MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak można sobie zrobić polityka

Katarzyna Borek
ARTUR ZASADA Ma 37 lat. Ukończył prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracuje jako specjalista od marketingu i public relations. W polityce od lat 80. Zrobił siedem kampanii samorządowych i parlamentarnych. W tym roku sam wystartował w wyborach z okręgu, w którym nie był znany. I został radnym Zielonej Góry. Mówi, że pokazał w kampanii, jaki jest - dynamiczny, wykształcony, z pomysłami.
ARTUR ZASADA Ma 37 lat. Ukończył prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracuje jako specjalista od marketingu i public relations. W polityce od lat 80. Zrobił siedem kampanii samorządowych i parlamentarnych. W tym roku sam wystartował w wyborach z okręgu, w którym nie był znany. I został radnym Zielonej Góry. Mówi, że pokazał w kampanii, jaki jest - dynamiczny, wykształcony, z pomysłami.
Rozmowa z ARTUREM ZASADĄ, który kreuje wizerunek polityków

- Czy każdy może być politykiem? - Może. Tylko po co?

- Dla władzy, popularności, pieniędzy. - Możliwości korzystania z tych dóbr posiada tak naprawdę jedynie określona, wąska grupa członków partii. Aby móc dłużej działać w polityce, musi być ona pasją. Oczywiście, są osoby chcące jedynie poprawić swoją sytuację materialną. Tacy szybko tracą jednak zapał.

- Niekoniecznie, co pokazuje film o eksperymencie Piotra Tymochowicza. Ten znawca socjologicznych tricków postanowił udowodnić przed kamerami, że każdego można doprowadzić na szczyty władzy. Jak to się robi? - Zaczyna się od wyszukania bliskiej ideologicznie formacji. Polska scena polityczna jest tak różnobarwna, że każdy znajdzie coś dla siebie. Dobrze, jeśli szyld albo program są znane, bo popularność partii przechodzi wtedy także i na kandydata. Potem w nim samym szuka się społecznie pożądanego waloru. Może to być doświadczenie życiowe, hobby, zawód, wygląd czy popularność. Wokół tego buduje się przekaz zachęcający do głosowania.

- I już? - Robiłem ostatnio kampanię nieznanemu kandydatowi na radnego, który startował z kiepskiego miejsca na liście. Stworzyliśmy wizerunek ojca rodziny i przedsiębiorcy osiągającego sukcesy zawodowe - dostał 1.200 głosów.
Sposób kreacji wizerunku zależy jednak od rodzaju kampanii. W wyborach samorządowych kandydat musi być odbierany jako "swój". Służy do tego kilka technik. Najbardziej klasyczna i znana jest metoda bezpośrednich kontaktów z określonymi grupami wyborców. W wyborach do parlamentu, które są typowo wizerunkowe, przeciętny wyborca rzadko ma możliwość konfrontacji oczekiwań z rzeczywistością. Jego wiedza o kandydacie pochodzi przeważnie z reklamówek, dlatego dba się o szczegóły. Osoba kreowana na męża stanu nie może na plakacie głupio się uśmiechać.

- Walczy się o każdy głos wyborczy? - Każde wybory poprzedza marketingowa analiza, dająca partii konkretny opis potencjalnych wyborców. I to właśnie pod nich pisze się program wyborczy.
Jeśli ma się zaufanie do "swoich" wyborców, że pójdą i zagłosują, to na tydzień, dwa przed wyborami można zawalczyć o niezdecydowanych. Albo spróbować odbić głosy, jak zrobił Janusz Kubicki. Pewny swojego twardego elektoratu, wykreował się na młodego i świeżego menadżera bez politycznych zobowiązań. Wygrał, bo w tym sezonie wyborczym było zapotrzebowanie na kogoś, kto poruszy Zieloną Górę i da perspektywę dynamicznego rozwoju.

- A prezydent Gorzowa jaki miał walor? - Doświadczenie, przewidywalność i osiągnięcia. Były ważniejsze niż to, co miał za uszami.
W polityce ludzie kierują się często innymi kryteriami niż w życiu osobistym. Gdyby mieli pożyczyć jakiemuś politykowi 5 tysięcy złotych, długo by się zastanawiali. Ale głos przy urnie oddają mu bez wahania.

- Dlaczego? - Przeciętny wyborca nie dyskutuje o tym, co było dwa lata temu. Nie żyje tym. Dlatego można go skłonić do zagłosowania na osoby w jakimś sensie napiętnowane. Jerzy Buzek był premierem niepopularnym, ale został europarlamentarzystą osiągając jeden z najlepszych wyników wyborczych w kraju. Czasami wystarczy zniknąć, przeczekać.

- A jeśli polityk nie jest lubiany? - Kazimierz Marcinkiewicz miał ten problem na południu województwa. Był odbierany jako "gorzowski". Trzeba było sprawić, by także w Żarach, Zielonej Górze i w Szprotawie wyborca czuł, że Marcinkiewicz będzie "jego" parlamentarzystą. Wymyśliłem klucz - hasło wyborcze "Nasz Poseł".
Wykreowany wizerunek musi pasować do osobowości. Trudno na dłuższą metę udawać kogoś innego. Ludzie Leppera ćwiczyli wymowę i odpowiednie trzymanie rąk, ale pewnych rzeczy wyuczyć się nie da.
- Nixon przegrał z Kennedym, bo podczas debaty telewizyjnej był podobno niższy, mniej przystojny i pocił się na wizji. - Właśnie, wyborcy oceniają polityka w 70. procentach na podstawie jego wyglądu. Przekaz merytoryczny to zaledwie 10 proc. odbioru. Wiedzą o tym akwizytorzy, którzy też mają niewiele czasu na uzyskanie zaufania klienta i dlatego zawsze są schludni. Wygląd tworzy wizerunek, ale nie byłoby błędem, gdyby członek partii Zielonych pokazał się na plakatach w rozpiętej koszuli w agresywnym kolorze. Taki strój byłby jednak nie do zaakceptowania w przypadku konserwatysty. Słowa też nie mogą kłócić się z wyglądem kandydata. Wyborca szybciej dostrzega takie zgrzyty niż to, że danego programu nie da się zrealizować!

- Jak wyłuskać polityków pozytywnie zaangażowanych? - Osobiście radziłbym przywiązywać mniejszą wagę do tego, co polityk mówi, a bardziej sprawdzać, jakimi osiągnięciami i za jaką cenę może się pochwalić.

- Dziękuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska