakazane.

Długo np. uznawano, że nie nadają się do pracy biurowej, a nawet do sklepów, bo "rachować nie umieją". Kiedy pozwolono im zatrudniać się na poczcie, miały dłuższy dzień pracy i niższe pensje. Nie przysługiwały im też urlopy zdrowotne i wypoczynkowe. Zwalniano je, gdy wyszły za mąż.

Pierwsza kobieta dostała pracę w Banku Handlowym w Warszawie dopiero w 1910 r. Pierwsza objęła stanowisko sędziego w 1928 r. Dopiero od 1921 r. mężatki miały prawo do czynności prawnych.

Ona i on w zaciszu

A do początku artykułu wracając... Domowe zacisze to dziś jeden z najsilniejszych bastionów braku równouprawnienia (obok "szklanego sufitu" i niższych o 25 proc. płac).

Z sondażu CBOS-u z grudnia 2006 r. "Kobiety i mężczyźni o podziale obowiązków domowych", wynika, że wciąż w małżeństwach i związkach nieformalnych aż 75 proc. pań przygotowuje posiłki (a tylko 7 proc. panów ), 65 proc. zmywa gary (8 proc.), 61 proc. sprząta (6 proc.), 84 proc. robi pranie (4 proc.), 84 procent prasuje (5 proc.). To matki siedzą z chorymi dziećmi w domu, zarabiając na opinię gorszych pracownic.

W jednym z tygodników amerykańska socjolożka prof. Elizabeth Dunn na pytanie, co panią najbardziej zaskoczyło w Polsce odpowiedziała, że dramatycznie różny podział obowiązków między mężczyznami i kobietami w polskich rodzinach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska