Śmierć na drodze ma kilka imion. Jedno z popularniejszych to „jeszcze tylko tego wyprzedzę”. Czasami nazywa się „zaraz zwolnię, ale przez momencik pocisnę 160 km/h”. Ewentualnie: „dam radę, zdążę” albo „co to dla mnie, zmieszczę się”.
Sam finał spotkania ze śmiercią jest już zazwyczaj taki sam: wrak auta, zmasakrowane ciało, rozpacz bliskich, a potem wypalone znicze na poboczu.
Wiceszef lubuskiej drogówki Dariusz Wróblewski przez 25 lat widział służby takich tragicznych finałów mnóstwo. Do dziś pamięta je ze szczegółami. I przyznaje nam: to siedzi w człowieku. - Dlatego czasami myślę, że każdy powinien zobaczyć na żywo zmasakrowane zwłoki po wypadku. Może wtedy ludzie jeździliby z głową? - zastanawia się.
Zobacz też: Tragiczny wypadek koło Baczyny. Dwie osoby nie żyją
Statystyki przerażają
Od początku roku do 20 września były już w Lubuskiem 482 wypadki. Ranne zostały w nich 634 osoby, a aż 83 zginęły.
83! Masakra. To jakby nagle spadły w przepaść dwa autokary pełne pasażerów. Albo jak liczba ofiar katastrofy samolotu pasażerskiego. Czemu więc jakoś ofiary wypadków drogowych mniej nas dotykają? Bo... ich liczba rośnie z dnia na dzień, a nie spektakularnie.
Co gorsza, to już niemal roczny wynik, a mamy dopiero wrzesień. Wróblewski wyciąga statystyki i wylicza, że w 2013 r. życie na drogach straciły 94 osoby, w 2014 r. 81 osób, a w zeszłym 92.
Zobacz też: Tragedia pod Zieloną Górą. W wypadku samochodu osobowego zginęły trzy osoby
Więcej o wypadkach na lubuskich drogach i o najniebezpieczniejszych szlakach w województwie przeczytasz w magazynie "Gazety Lubuskiej" 24 i 25 września i w serwisie plus.gazetalubuska.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?